Maksym Drabik Rekinem

12.11.2024 Sport

Wychowanek Włókniarza Częstochowa 26-letni Maksym Drabik jest pierwszym żużlowcem, który pochwalił się kontraktem z ROW-em Rybnik, na przyszłoroczny ekstraligowy sezon. Klubowe media na razie milczą.

Dwa ostatnie sezony 26-letni dzisiaj Maksym Drabik spędził w drużyie swego macierzystego klubu z Częstochowy Zdj. materiały prasowe Włókniarza Częstochowa
Ten kontrakt trudno uznać za wielką niespodziankę, bo już od dłuższego czasu Drabik, który rozstał się z Włókniarzem był przymierzany do drużyny beniaminka z Rybnika. Drabik to zawodnik o sporym potencjale, ale dość osobliwej osobowości. Jest synem wielkiej gwiazdy częstochowskiego klubu sprzed lat Sławomira Drabika, mistrza Polski z roku 1991 i 1996, który u schyłku swej kariery w sezonie 2011 jeździł w rybnickiej drużynie, występującej wtedy w I lidze (druga klasa rozgrywkowa).

W roku 2011 zawodnikiem RKM-u ROW-u Rybnik był ojciec Maksyma Sławomir Drabik (na zdjęciu z Adamem Pawliczkiem, ówczesnym trenerem rybnickiej drużyny) Zdj. Wacław Troszka
W młodzieżowym okresie swojej kariery Maksym Drabik dwukrotnie zdobył tytuł mistrza świata juniorów. W ekstralidze ściga się od roku 2015. To w tym roku pojawił się w drużynie Sparty Wrocław, w której startował przez 6 kolejnych sezonów, uzyskując najlepsze w dotychczasowej karierze ligowe wyniki, bo w sezonach 2018 i 2019 wykręcił tam średnią biegową powyżej 2 pkt – odpowiednio 2,03 pkt i 2,14 pkt. W kolejnych latach nie osiągnął już pułapu 2 pkt. W roku 2022 zdobywał punkty dla Motoru Lublin (średnia biegowa 1,75 pkt), a ostatnie dwa sezony spędził w swoim macierzystym klubie z Częstochowy. W roku 2023 uzyskał tam średnią biegową – 1,84 pkt, a w minionym sezonie 1,43 pkt. W tym roku Drabik wystąpił w 14 meczach Włókniarzy, w których startując w 61 wyścigach zdobył dla swojego zespołu 80 pkt. Z tych 61 biegów, w których startował wygrał 12, najczęściej jednak, bo aż 19 razy mijał linię mety na czwartym, ostatnim miejscu.
Drużyna Innpro ROW-u Rybnik w pięknym stylu awansowała w tym roku do PGE Ekstraligi, pokonując w finale 2. Ekstraligi pewną swego i uznawaną za zdecydowanego faworyta Abramczyk Polonię Bydgoszcz. Ale z tej drużyny, która wywalczyła awans niewiele już zostało. Właściwie jeszcze przed finałowym dwumeczem z Polonią okazało się, że zdecydowanego lidera rybnickich Rekinów Australijczyka Brady’ego Kurtza wytransferował już, prowadzący bardzo agresywną politykę transferową szef wrocławskiej Sparty. W ekstraligowej drużynie rybniccy kibice nie zobaczą też: Jakuba Jamroga, który podpisał kontrakt z Wilkami z Krosna, młodego Niemca Noricka Blödorna, który już krótko po finale pożegnał się z rybnickimi kibicami (będzie jeździł w 2. ekstralidze, w zespole z Poznania), a z oczywistych względów również weterana żużlowych torów Grzegorza Walaska.

Obecne okienko transferowe trwa do 14 listopada, więc wszystko wskazuje na to, że w środę i czwartek poznamy nazwiska kolejnych zawodników, którzy w przyszłym roku będą ścigać się w zielono-czarnym zespole ROW-u Rybnik (jaka będzie oficjalna nazwa drużyny jeszcze nie wiadomo).

Ciężki los beniaminka

W zwariowanych polskich realiach kierownictwo drużyny, która awansuje do ekstraligi staje przed bardzo trudnym zadaniem zbudowania zespołu, który będzie w stanie utrzymać się w gronie ośmiu najsilniejszych polskich drużyn ligowych. W tym roku ta sztuka udała się beniaminkowi z Zielonej Góry – Falubazowi (rok temu wygrał finałowy dwumecz z ROW-em). Ale nie wiadomo, jak wyglądałaby sytuacja popularnych MotoMyszy, gdyby Unii Leszno, która zajęła 8. ostatnie miejsce, nie nękała plaga kontuzji. W poprzednich latach beniaminkowie z Krosna i Ostrowa Wlkp. po rocznej przygodzie z ekstraligą lądowali z powrotem na jej zapleczu. Wilki z Krosna w mało elegancki sposób przed ekstraligowym sezonem 2023 wytransferowały z Unii Leszno byłego mistrza świata Jasona Doyla, ale nie wiele im to pomogło (wygranie 3 meczów nic im nie dało). Rok wcześniej beniaminek z Ostrowa Wlkp. przegrał w ekstralidze wszystkie mecze. W 2020 roku przed spadkiem nie wybronił się również ROW Rybnik, który rok wcześniej wywalczył awans do grona 8 najlepszych polskich drużyn. Rybnickie Rekiny zdołały wygrać tylko jeden mecz, pokonując na rybnickim torze Stal Gorzów. Problem beniaminka polega na mocno ograniczonej liczbie dobrze punktujących żużlowców. Gdy awans staje się faktem, wolnych pewniaków już nie ma, bo  wszyscy albo prawie wszyscy mają już wtedy praktycznie podpisane kontrakty, na ogół z dotychczasowymi pracodawcami. Dogadywanie kontraktów na nowy sezon odbywa się zazwyczaj w lipcu i sierpniu. Tradycją jest już rozbiór drużyny, która spada z ekstraligi, bo ekstraligowcy chcą nadal jeździć w ekstralidze, dzie honoraria są znacznie wyższe. W tym roku mamy jednak do czynienia z sytuacją wyjątkową bo  Unia Leszno utrzymała ekstraligowy skład i tym samym jest faworytem  przyszłorocznej 2. Ekstraligi.  Wyjątkowej sytuacji doświadczamy także w Rybniku, bo sternikowi wrocławskiej Sparty udało się osłabić drużynę ROW-u zanim jeszcze awansowała do PGE Ekstraligi. Tak właśnie wyglądają realia tej rzekomo najlepszej żużlowej ligi świata. Na szczęście, może w imię jakiejś dziejowej sprawiedliwości, najbogatszym klubom nie zawsze dopisuje szczęście i dwa ostatnie finały ekstraligi, w których o mistrzostwo Polski walczyły dwa najbogatsze kluby z Lublina i Wrocławia kończyły się zdecydowanymi porażkami drużyny z Wrocławia, która przystępowała do nich osłabiona kontuzjami. A w tym roku w porównaniu z tym, co działo się w rundzie finałowej na zapleczu ekstraligi, runda finałowa w tejże ekstralidze była po prostu nudna. 

Dziennikarz
Wacław Troszka
do góry