Marek Szołtysek: Luty szyje buty
W najstarszej kronice Rybnika sprzed około 160 lat czytamy, że przykładowo w 1784 roku w naszym mieście było aż 20 warsztatów szewskich, czyli to nie luty w Rybniku szył buty. A zresztą to przysłowie nie może być stare, bo używa współczesnego określenia „buty”, a nie staropolskiego „trzewiki”, co na śląsku funkcjonuje w wersji regionalnej - „szczewiki”.
Buty dawniej były symbolem bogactwa, a nawet luksusu. Kiedy więc tylko to było możliwe, to ludzie szporowali, czyli oszczędzali buty i chodzili po bosoku, czyli boso. Przykładowo w dawnym Rybniku ludzie idący na mszę - szli właśnie boso, niosąc buty w rękach i obuwali się dopiero tuż pod kościołem. Z butami nawet związana jest najstarsza śląska anegdota. Bo około osiemset lat temu spowiednik nakazał patronce Śląska św. Jadwidze, aby się nadmiernie nie umartwiała chodząc boso - lecz by zimą nosiła buty. A ona go przechytrzyła i owszem nosiła buty, ale nie na nogach tylko w rękach.Wróćmy jednak do naszego przysłowia, które wyraźnie wskazuje, że w lutym - uważanym tradycyjnie jako najmroźniejszy miesiąc roku - buty musiały być koniecznie używane, by nie zamarznąć. Ale nawet wtedy dało się przeżyć bez butów. Ci bowiem, którzy ich nie mieli z powodu ubóstwa lub ci, którzy ich szporowali, to w mrozy, zwłaszcza lutowe mrozy - zakładali na nogi grube wełniane fuzekle, czyli skarpety, i na to drewniane trepy, czyli chodaki. A takie obuwie na beztydzień, czyli w tygodniu, co było dawniej w powszechnym użyciu.
Skoro więc jesteśmy przy temacie butów, to zróbmy małe zestawienie rodzajów dawnego obuwia, mającego regionalne nazwy, które czasami są jeszcze używane w Rybniku i na całym Śląsku:
TREPY, PANTOFLE - jakby klapki czy chodaki z drewnianą podeszwą, do której przymocowano skórzany lub materiałowy pasek. Używano tego dawniej przez cały rok, ale nie w niedzielę.
HOLCOK - rodzaj buta, który wygląda jak współczesne obuwie, ale podeszwę ma z drewna. Idący w holcokach byli słyszani przez odgłosy: klap, klap, klap…
HOLCBAJNY - tak na Śląsku mówiło się na całe drewniane nogi razem z butem, czyli chodzi o protezy nóg np. dla inwalidów wojennych czy górniczych.
GUMINIOKI, GUMIOKI - buty gumowe, gumowce zwane też po polsku - kaloszami. To obuwie stosunkowo nowe, bo zaczęli je produkować niecałe sto lat temu, gdy technologia produkcji gumy na to pozwoliła.
FILCOKI - to gumioki ocieplone od środka filcem. Stosowane są do dzisiaj np. przez budowlańców, by mieli suche i ciepłe nogi.
NARCIARY - różnego rodzaju buty dla narciarzy. Dzisiaj to obuwie specjalistyczne, dawniej były z twardą podeszwą, dające się przypiąć do nart przy pomocy sprężyny.
HOKAJERY - to różnego rodzaju dawne odmiany butów, do których dało się przypiąć łyżwy.
SZPANGSZUŁY - to eleganckie półbuty dla kobiet ze szpangami, czyli z ozdobnymi sprzączkami. Te sprzączki czy klamry były uważane za coś lepszego i piękniejszego niż forma wiązania butów na splatki, czyli sznurówki.
LAKSZUŁY - kiedy szpangszuły były polakierowane i błyszczące - to taka ich wersja była zwana lakszułami, a później lakierkami.
Oczywiście jest jeszcze wiele innych odmian „śląskiego obuwia”. Może nasi Czytelnicy sobie coś przypomną i nam o tym napiszą? Natomiast na koniec w związku z lutym i ogólnie z coraz bardziej obmierzłą już zimą przypomnijmy jeszcze, że w mrozy najlepiej w ciepłym domu chodzić sobie w wygodnych LACZACH, LACIACH lub LACZKACH, by tak dotrwać do wytęsknionego lata, kiedy można chodzić w ZANDALACH. A te sandały mają wiele zalet: są lekkie, noga się przeluftuje i można zaszporować na innych szczewikach i fuzeklach. A zatem: Byle do wiosny! Byle do lata!
Tekst i fotokopia: Marek Szołtysek