Strona główna/Aktualności/Jeżech z Rybnika/Raper Morfeusz o muzyce, pasjach i losach więźniów z (..)

Raper Morfeusz o muzyce, pasjach i losach więźniów z Auschwitz

14.05.2024 Nasz wywiad działa

Dawid Halszka znany również jako Morfeusz, to 26-letni raper z Syryni, który nie boi się podejmować trudnych tematów. W serii utworów "Dzienniczek Janka" opowiedział historie więźniów z obozów Auschwitz - Birkenau, widzianą oczami małego chłopca.

Z muzyką ma do czynienia od najmłodszych lat, ale przygodę z rapem rozpoczął dopiero w 2022 roku. “To był czysty przypadek” - przyznaje. Pierwszy hip-hopowy utwór stworzył pod darmowy podkład z YouTube. Reakcja słuchaczy była tak pozytywna, że postanowił podążać tą drogą dalej. Dawid Halszka dotychczas nagrał 12 piosenek i obecnie pracuje nad dwoma płytami: “Dzienniczek Janka” i “Kraina Snów”. W najbliższy weekend, 18 maja o godz. 17:00, zagra koncert w Halo! Rybnik.

Dawid Halszka rozpoczął swoją przygodę z rapem, tworząc utwór pod darmowy podkład z YouTube. Zdj. archiwum prywatne

Jakie były twoje pierwsze doświadczenia z muzyką? Czy rapowanie było zawsze twoją pasją, czy odkryłeś ją przypadkiem?

Mój tata często słuchał muzyki. Miał też nagrany koncert zespołu Rammstein. Gdy jako 10-letnie dziecko zobaczyłem, co się dzieje na scenie - te wszystkie ognie, wybuchy, jakieś skrzydła, głośna i dobra muzyka - to mnie zafascynowało i zostało ze mną na dłużej. Kolejną osobą był mój dziadek, ze strony taty, który również był muzykalny. Całe życie śpiewał w chórze. Na stare lata chciał sobie przypomnieć muzykę i kupił gitarę klasyczną. Niestety ręce miał już nie takie jak w młodości i nie było mu dane na niej grać. Leżała zapomniana w szafie. Podczas jakiejś rodzinnej imprezy, wziąłem instrument i zacząłem udawać, że potrafię grać. Spodobało mi się. Rodzice również to zauważyli, więc kupili mi pierwszą gitarę za jakieś 100 złotych. Zapisali mnie na lekcje gry i tak się zaczęło.

Gitara i muzyka rockowa to zupełnie inne klimaty niż hip-hop. Skąd się wzięło zainteresowanie rapem?

Moja przygoda z muzyką trwa już dobre 15 lat, a od 10 lat gram na scenie. Zawsze były to klimaty rockowo metalowe. Z rapem wyszło totalnie przez przypadek jakieś 2 lata temu. Wziąłem darmowy podkład z YouTube'a i spróbowałem do niego zarapować. Nagranie wysłałem bratu. On na to "Świetne! Czemu to ma tylko półtorej minuty?". Stwierdziłem, że nagram więcej. Jednak nie chciałem już korzystać z darmowych bitów z YouTube'a. Napisałem więc do znajomego, który takie bity tworzy. Podesłał mi kilka podkładów, wybrałem jeden i tak powstał pierwszy utwór "Witaj w piekle", który opowiada o Auschwitz. Tak zaczęła się historia Janka.

Kim jest tytułowy Janek?

Janek jest postacią fikcyjną. Nie mam pojęcia skąd się wziął. Umieściłem go w autentycznych wydarzeniach i miejscach. Na płycie są poruszane wątki postaci historycznych, takich jak Tadeusz Pietrzykowski, bokser oświęcimski znany jako “Teddy”, czy Maksymilian Kolbe. Niektóre historie i wydarzenia są prawdziwe, ale sama postać Janka jest fikcyjna. Co nie znaczy, że nie może wzruszyć i przekazać jakiegoś ładunku emocjonalnego, bo to robi na pewno.

Jaka jest jego historia?

W pierwszym utworze dowiadujemy się, że Janek razem z ojcem przy okazji łapanki zostają wywiezieni czarną furgonetką do Oświęcimia. Krótko po trafieniu do obozu jego ojciec ginie. Zostaje zabrany pod prysznic, czyli do komory gazowej. Tu troszkę się zasugerowałem historią Korczaka, który trafił do obozu razem z dziećmi i mówił im, że to są tylko wakacje. Janek traci ojca. W kolejnej piosence próbuje się odnaleźć w obozowej rzeczywistości. Poznaje Maksymiliana Kolbe i boksera Teddy’ego. Opowiada ich historie. W kolejnym utworze, podczas snu, wydaje mu się, że sam umarł, trafił do nieba i tam spotyka ojca. Okazuje się, że to nieprawda i się budzi. Ostatni utwór opowiada o głównym bohaterze już po wyjściu z obozu. Nadal mu coś w duszy gra, wciąż ma ranę na sercu, ale stara się radzić z tym przy pomocy muzyki, którą kocha i do której śpiewa.

Okładka EP-ki „Dzienniczek Janka”, która jest zbiorem czterech utworów opisujących historie z obozów Auschwitz Birkenau.

Co sprawiło, że postanowiłeś poruszyć historie z obozów koncentracyjnych?

Nie mam pojęcia. To stało się samo. Zawsze kiedy ktoś mnie pyta, jak to się dzieje, że takie teksty powstają, to odpowiadam, że nie wiem. To wygląda tak, że dostaję podkład, siadam do niego i utwory same się zaczynają pisać. Nie mam planu na to, o czym będzie dana piosenka. To nie działa tak, że przykładowo dzisiaj napiszę, że jest piękna pogoda i powstanie z tego utwór. Głowa sama mi dyktuje co mam napisać.

Jak radziłeś sobie z emocjonalnym obciążeniem tworząc muzykę na temat tak tragicznych wydarzeń?

Podczas pisania i nagrywania nie czułem, że ta historia waży tyle, że nie jestem w stanie jej unieść. Ona ze mnie wypłynęła. Emocje pojawiły się dopiero kiedy napisałem całość i zacząłem te utwory prezentować. Wtedy muszę sobie z nimi radzić. Przy samym procesie twórczym tego nie było. To jest dość ciekawe, bo faktycznie kiedy wychodzę na scenę i chcę dać ludziom pełne spektrum emocji to muszę się wczuć. To powoduje, że przy dłuższym śpiewaniu o tak ciężkich tematach, muszę się na chwilę wyalienować. Po koncercie potrzebuję z 10-15 minut żeby się uspokoić i wtedy mogę rozmawiać z ludźmi.

Czy istnieją inne tematy lub historie, które chciałbyś poruszyć w swojej muzyce w przyszłości?

To jest ciekawe pytanie, bo mogę chcieć poruszyć wiele tematów, jednak to nie ja piszę, tylko moja głowa. Więc nawet jak sobie coś zaplanuję, to plan może po prostu nie wyjść. Niemniej jednak gdybym miał władzę nad tym, to chciałbym napisać o książkach, literaturze, czyli o mojej drugiej pasji.

Książki pasjonują Dawida równie mocno co muzyka. Zdj. archiwum prywatne

Czy książki fascynują Cię równie mocno co muzyka?

Tak. Najmocniej interesuje mnie literatura fantastyczna. Książkami również zaraził mnie tata, który sporo czytał. Bardzo lubię kolekcjonować książki, szczególnie te w twardej oprawie. Stoją u mnie na półce i czytam je nieraz po pięć razy. Moją ulubioną książką jest “Pan Lodowego Ogrodu” autorstwa Grzędowicza. W swojej muzyce staram się przemycić trochę rzeczy, które mnie fascynują. Na przykład w piosence “Czas bohaterów” śmierć Korczaka udało mi się opisać jako odejście w Szarą przystań, czyli miejsce, do którego odchodzą elfy z Władcy Pierścieni.

Jak wygląda twój proces twórczy podczas pisania tekstów i komponowania muzyki?

Dostaję od znajomego podkłady muzyczne, które przesłuchuję i wybieram te, które mi się podobają. Czasem zdarza się, że podkład bardzo mi się podoba, ale moja wena nie zgrywa mi się z nim więc muszę odpuścić. Jeżeli podkład mi pasuje to wrzucam go w program muzyczny i próbuję coś do niego nagrać. Mam przed sobą kartkę papieru, ulubiony długopis i zaczynam coś śpiewać bez przygotowania. Pierwsze słowa, które się pojawią zazwyczaj nadają rytm całemu utworowi. Reszta to po prostu rymy. Staram się nie płynąć cały czas na jednym monotonnym dźwięku, tylko trochę żonglować tymi emocjami, żeby zaciekawić słuchacza, a nie robić pogrzebu. Myślę, że to się udaje.

Czy masz jakieś ulubione utwory z twojej dotychczasowej dyskografii?

Mam taki utwór, którego najczęściej słucham. Jest to piosenka z nowej płyty, która jeszcze się nie ukazała, więc nikt go jeszcze nie słyszał, oprócz znajomych. Piosenka ma tytuł "Łapacze snów". To jest moje exegi monumentum, mój pomnik jako artysty. Coś, co po śmierci zostanie po mnie. Jest tam refleksja nad tym, że kiedyś wszyscy odejdziemy i trzeba będzie spojrzeć na siebie w lustrze i zadać sobie pytanie czy było ok, czy jednak nie. Ten utwór jest bardzo spokojny, a na końcu jest taki wybuch emocji. Chyba to mnie przekonuje w nim najbardziej.

26-latek wygrał konkurs “WyRAPuj Siebie” zorganizowany przez Stowarzyszenie Muzyczne Youth Music Capable Association z Rybnika i Dom Kultury Boguszowice. Zdj. archiwum prywatne

Niedawno wygrałeś konkurs “WyRAPuj Siebie” zorganizowany przez Stowarzyszenie Muzyczne YMCA i rybnicki Dom Kultury Boguszowice. Jakie są Twoje wrażenia po wygranej?

Generalnie świetna inicjatywa. Tu się należą ukłony w stronę organizatorów Stowarzyszenia Muzycznego YMCA. Nie było wiadomo, czy w ogóle ten konkurs się odbędzie, ponieważ żona Tomka, jednego z organizatorów, miała udar. Konkurs na szczęście się odbył i to na naprawdę na wysokim poziomie, zarówno od strony technicznej, akustycznej jak i jury dopisało. Wszystko bardzo mi się podobało. Zaskoczyła mnie świetna atmosfera. Wszyscy się poznaliśmy, każdy życzył innym powodzenia, nieraz nawet ze sceny. Zbudowaliśmy taką małą społeczność, dalej utrzymujemy ze sobą kontakt i śledzimy siebie nawzajem. Najczęściej rozmawiam z Arielem Gierkiem, który zdobył drugie miejsce. Pozdrawiam go, chłopak ma talent.

Jakie są największe wyzwania, z jakimi musisz się zmierzyć jako młody artysta, próbujący znaleźć swoje miejsce w przemyśle muzycznym?

Myślę, że wszystko jest do przeskoczenia. Wydaje mi się, że jednym z wyzwań jest kwestia finansowa, ponieważ zarówno nagrania, jak i organizacja koncertów, materiały promocyjne typu plakaty itd. - to wszystko kosztuje niemałe pieniądze. Trzeba więc pogodzić pracę z hobby, na które naprawdę dużo pieniędzy można wydać. A jak się biorę za coś na poważnie, to są to też poważne pieniądze.

Kolejnym bardzo fajnym wyzwaniem jest zebranie rzeszy odbiorców. Początki są takie, że nikt o Tobie nie wie i nikt Cię nie słucha, bo po prostu Cię nie widać. Trzeba się więc troszkę pokazać w różnych miejscach, żeby ludzi zebrać i przekonać ich czymś do siebie. Dla mnie jest to też weryfikacja tego, czy to co robię ma sens. Jeżeli moja twórczość się spodoba, to ludzie się znajdą prędzej czy później. Jeżeli jest do niczego, to ich nie będzie.

Jakie są twoje cele jako artysty na przyszłość?

Planuję wydać album "Dzienniczek Janka", o którym rozmawialiśmy wcześniej. Premiera jest ustalona na 14 czerwca. Jest to symboliczna data, ponieważ tego dnia miał miejsce pierwszy masowy wywóz więźniów do Auschwitz. Krótko po niej pojawi się płyta pod tytułem "Kraina snów", nad którą pracuje. Nowa płyta jest już w zasadzie gotowa, ale nie odpuściłbym sobie odświeżenia i nagrania profesjonalnie w studio Dzienniczka Janka.

W najbliższym czasie planuję preorder bluz, może także koszulek. Samodzielnie stworzyłem przepiękne, moim skromnym zdaniem, grafiki przedstawiające łapacze snów. Startujemy też z koncertami. W sobotę, 18 maja, zagram koncert w Halo! Rybnik. Wstęp jest wolny. Zaprezentuję tam dwa utwory z "Dzienniczka Janka", kilka przedpremierowych z "Krainy snów" i parę luźnych, które szukają dla siebie miejsca. Trochę mnie przeraża, że jest tam tak mało przestrzeni, ponieważ Punkt Informacji Miejskiej pomieści może z 30 osób. Miałem taką misję, aby przyprowadzić 50 osób. Jeśli to się uda to po prostu będzie fajnie. Halo! Rybnik jest blisko rynku więc będzie widać, że coś się dzieje, gra muzyka i jest dużo ludzi. I na tym mi zależy.

W najbliższy weekend, 18 maja o godz. 17:00, Morfeusz zagra koncert w Halo! Rybnik.

dziennikarz
Dominika R
do góry