Dla dziecka każdy dzień ma znaczenie…
Zimą w Ośrodku Leczniczo-Rehabilitacyjnym dla Dzieci Niepełnosprawnych Ruchowo i Umysłowo im. Jana Pawła II w Rybniku mają jeszcze więcej pracy niż zwykle. Wiadomo, ferie to świetna zabawa, narty, łyżwy, ale też i… połamania, zwichnięcia, urazy. Jednak w ośrodku, który 30 lat temu założył ks. Henryk Jośko, a dziś prowadzi miasto Rybnik, opieka ambulatoryjna związana z zimowymi urazami to tylko niewielka część działalności. Na co dzień „armia” fizjoterapeutów, logopedów i lekarzy walczy tu o to, by mali rybniczanie wykazujący niewielkie zaburzenia lub nieharmonijny rozwój dzięki wczesnej rehabilitacji mogli całkowicie normalnie funkcjonować w przyszłości, a dzieci z poważniejszymi zaburzeniami miały szansę na pełne wykorzystanie swoich możliwości.
- Kiedyś było tak, że kobieta urodziła dziecko i po porodzie szła do domu. Rzadko zdarzało się, by niemowlę obejrzał neurolog, przez co pomoc dla dziecka przychodziła zbyt późno albo w ogóle. Nie wierzono w to, że można w jakikolwiek sposób mu pomóc. Mam porównanie, bo 30 lat temu prowadziliśmy podobny ośrodek w Pszczynie i większość dzieci była tam na wózkach. Gdybym pokazał stary film, to zobaczylibyśmy, jak wózek jedzie za wózkiem. W Rybniku na początku było podobnie, a dziś mamy tu tylko dwa wózki. Na szczęście dla tych maluszków zrozumiano, że gdy dziecko jest małe, jego mózg jest jeszcze plastyczny, to najwięcej można zdziałać. Jak trafia do placówki w wieku 3-4 lat, to niejednokrotnie jest już za późno. Dlatego dobrze by było, gdyby od razu po urodzeniu fizjoterapeuta zajmujący się niemowlętami spojrzał na dziecko, czy wszystko jest dobrze. Dziś fizjoterapeuta jest partnerem pediatry w obserwacji rozwoju dziecka. Kiedyś tak nie było – mówi Tomasz Niesyto, dyrektor Ośrodka Leczniczo-Rehabilitacyjnego.
Obecnie dzieci monitorowane są już w łonie matki, dzięki czemu – gdy zachodzi potrzeba – zaraz po narodzeniu można podjąć szybką interwencję, która decyduje o całym życiu dziecka. Czy gdyby jej nie podjęto, skończyłoby na wózku? Trudno powiedzieć. – Do końca nie wiadomo, bo efekty rehabilitacji nie są wymierne. Nie wiadomo, co by było, gdyby nic nie robić. Stymulacja nie jest mocna. Wszystko, co robimy, to wspomaganie naturalnych ruchów. Gdy maluszek, który do nas trafił, w wieku powyżej roku zacznie ładnie chodzić i nie trzeba korygować czegoś z wymową, wizyty stają się coraz rzadsze: co trzy miesiące, pół roku, aż ustają zupełnie. Można powiedzieć, że się udało – mówi Niesyto.
Łukasz Galdja, kierownik rehabilitacji, dodaje, że bardzo ważne jest nauczenie rodziców odpowiedniej pielęgnacji dziecka. – Rodzice często nie są świadomi podstawowych rzeczy, bo nikt im tego nie powiedział. Nie wiedzą np., że gdy dziecko ma kręcz szyi pochodzenia mięśniowego, istnieje wiele prostych sposobów na to, aby doprowadzić do symetrii, a mianowicie naturalne zachęcanie do odwracania głowy w stronę przykurczonego mięśnia. Dlatego dobrze by było, gdyby zaraz po urodzeniu młoda mama została odpowiednio pokierowana. Wówczas na pewno mniej byłoby też skolioz, których u większych dzieci obserwujemy dziś dużo. W naszym ośrodku fizjoterapeuta pracuje z pacjentem ze skoliozą jeden na jeden. Wówczas daje to większy efekt niż zajęcia grupowe – mówi Łukasz Galdja, dodając, że za każdym razem instruują też rodziców.
– Dziecko może się rozleniwić, przestać ćwiczyć i zaczynamy wszystko od nowa. Ważne, by rodzic je przypilnował – mówi. Tłumaczy, że w ostatnim czasie udało się maksymalnie skrócić czas oczekiwania zarówno dla starszych dzieci ze skoliozami, jak i niemowlaków, dzieci od 0 do 3 lat z różnymi zaburzeniami, dla których czas, właściwie każdy dzień ma olbrzymie znaczenie. – Im szybciej wdrożymy profilaktykę, tym lepiej. Ostatnio przyjechała do nas matka z chłopczykiem z kręczem z sąsiedniej miejscowości, gdzie też mają ośrodek rehabilitacyjny, ale dopiero za rok było wolne miejsce. Dziecko musiałoby czekać 12 miesięcy, aż ktoś zacznie z nim pracować. Robimy wszystko, by nie było u nas kolejek. Na początku 2021 roku na zabiegi u nas czekało 40 małych pacjentów, a na chwilę obecną mamy 8 w kolejce. Udało nam się otworzyć dodatkowe gabinety, lepiej zorganizować grafik – przyjmujemy pacjentów już o godz. 6.30 rano, rodzice są zadowoleni, że mogą „załatwić” wszystko przed pracą – tłumaczy Łukasz Galdja.
Ile małych rybniczan leczy się obecnie w ośrodku na Nowinach? – To są setki dzieci, w sumie 1600 tzw. procedur w miesiącu. Mamy dzieci, które są z nami od lat, od małych dzidziusiów, są takie, które po roku pracy się z nami żegnają. Z pacjentami pracuje ponad 25 osób - fizjoterapeuci, logopedzi, psycholodzy, pedagodzy i terapeuci zajęciowi. Dzieci w Naszym Ośrodku są leczone w pobycie dziennym oraz ambulatorium – wylicza Tomasz Niesyto. Nie jest w stanie nawet zliczyć, ile małych rybniczan w trakcie 30 lat przeszło przez OLR im. św. Jana Pawła II. W zeszłym roku sporo tu się zmieniło, powstały nowe gabinety i piękna sala SI. – Na integrację sensoryczną jest duże zapotrzebowanie, wszystkie godziny mamy tu zarezerwowane. Do tej pory nie mieliśmy takiej sali. Nie udałoby się jej stworzyć, gdyby nie nasi przyjaciele i sponsorzy, którym serdecznie dziękujemy – mówi Galdja. Niedawno w poczekalni ośrodka pojawiła się prawdziwa tężnia, która tworzy aerozol leczniczy z solanki z Zabłocia. - Aerozol wspomaga układ oddechowy i przeciwdziała smogowi. Tężnia działa cały rok – mówi dyrektor.
"Samorządy mają w swoim zakresie służbę zdrowia, ale w innych miastach mało jest takich ośrodków jak nasz. Wiadomo, utrzymanie takiego ośrodka kosztuje" – mówi Niesyto. – "Ale Rybnik może się szczycić, że ma taki ośrodek, że władze miasta dbają o małych pacjentów" – dodaje Galdja.
W ośrodku jest też basen, w którym prowadzona jest aquaterapia. – Podobno u nas woda jest najcieplejsza. Wykorzystujemy go maksymalnie, bo woda to samo dobro. Kiedyś basen był adresowany tylko do naszych dzieci z pobytu dziennego. Teraz w zajęciach mogą też uczestniczyć dzieci z zewnątrz. Fajnie by było, gdyby basen był trochę większy – mówi Łukasz Galdja. Panowie dodają, że marzą im się jeszcze dodatkowe gabinety, dodatkowy sprzęt, np. do krioterapii. Chcieliby stworzyć kompleks rehabilitacji, jakiego trudno szukać na całym Śląsku. – Samorządy mają w swoim zakresie służbę zdrowia, ale w innych miastach mało jest takich ośrodków jak nasz. Wiadomo, utrzymanie takiego ośrodka kosztuje – mówi Niesyto. – Ale Rybnik może się szczycić, że ma taki ośrodek, że władze miasta dbają o małych pacjentów – dodaje Galdja. W OLR leczeni są też pacjenci z rzadkimi chorobami. – Niestety obserwuję obecnie dużo chorób rzadkich, o których uczyliśmy się na studiach 15 lat temu, że zdarzały się pojedyncze przypadki na 30, 40 tysięcy, a teraz raz na 10 tysięcy. Trudno powiedzieć, dlaczego tak się dzieje, może to smog, może inne czynniki – mówi Łukasz Kłosok, fizjoterapeuta zajmujący się diagnostyką funkcjonalną dzieci i młodzieży z zaburzeniami.
W ośrodku na Nowinach rehabilitowani są też mali sportowcy, m.in. miniżużlowcy Rybek. – W przyszłości chcemy podjąć współpracę z młodymi piłkarzami – uśmiecha się Łukasz Galdja. Ośrodek kiedyś kojarzył się tylko z leczeniem wad postaw, teraz jest inaczej. Jest bardziej otwarty dla wszystkich mieszkańców.
Aleksander Król