Rybnik nie jest gorszy od Wrocławia
O przyszłym parku kulturowym, który ma powstać w Rybniku, rozmawiamy z dr. Henrykiem Mercikiem, architektem, wykładowcą akademickim i samorządowcem, który został nowym miejskim konserwatorem zabytków w Rybniku.
Był Pan pomysłodawcą utworzenia Muzeum Hutnictwa w Chorzowie. Choć w Rybniku nie brakuje „placówek muzealnych”, niektórzy twierdzą, że przydałoby się tu jeszcze muzeum Huty Silesia. Co Pan na to?
Jestem głęboko przekonany, że każde miasto z ambicjami powinno w jakiś sposób eksponować swoje korzenie. Turystyka opiera się na zabytkach i prostych skojarzeniach. Paryż kojarzy się z wieżą Eiffla, Rzym z Koloseum, Watykan z bazyliką św. Piotra. Są miasta, które mają bogaty repertuar tych skojarzeń, a im jest ich więcej, tym lepiej. Przez lata starałem się, by w Chorzowie powstało Muzeum Hutnictwa i to się udało. Chorzów odniósł się bezpośrednio do swoich przemysłowych, a przede wszystkim hutniczych korzeni. I podobnie Rybnik, w moim przekonaniu powinien odnosić się nie tylko do historycznego założenia Śródmieścia, ale też do przemysłowej historii. Co zresztą już się dzieje, bo kopalnia Ignacy jest odniesieniem silnym, które zaczyna od grywać wiodącą rolę. Drugim ważnym, ale nieco innym odniesieniem jest zespół dawnego szpitala Juliusz, który kojarzy miasto z medycyną. Czy to wystarczy? Patrząc na liczbę istniejących tu zabytków poprzemysłowych, uważam, że Rybnik powinien pójść jeszcze dalej. Nie można się odnieść tylko do jednej nogi, na której stał rybnicki przemysł. Huta Silesia z osiedlem patronackim to niejako drugi filar, który wielu ludziom i to w całej Polsce bardzo mocno kojarzy się z Rybnikiem.
Z miastem kojarzą się produkowane tu niegdyś lodówki i garnki, które wciąż można znaleźć w wielu kuchniach. To mocne, bardzo rybnickie i bardzo pozytywne skojarzenie. Dlatego uważam, że Huta Silesia jak najbardziej zasługuje na wyeksponowanie.
Oczywiście jest jeszcze kilka obiektów w Rybniku, które zasługiwałyby na uwagę, np. stary młyn - fantastyczny obiekt w sensie porządkowania przestrzeni tej części centrum, w postaci dominanty w formie charakterystycznej wieży. Historia Rybnika była bardzo dynamiczna, przemysł wyzwolił tu jakąś niesamowitą energię. I trzeba tym grać. A odniesienie do przemysłowej historii - co pokazuje przykład chociażby Łodzi - procentuje.
Wspomniał Pan o osiedlu patronackim Huty Silesia na Paruszowcu. W jednym ze starych familoków powstają nowe mieszkania. To trudna inwestycja, jak wszystkie próby włożenia czegoś nowego w stare. Czy warto wydawać na to duże pieniądze?
Rodzi się fundamentalne pytanie - czym jest architektura? Witruwiusz mówił, że architektura ma być piękna, trwała i użyteczna. Nie wystarczy, że jest świadectwem całej burzliwej historii, musi być także użyteczna. Bo życie obiektu zależy od tego, czy ma funkcję, więc jeżeli chcemy ocalić zabytki, powinniśmy dbać o to, by ją miały. W kwestii ochrony zabytków nie powinniśmy przeliczać wszystkiego na pieniądze w tak prosty sposób.
Taniej i łatwiej byłoby zrównać z ziemią i postawić od nowa…
Tak, byłoby taniej, ale wówczas gdzie będzie sól tej ziemi? Jeśli zrównamy z ziemią, to czym będzie się Rybnik wyróżniał, o czym będzie opowiadał następnym pokoleniom? Przestrzeń opowiada historię.
Osiedla robotnicze są bezcenne dla Rybnika. Dość późno ich wartość została dostrzeżona. To nie jest tylko familok. To jest przekaz o tym, jak ludzie żyli kiedyś, jaka była śląska kultura.
To wszystko, co znamy z filmów Kutza, dzieje się w familoku. To, co pokazują też inne filmy czy sztuki „Grzeszny żywot Franciszka Buły” czy „Cholonek” - wszystko, co opowiedziano o Śląsku, dzieje się w familoku. To osiedle robotnicze, ceglane z dbałością o detal, o przestrzeń, nawet z jego chlewikami to rzecz bezcenna, ona opowiada o naszej tożsamości, tworzeniu się kultury języka, kulinarnej, obyczajów, sposobu życia.
Natomiast oczywiście nikt nie będzie żył tak, jak żyło się tu 100 lat temu, ale nie ma przeszkód, by w tych budynkach nadal mieszkać. Architektura osiedli robotniczych jest dość elastyczna. Pisałem na ten temat pracę doktorską i miałem doświadczenia w Rudzie Śląskiej, gdzie zrewitalizowaliśmy kilka osiedli z bardzo dobrym skutkiem. Proszę spojrzeć, jak Katowice, niezbyt świadomie, ale potrafiły zagrać Nikiszowcem. Nie ma co mówić, że Paruszowiec jest gorszy, nie jest gorszy, jest inny. Podobnie z osiedlem kopalni Rymer - to fantastyczne zespoły, one są inne, w żadnym stopniu nie są gorsze. Trzeba myśleć całą przestrzenią, tak jak się myśli na Nikiszowcu. Jeśli podwyższy się tam standard, to ludzie młodzi tam przyjdą.
Na Nikiszu mieszkania są w cenie…
Nikisz stał się mekką hipsterów, jest bardzo modny. Ale Nikisz nie jest wyjątkiem. W Rudzie Śląskiej jest osiedle Karol Emanuel, popularne „Karmańskie”, gdzie prostymi zabiegami - uporządkowaniem przestrzeni, podwórek, renowacjami, udało się tam sprowadzić młodych ludzi, którzy nie poszukują mieszkań 100- czy 200-metrowych albo domu, tylko po prostu chcą mieszkać w klimatycznym miejscu. Bo klimat jest tam dużo lepszy niż w niektórych osiedlach współczesnych. Warto to robić. Osiedla robotnicze muszą odzyskać całe spektrum swoich funkcji. To muszą być miejsca nie tylko do spania i życia, ale też do odwiedzania.
Jednym z Pana zadań będzie przygotowanie parku kulturowego. Potrzebujemy go w Rybniku?
Oczywiście, bo park kulturowy to szansa dla miasta. W przeciwieństwie do tradycyjnego wpisu do rejestru, który chroni pojedynczy zabytek, park kulturowy pozwala całościowo chronić i porządkować jakiś wyjątkowy obszar miasta, w którym przenika się ciekawa architektura, zieleń, obiekty zabytkowe i współczesne. To ma być taka forma, która da nie tylko możliwość hamowania jakichś złych procesów dla substancji zabytkowej, ale przede wszystkim elastycznego rozwoju przy poszanowaniu całego wyjątkowego dziedzictwa. Wreszcie park kulturowy w przeciwieństwie do wpisu do rejestru, gdzie o wszystkim decyduje urzędnik państwowy, jest bardzo demokratyczny, bo uchwałę w jego sprawie podejmuje rada gminy, która reprezentuje mieszkańców.
Wcześniej będą konsultacje społeczne?
Tak, odbędą się konsultacje. To forma ochrony, którą stanowią sami mieszkańcy, poprzez radnych. Rybniczanie sami ustalą pewne zasady, których chcą przestrzegać, by ich przestrzeń była na odpowiednim poziomie.
Jaki obszar będzie obejmował park kulturowy?
To obszar starego miasta, od bazyliki, przez rynek do poszpitalnego kompleksu Juliusza z jednej strony i od ulicy Kościuszki do mniej więcej skrzyżowania Hallera z Wodzisławską z drugiej. Chcemy spojrzeć na ten obszar całościowo i wprowadzić tu pewną harmonię między obiektami współczesnymi a obiektami zabytkowymi, między zielenią i architekturą, między reklamą współczesną, a historyczną tkanką. W Krakowie poszli z ich parkiem kulturowym bardzo daleko, tam jest nie tylko „harmonia parasolek”, ale też „harmonia meleksów”. To, co chcemy porządkować poprzez tę formę ochrony, jest bardzo elastyczne. Można to porównać do własnego mieszkania, w którym podczas urządzania chcemy, by wszystko do siebie pasowało, dlatego wynajmujemy architekta wnętrz, który proponuje nam takie, a nie inne materiały, meble czy dywan. Przestrzeń, która nas otacza, nie jest niczym innym. Niestety czasem jest tak, że w domu mamy pięknie, a gdy wychodzimy na zewnątrz, okazuje się, że wokół jest bałagan. Na elewacji wisi brudna szmata, która coś reklamuje i psuje cały efekt. Park kulturowy pozwoli na doszlifowanie tej przestrzeni. Nie chcemy niczego zmieniać na siłę, a raczej wykorzystać to, co w historycznym Śródmieściu Rybnika jest najlepsze.
Czego nie można w parku kulturowym? Klimatyzator na elewacji?
W uchwale o parku kulturowym zebrany będzie zestaw pewnych zasad porządkujących, który pozwoli usunąć całą bylejakość. Ale to nie ma być nic, co uniemożliwi mieszkańcom korzystanie z czegokolwiek. Chodzi o to, by ten przysłowiowy klimatyzator umieścić tak, by nie rzucał się tak bardzo w oczy. Przykładem może być Edukatorium Juliusz, gdzie i owszem klimatyzatory są na zewnątrz, ale zgrabnie zasłonięte. Okazuje się, że można to zrobić w sposób, który nie kole w oczy. Chodzi o naszą wspólną przestrzeń, nasze wspólne mieszkanie, jakim jest Rybnik. Podobnie z reklamą - ona nie musi być najbardziej kolorowa na świecie i przykrywająca całą elewację. Może być estetyczna. Te zasady nie mają być odczuwane jako opresyjne. Chcemy, by można było Rybnikiem się pochwalić. Więksi, którzy doszli do tego, że jest to niezbędne, już to zrobili. Obserwowałem bardzo dokładnie wprowadzenie parku kulturowego we Wrocławiu, gdzie efekt uzyskano po kilku latach. Mamy krótką pamięć, ale jak porównamy zdjęcia sprzed 4, 5 lat z tym, co widzimy we Wrocławiu teraz, to zobaczy my niesamowity efekt. Aż trudno dziś uwierzyć, jak wiele miejsc w centrum Wrocławia było brzydkich z powodu złej kolorystyki, bezładu, dziwnych reklam. Dzięki zmianom Wrocław to dziś piękne miasto.
Internauci od razu powiedzą, że nie jesteśmy Wrocławiem…
By mieć piękne miasto, nie trzeba być Wrocławiem. Rybnik nie powinien mieć kompleksów, bo jest stolicą subregionu i powinien mieć duże aspiracje.
W ostatnich latach wiele tu się zmieniło na plus. Mam porównanie, bo w przeszłości często bywałem w Rybniku - moim kolegą ze studiów był śp. Wojciech Student. Już wtedy rozmawialiśmy o pewnych narzędziach, które należałoby tu zastosować. Centrum Rybnika zasługuje na park kulturowy, bo jest to fantastyczne miejsce.
Możemy tę formę ochrony rozwijać, zwijać, dopasowywać do naszych potrzeb, tak jak krawiec szyje garnitur na miarę. Wybieramy materiał i krój, a potem czeka nas ileś przymiarek, by ten garnitur dopasować. Myślę, że cała sztuka i cała trudność w parku kulturowym polega też na tym, by dopasować to nasze wdzianko do naszych potrzeb. Nie może być zbyt ciasne, ale też nie za luźne, bo nie będzie efektu…
Jako konserwatorowi zabytków nie żal Panu rozbieranej właśnie secesyjnej kamienicy na rogu Hallera i Wodzisławskiej?
To jest dla mnie rzecz zastana. Patrząc na tę odnowioną część, widać, jak bardzo jest to efektowny i piękny obiekt. Czy mi nie żal? Owszem, żal. To dla Śródmieścia Rybnika duża strata. Trudno mi się odnieść, bo nie ja podejmowałem decyzję co do rozbiórki tej kamienicy. Pytanie, co mogło ochronić ten obiekt? W pewnym momencie może trzeba było to wpisać do rejestru zabytków, co odbywa się na wniosek właściciela albo z urzędu. Ale to też nie zawsze działa, bo czasem obiekt mimo wszystko jest doprowadzany do ruiny. Jednak wpis do rejestru jest pewnym bezpiecznikiem, bo wpisanego obiektu nie można bezkarnie rozebrać. To często zmusza właściciela do pewnych działań. W mojej karierze dzięki wpisowi udało się kilka takich bardzo ważnych zabytków uratować, które stoją do dziś, jak np. ratusz w Chorzowie-Batorym.
W Rybniku są obiekty, które należałoby wpisać do rejestru ochrony zabytków?
Mam kilka swoich typów. Rybnik ma dość mało obiektów wpisanych do rejestru, cały Śląsk ma ich mało. Kiedyś nie robiono wpisów, bo spółki węglowe się przed tym broniły. Uważały, że to zamach na polską rację stanu, bo jak fedrować pod zabytkiem? Poza tym kiedyś obiekty przemysłowe nie były traktowane jako zabytki. Osiedla robotnicze traktowano jako relikt kapitalizmu, czyli złego ustroju. Ale dziś powoli do rejestru zabytków wpisywane są już obiekty powojenne. Czas leci, epoki i style się zmieniają. Niektóre rzeczy mogą być już pięknym świadectwem minionej epoki, a w Rybni ku ich nie brakuje.
Najciekawszym świadkiem architektury PRL, prawdziwym „top of the top” jest Teatr Ziemi Rybnickiej, wręcz ikoniczny obiekt, w odniesieniu do czasów, w których powstał. I pięknie położony, na wzgórzu nad centrum miasta. Teatr to jeden z symboli, które kojarzą się z Rybnikiem.
Rozmawiał Aleksander Król