Tajemnica chwałowickiego zamku
Różne fragmenty pejzażu Chwałowic widoczne są na jednej z pocztówek wykonanych przed pierwszą wojną światową. Poza kopalnią, szkołą, czy sklepami jest tam również spory budynek opisany jako schloss, czyli zamek. Stoi przed nim mężczyzna trzymający rower, obok niego inni, a w jednym z okiem można dostrzec dzieci. W zbiorowej pamięci mieszkańców Chwałowic nie zachowało się jakiekolwiek wspomnienie o chwałowickim zamku, więc uważano, że jego zdjęcie umieszczono na widokówce pomyłkowo. Okazuje się jednak, że jest ona wiarygodnym świadectwem przeszłości Chwałowic.
W opolskim archiwum znajduje się mapa terenu Chwałowic z roku 1859. Zaznaczono na niej pola i folwark, na terenie którego na początku XX wieku powstała kopalnia G. Donnersmarcka. Trzyskrzydłowy budynek na wspomnianej mapie jest prawie na pewno schlossem z widokówki Chwałowic. Część tego dużego budynku funkcjonowała przed wojną jako willa dyrektora kopalni, którą strawił pożar na początku XXI wieku. Budynek ten na mapie jest zaznaczony na czerwono, podobnie jak inny w głębi folwarku. Ten drugi, po wielu przeróbkach stoi po dziś dzień na terenie kopalni i w żaden sposób nie olśniewa pięknem, co nie zmienia faktu, że jest najstarszy w dzielnicy.
O budynkach zamku wspomina A. Nowack pisząc, że powstał on w połowie XIX wieku na zlecenie landrata po to, by zapewnić dach nad głową i opiekę sierotom, które pojawiły się po zarazie tyfusu w latach 1847-1848. Informację tę potwierdza kronikarz księcia raciborskiego A. Potthast, pisząc, że od 1848 roku wskutek działań nadprezydenta Wrocławia Johanna Eduarda von Schleinitza, opieką otoczono tysiąc dwieście dzieci. Chłopców pomiędzy dziesiątym a szesnastym rokiem życia umieszczono w zakładach rolniczo-wychowawczych w Popielowie, Biertułtowach, Chwałowicach, Georgenflur, Ćwiklicach i Starej Wsi. Chwałowicki ośrodek istniał do 1860 roku.
Sporo informacji o funkcjonowaniu ośrodka rolniczo-wychowawczego znajduje się w raporcie z pożaru, który miał tam miejsce w 1852 roku. Sporządził go Johann Eduard von Schleinitz, który w raporcie opisuje wydarzenie z 30 na 31 marca 1852 roku. Tej nocy w rolniczym zakładzie opiekuńczym dla sierot doszło do brzemiennego w skutki pożaru, którego sprawcą był jeden z nastoletnich podopiecznych - Joseph Kuczera z Turzyczek, obecnej dzielnicy Wodzisławia Śląskiego. Przesłuchiwany później chłopiec miał na swoim koncie trzy ucieczki z zakładu wychowawczego. Twierdził, że wielokrotnie prosił nauczyciela Lipińskiego o zgodę na odwiedzenie ojczyma. Nauczyciel nie wyrażał zgody, co sprawiło, że podopieczny postanowił wywołać pożar i zamieszanie w ośrodku, które pomogłoby mu w ucieczce. Twierdził, że nie chciał doprowadzić do zniszczeń, a jedynie wywołać zamieszanie.
Pożar wybuchł 30 marca o godzinie 10.15 na strychu, na którym podopieczny zaprószył ogień. Kiedy płomienie się rozprzestrzeniły, wychowanek podjął próbę ucieczki, lecz z czasem go złapano i przekazano prokuratorowi. Pożar ugasili strażacy z Chwałowic i pobliskiego Popielowa.
Raport pruskiego urzędnika określa straty placówki w postaci częściowego zniszczenia trzech części budynku. Opis wydarzenia pozwala określić strukturę i charakter placówki, w której przebywało 99 osieroconych chłopców. Posiadała ona część sypialną, szpital i szkołę, w której podopieczni uczyli się pracy w rolnictwie. Poza tym na terenie placówki znajdowały się zabudowania gospodarcze dla koni i krów. Raport określa również, że w pobliskim Popielowie i Biertułtowach znajdowały się inne zakłady opiekuńczo-wychowawcze, do których po pożarze przeniesiono część podopiecznych - 31 chłopców do Popielowa, a 28 - do Biertułtów. Zakład w Chwałowicach był ubezpieczony w firmie Aachen Münchener, a straty wyceniono na 5830 talarów, w tym straty głównego budynku - na 3850 talarów, szpitala - 1750, a warsztatów - 180. Opisywaną placówką w Chwałowicach zarządzał ksiądz Polomski.
Na mapie z 1859 roku cześć budynków ośrodka zaznaczono na czarno. Być może oznacza to, że budynki zostały wskutek zniszczeń po pożarze przeznaczone do wyburzenia, co z czasem nastąpiło. Warto podkreślić, że w opisywanych budynkach, po ustaniu działalności ośrodka, mieszkał zarządca Jarosław Czarnecki wraz z córką i swoim zięciem, Franzem Hoffmannem, który był autorem popularnych powieści edukacyjnych dla młodzieży.
Autor: Jan Krajczok.