Strona główna/Aktualności/Historia/Marek Szołtysek: Antoniczkowy jubileusz

Marek Szołtysek: Antoniczkowy jubileusz

14.05.2023 Historia

Jaki Rok Jubileuszowy obchodzony jest teraz w Rybniku? O co chodzi z tym dwustuleciem żywego kultu rybnickiego Antoniczka? Przecież jego kult jest w Rybniku starodawny, czyli starszy niż jubileuszowy czas wskazujący na lata 1823-2023.

Marek Szołtysek: Antoniczkowy jubileuszOsiemset lat temu Antoni był uczonym i pobożnym zakonnikiem franciszkańskim z Portugalii, którego dzisiaj nazywa się Padewskim, bo we włoskiej Padwie działał i zmarł. Był za świętego uważany już za życia.

Uznawany jest za patrona m.in. dzieci, narzeczonych, małżeństwa, kobiet rodzących, podróżnych, ubogich oraz zagubionych w życiu. Jest często tak lubiany i proszony w modlitwie o pomoc, bo uznaje się go za jakoby najważniejszego po Bogu i Matce Boskiej.

Niektórych to dziwi. Ale czy można komuś zakazać kochać tego Świętego aż taką miłością? W istocie jego kult to fenomen w pobożności katolickiej, choć niewiele jest na świecie miast jak Rybnik - które swojego Antoniczka ma w wyjątkowej zocy, czyli w poszanowaniu.

Choć trzeba powiedzieć szczerze - nie wiemy, kiedy zaczęła się ta Antoniczkowa rybnicka miłość. Mówi się, że to zjawisko starodawne, ale dokumenty wyliczające najważniejsze sprzęty w najstarszym rybnickim kościele - jeszcze tym „na Górce” przy ul. Gliwickiej - nie wymieniają figury św. Antoniego. Owszem, przykładowo w 1688 roku wylicza się tam ołtarze Matki Boskiej, św. Michała, św. Anny i św. Jadwigi, a o Antonim ani słowa. Ale może już wtedy od stu albo więcej lat. Jego figura stała gdzieś pod chórem albo wisiała na ścianie. Ludzie czcili tam Świętego, ale wizytator kościelny spisał tylko ołtarze. Jedno jest pewne.

W związku z rozpoczęciem w 1798 roku budowy nowego kościoła w Rybniku pod wezwaniem Matki Boskiej Bolesnej - kult Antoniczka musiał osłabnąć. Dlaczego? Bo zrobiło się zamieszanie, gdy stopniowo wyburzano kościół „na Górce”, używając starych cegieł do nowej świątyni. A gdy ją ukończono w 1801 roku - Antoniczka tam nie przeniesiono, zostawiając go gdzieś „za szafą” w prezbiterium kościoła „na Górce”, zamienionego wtedy w kaplicę cmentarną.

Ale przyszła zmiana. W południe 12 czerwca 1822 roku, gdy na Rynku w Wodzisławiu trwał jarmark, z nieznanych powodów zapaliła się jakaś stodoła. Ponieważ wiał silny wiatr, to płomienie błyskawicznie opanowały miasto. Ogień rozprzestrzeniał się tak szybko, że nawet kupcy na rynku nie zdążyli uratować ze straganów swoich towarów. Spłonął cały Wodzisław. Następnego dnia zdesperowani wodzisławscy pogorzelcy pojawili się w Rybniku. Prosili o pomoc. Był wtedy czwartek 13 czerwca 1822 roku, czyli święto św. Antoniego.

Wówczas rybniczanie uzmysłowili sobie, jak kruche jest życie i majątek. Rozpowszechnił się wtedy pogląd, iż może podobna tragedia ominęła Rybnik za sprawą św. Antoniego, zapomnianego patrona. Uświadomiono sobie, że w starej kaplicy „na Górce” jest zakurzona pradawna figura Antoniczka z Dzieciątkiem Jezus. Wtedy spontanicznie postanowiono wybudować Świętemu osobną kapliczkę. To trwało.

Szukano lokalizacji, zbierano pieniądze i załatwiano budowlane zgody. Inicjatywę doprowadzono do końca. Ostatecznie budowlę postawiono na rozwidleniu ulicy Żorskiej i Mikołowskiej (dzisiaj stoi tam figura papieża). Było to w 1823 roku. W tej nowej kapliczce umieszczono figurę zapomnianego Antoniczka i rozpoczęła się tradycja procesjonalnego obnoszenia jej po mieście w odpustowe dni.

Ten patron stawał się dla Rybnika tak ważny, że z czasem wybudowano w mieście największy na Górnym Śląsku kościół pod wezwaniem - oczywiście - św. Antoniego. Wówczas do tego „nowego kościoła” we wrześniu 1907 roku przeniesiono figurę Antoniczka. Kluczowy jednak dla żywego kultu tego patrona jest ów rok 1823. Dlatego mamy w tym roku jubileusz 200-lecia żywego kultu patrona Rybnika. To jednak nie koniec Antoniczkowego świętowania, bo już w 2031 roku będzie 800-lecie jego śmierci - pardon - przejścia do nieba. Tylko czy przez te najbliższe 8 lat - w tych trudnych czasach - rybniczanie nie zagubią wiary i pobożności? Ale w końcu mają Antoniczka, patrona od rzeczy zgubionych!

Publicysta
Marek Szołtysek
do góry