Siedziba rybnickiej biblioteki ma 35 lat
35 lat temu biblioteka przeniosła się do nowo wybudowanej siedziby. Wcześniej książnica mieszcząca się przy ówczesnej ul. Rewolucji Październikowej borykała się z trudnościami lokalowymi. W 1981 roku na 120 m2 mieściło się prawie 51 tys. książek, a wypełnione po brzegi regały sięgały sufitów i zagrażały bezpieczeństwu czytelników i bibliotekarzy. Trzeba było rozdzielić księgozbiór... Nic więc dziwnego, że dyrekcja i władze miasta czyniły starania o budowę nowej biblioteki.
Jak czytamy w archiwalnych opracowaniach: dzięki przychylności wielu ludzi, m.in. ówczesnego wojewody katowickiego gen. Romana Paszkowskiego, przystąpiono w 1985 roku do realizacji tej inwestycji. Głównym projektantem obiektu był Marian Skałkowski, założenia programowe przygotowała ówczesna dyrektorka Elżbieta Soroczan, zaś generalnym wykonawcą było Rybnickie Przedsiębiorstwo Budowlano-Montażowe PEBEROW. Oddanie do użytku nowego budynku Miejskiej Biblioteki Publicznej przy ul. Szafranka 7 połączone z nadaniem jej imienia Konstantego Prusa, nastąpiło 28 marca 1989 roku. Ten nowoczesny obiekt o powierzchni całkowitej 3900 m2 znacznie podniósł standard świadczonych usług, a wejście do biblioteki od strony wschodniej jest przystosowane do czytelników niepełnosprawnych.
Tyle kroniki, a jak wspominają tamten moment dwie bibliotekarki do dziś pracujące w bibliotece?
Maria Gryt (w bibliotece pracuje od 1985 roku, obecnie w Informatorium):
Gdy rozpoczęła się budowa nowej biblioteki pracowałam w bibliotecznej filii nr 3 przy ulicy Kościuszki, gdzie dziś mieści się punkt terenowy Ośrodka Pomocy Społecznej. Samej budowy nie pamiętam i zupełnie nie kojarzę placu budowy, ale doskonale zapamiętałam czas, w którym budynek oddano do użytku, bo pomagaliśmy w jego urządzaniu. Angażowali się nie tylko pracownicy biblioteki głównej, ale wszyscy pracownicy filii - układaliśmy książki na półkach, urządzaliśmy czytelnię, tworzyliśmy katalog… W 1991 roku biblioteczna filia nr 3 przy ulicy Kościuszki, która mieściła się zbyt blisko siedziby, została zamknięta, jej księgozbiór włączono do biblioteki głównej, a ja zostałam przeniesiona do filii nr 13 w Niedobczycach. Dwa lata później rozpoczęłam pracę w budynku głównym, w Informatorium, w którym pracuję do dziś.
Zazwyczaj budynki bibliotek to były niepozorne klocki - rybnicki obiekt na tamte czasy bardzo się wyróżniał. Po latach gnieżdżenia się w małych pomieszczeniach nowe przestrzenie robiły spore wrażenie. Rozmach, nowoczesność, przestrzeń - nic dziwnego, że przyjeżdżały wycieczki, by oglądać naszą bibliotekę. A było co oglądać, bo oprócz wypożyczalni i czytelni pojawiła się też sala widowiskowa, było miejsce do urządzania wystaw plastycznych, czytelnia prasy… To było coś wyjątkowego.
Cecylia Szulik (w bibliotece pracuje od 1980 roku, obecnie w dziale: gromadzenia i opracowania zbiorów):
Przed przeprowadzką do nowej siedziby biblioteki pracowałam w budynku przy ul. Powstańców 34 w dziale gromadzenia i opracowania zbiorów, ale pracę zaczynałam w wypożyczalni dla dorosłych, mieszczącej się wtedy przy ul. Rewolucji Październikowej. Zawsze bardzo dużo czytałam i pamiętam tamten zachwyt z faktu, że mam tyle książek na wyciągnięcie ręki, choć oczywiście ówczesny rynek wydawniczy był uboższy i w niczym nie przypominał tego dzisiejszego. Niezwykle popularna wtedy „Sztuka kochania” praktycznie była nieosiągalna w naszej wypożyczalni, bo wypożyczający niechętnie ją zwracali… Nie było też tylu tytułów prasowych co dziś, a były to czasy, w których do biblioteki i na jej filie trafiała też prasa radziecka, m.in. „Sputnik” i „Prawda”. W budynku wypożyczalni nie było czytelni prasy, bo nie było odpowiednich warunków. Do jednego biurka przypisane były cztery osoby, regały sięgały sufitu i stały nawet na zapleczu, więc czytelnicy mieli ograniczony dostęp do półek z książkami, również ze względu na ich bezpieczeństwo. Pojawił się nawet napis: „Książki podaje bibliotekarz”.
Dlatego tak wielką odmianą był nowy budynek, poziomowy, z czytelnią i wypożyczalnią i przestronnym oddziałem dziecięcym.
I co najważniejsze - to był wreszcie nasz budynek - siedziba z prawdziwego zdarzenia, która nie była „doklejona” do innego miejsca. Tutaj wreszcie mieliśmy poczucie, że jesteśmy w bibliotece.
Pamiętam wizytę w tym budynku, gdy był jeszcze w stanie surowym. Dookoła było sporo błota, wiadomo - trwała budowa, ale pamiętam również nasz zachwyt, który wzbudziły… dziury na windę towarową, bo oznaczała ona większy komfort naszej pracy. Szkoda tylko, że od razu nie powstała też winda osobowa. Niewątpliwym atutem tego budynku była przestrzeń, bo kolorystyka ścian czy wyposażenia zawsze jest kwestią gustu, a w tamtych czasach pewnie przede wszystkim dostępności towaru - malowano tym, co akurat było na rynku, a było przecież tak niewiele. Podczas przeprowadzki miałyśmy męskie wsparcie, bo w bibliotece zatrudnionych było kilku panów, ale z budynku przy ul. Powstańców do nowej siedziby nie zabieraliśmy mebli. Były nam potrzebne nowe duże biurka, bo rozkładając książki do katalogowania, a potem pakowania na filie, przydawało się jak najwięcej miejsca.
Dziś trudno uwierzyć, że wcześniej do dyspozycji czterech osób z naszego działu był jeden kalkulator, pisało się ręcznie przez kalkę, a z czasem na dwóch maszynach do pisania, w tym jednej niemieckiej, zabytkowej, a wyjazdowe zakupy książek dotyczyły dzieł Lenina, po które trzeba było jeździć do Katowic. Takie to były czasy, a dziś nasza placówka swoją przestrzenią i wrażeniem, jakie robi już od wejścia, może konkurować z Biblioteką Śląską.