Lato z maszketami
Lata lecą, a pewne rzeczy się nie zmieniają. Lody, gofry, słodkie napoje - były, są i pewnie będą - hitami lata jak Polska długa i szeroka, nie tylko w nadmorskich i górskich kurortach czy podczas festynów.
W PRL-u rybniczanie wypoczywający w Kamieniu, by przekąsić małe co nieco, musieli swoje odstać, bo wprawdzie stoiska były, ale nie tyle, ile dziś na deptakach prowadzących choćby do plaży. A co kiedyś kupowano latem najchętniej?
Lody bambino, ale też gofry z owocami i placki na słono i słodko, a w upalne dni na ulicach serwowano „gruźliczankę”, czyli wodę sodową z sokiem lub bez, sprzedawaną z saturatorów. Podawano ją w szklanych „musztardówkach”, które sprzedawca - o zgrozo! - jedynie opłukiwał po każdym kliencie, stąd jej potoczna nazwa.
Swoich fanów miała też oranżada, najczęściej żółta i czerwona, nie tylko ta w szklanej butelce, ale czasem w woreczku ze słomką, a czasem po prostu w proszku, którą z jadało s ię w prost z paczuszki lub dłoni, niekoniecznie czystej.
Sproszkowana oranżada, ale też jedzone na sucho Vibovit i mleko w proszku, podobnie jak guma Donald i kultowe Lentilki, były hitami wśród ówczesnych dzieciaków, które z kluczami na szyjach spędzały wakacje również pod trzepakiem.
Autor: (S)
Zdjęcia fotoreportera Zenona Kellera ze zbiorów Muzeum im. o. E. Drobnego w Rybniku