Wieczór w towarzystwie dawnych rybniczan
Poznajcie przedwojennych rybniczan: Theę Priester, która wygodnie rozsiadła się na ławce, zaczytanego ekscentryka Maxa Leschczinera, Ilse Glücksmann z jamnikiem na Kozich Górkach i jej brata Alfreda, który fotografował nie tylko swoich przyjaciół, ale też Rybnik - miasto, w jakim dorastał. - To unikatowe zdjęcia - mówi rybniczanka Małgorzata Płoszaj. Na tle jednego z nich - dzisiejszej ul. Chrobrego - siedzi pszczynianin Sławomir Pastuszka. Tych dwoje pasjonatów historii spotkało się w rybnickiej bibliotece, by opowiedzieć o górnośląskich Żydach, a przy okazji pokazać wyjątkowe zdjęcia.
Ona - blogerka szufladamalgosi, autorka książki „Piękni i młodzi. Opowieści o rybnickich Żydach”. On - historyk-judaista był konsultantem merytorycznym jej debiutanckiej książki. W duecie - Płoszaj - Pastuszka - rozwiązali niejedną zagadkę z przeszłości. Znają się 17 lat. Połączyła ich detektywistyczna smykałka do odkrywania losów górnośląskich Żydów. Razem "rozkminiali", jak mówi Pastuszka, m.in. historię Dawida Danielskiego, którego pszczynianin odwiedził kilka lat temu w Izraelu. Dawid przeżył, bo rybniczanka Marta Kapica dotrzymała słowa danego jego matce, Żydówce Andzie Danielskiej (o losach Dawida przeczytacie w GR 2019/12 - tutaj).
Duet Płoszaj - Pastuszka gościł w bibliotece w piątkowy wieczór (28 kwietnia), a uczestnicy spotkania usłyszeli nie tylko historię Dawida Danielskiego. Bo Małgosia i Sławek mają ogromną wiedzę i chętnie się nią dzielą, tym bardziej, że jak mówią, są nałogowymi gadułami.
O górnośląskich Żydach
- Ich historia różni się zdecydowanie od historii Żydów polskich - mówi Pastuszka o Żydach górnośląskich. Pszczynianin opowiadał o tym, jak żyło się Żydom na Górnym Śląsku, jak się integrowali, w co ubierali, jak wyglądali i gdzie chodzili do szkół.
- Na Górnym Śląsku praktycznie nie mieliśmy zjawiska czynnego antysemityzmu. W porównaniu z tym, co się działo się na wschodzie, były to zdarzenia wręcz żenujące, jak to, gdy na ślub żydowski w karczmie, przyszła jakaś stara wieśniaczka i nakrzyczała zza płotu, za co na cztery dni trafiła do więzienia. Ale o tym incydencie rozpisywała się „Gazeta Pszczyńska” głównie dlatego, że ktoś śmiał zakłócić czyjąś ceremonię ślubną - opowiadał Sławomir Pastuszka.
Uczestnicy spotkania usłyszeli też o powściągliwej religijności górnośląskich Żydów, o świętach, jakie obchodzili i nieco koczowniczym życiu, jakie prowadzili.
- Żydzi Górnośląscy byli trochę nomadami - kiedy nie udawało się im w jednym miejscu, przenosili się w drugie - opowiadał Pastuszka.
Brakowało im również szkolnictwa wyższego, więc żeby zdobyć wykształcenie wyjeżdżali. - I już nie wracali do takich małych mieścin, jak Rybnik czy Pszczyna - mówi Pastuszka.
- Nie znam nikogo z naszych rybnickich Żydów, kto skończyłby studia i tu wrócił - dodaje Małgorzata Płoszaj.
W otoczeniu rybniczan
Alfred Glücksmann urodził się w Rybniku. Zanim został cenionym naukowcem, specjalizującym się w embriologii i badaniach nad rakiem, fotografował Rybnik, rodzinę i przyjaciół. W 1933 roku zabrał te zdjęcia do Cambridge. Po latach znajdzie je jego córka Miriam i udostępni Małgorzacie Płoszaj, a jedno z tych zdjęć trafi na okładkę jej debiutanckiej książki.
Miriam, emerytowana profesor socjologii, mieszkająca w Wielkiej Brytanii, przyjedzie w połowie maja do Rybnika. To dzięki niej możemy dziś oglądać zdjęcia Alfreda Glücksmanna na wystawie „Z rodzinnego albumu” prezentowanej w bibliotece. Są tu też inne zdjęcia wywiezione z Europy przez Theę Grauer i Lorę Zamury (obie z domu Priester). Większość z nich została wykonana w Rybniku, niektóre w trakcie wycieczek czy wakacji. Dotąd w rodzinnych albumach, teraz w dużych rozmiarach. Robią spore wrażenie. Graficznie wystawę opracował rybnicki artysta Lech Pierchała.
- Z wyjątkiem dzieci w szkole, oni faktycznie się uśmiechają - mówi o rybniczanach ze zdjęć Małgosia Płoszaj.
- Pewnie również dlatego, że aparat był wtedy cudem techniki, drogim sprzętem, więc jego posiadacz robił zdjęcia najczęściej w chwilach radosnych. Mamy tu więc fotografie z uroczystości rodzinnych: urodzin, wesel i zabaw. Alfred Glücksmann, którego rodzina wyprowadziła się z Rybnika w 1922 roku do Gliwic, robił stosunkowo dużo zdjęć i co dziwne, sporo pejzaży, których w tamtych czasach praktycznie się nie robiło. A on fotografował Rybnik - ulicę Chrobrego, wtedy Gimnazjalną, lasy nad Rudą, obecną ul. Miejską i ul. 3 Maja… Robił też zdjęcia swoim przyjaciołom, m.in. Fritzowi Aronade i Thei Priester - opowiada rybniczanka.
Na wystawie „Z rodzinnego albumu” znajdziemy też zdjęcia rybniczan z wyjazdów i wakacji - z Krynicy, Beskidów czy Tatr.
- Nie wszystkie zmieściły się na wystawie. Mam też zdjęcia z Wenecji, Locarno i kilku miejscowości w Alpach. Thea Priester wypoczywa na ławce w kurorcie nad Morzem Północnym, gdzie spędziła czas po trudnym porodzie - opowiada Małgorzata Płoszaj.
O cennych dla siebie rodzinnych zdjęciach opowiadał też Sławomir Pastuszka:
- Mam kilka pamiątek po moich przodkach: portrety moich prapradziadków, zdjęcie ślubne mojej prababci, zrobione w obozie internowania we Włoszech i najcenniejszą chyba dla mnie pamiątkę… Kiedy moja prababcia wsiadała do ostatniego statku wywożącego Żydów z okupowanej Europy, a właściwie do zezłomowanej łajby dostosowanej do żeglugi rzecznej, która mogła pomieścić 200 osób, a było ich ponad 750, dostała broszurkę z modlitwą za zmarłych rodziców. Mam ją do dziś - wspominał Sławomir Pastuszka.
Takich pasjonatów można słuchać godzinami, nic więc dziwnego, że nikt nie liczył upływającego czasu, a po zakończeniu spotkania jego uczestnicy wciąż chcieli rozmawiać z bohaterami wieczoru.
O górnośląskich Żydach w rybnickiej bibliotece
Piątkowy wieczór (28 kwietnia) spędziliśmy w towarzystwie przedwojennych rybniczan oraz dwójki pasjonatów, bez których nie poznalibyśmy losów wielu żydowskich rodzin. Mowa o rybniczance Małgorzacie Płoszaj i pszczynianinie Sławomirze Pastuszce, którzy spotkali się z mieszkańcami w rybnickiej bibliotece. Rozmawiała z nimi Aleksandra Klich, dyrektorka placówki, w której można już oglądać wystawę „Z rodzinnego albumu”.