Biografiści o biografiach na festiwalu biografii
Pięcioro autorów i pięcioro nietuzinkowych bohaterów. Dzięki wieloletniej pracy tych pierwszych, poznajemy bogactwo życia tych drugich. A biografie nominowane do 10. edycji Górnośląskiej Nagrody Literackiej „Juliusz” są naszą przepustką do świata filmu, sztuki, polityki czy poezji. – Osoby, o których piszemy funkcjonują w przestrzeni publicznej i bez nas też pewnie jakoś by funkcjonowały, ale jeżeli możemy dołożyć coś, co jest po prostu autentyczne, ich własne, coś co nie jest tylko relacją, plotką czy anegdotą, zawsze jest to warte naszego trudu – mówiła Monika Śliwińska, biografka Tadeusza Boya-Żeleńskiego.

Spotkanie z autorkami i autorami pięciu biografii nominowanych do Górnośląskiej Nagrody Literackiej „Juliusz” odbyło się wczoraj w bibliotece głównej, a poprowadziły je Paulina Rzymanek i Elżbieta Janota.
– Bohater mojej książki, Konrad Swinarski, z jednej strony jest postacią medialnie nieznaną, a z drugiej w środowisku teatralnym jest otoczony jakąś ogromną legendą, jest postacią zmitologizowaną. I właśnie w tym środowisku bardzo często słyszałam, że biografii Konrada po prostu nie da się napisać, z różnych powodów. Wyzwaniem było więc udowodnienie, że jednak się da… – mówiła Beata Guczalska o biografii reżysera.
Autorzy opowiadali dlaczego podjęli się trudnej pracy pisania o swoich bohaterach oraz o więzach i relacjach, jakie się między nimi nawiązały. Jedna jest szczególna.
– Moja relacja z bohaterką jest wyjątkowa, ale ona się zmieniała. Teraz mówię o niej Jadwiga, bo stała się kimś innym, rzeczywiście ją poznałam i dziś trudno mi mówić o niej babcia. Z własnej chęci bym o niej nie napisała, bo miałam wiele obaw, właśnie takich rodzinnych, wspomnieniowych, trudnych… Ale namówiła mnie redaktorka Znaku, która tę książkę wymyśliła i w trakcie pracy okazało się, że wszystko jest inaczej niż się spodziewałam, i że nie było się czego bać – mówiła Justyna Sobolewska, która przywraca pamięć o swojej babci, poetce Jadwidze Stańczakowej, która pisała, że jest niewidoma, ale rozróżnia barwy.

Weronika Kostyrko biografię Róży Luksemburg, filozofki i socjalistki pisała 4 lata. – Pracując w Niemczech jako korespondentka „Gazety Wyborczej” przekonałam się, że Róża Luksemburg cały czas jest tam żywa, a w Polsce była wtedy i poniekąd jest do dzisiaj, wymazana z pamięci. Chciałam zrozumieć dlaczego tak jest. I to, co odkrywałam przez te cztery lata, to jej niesamowity umysł, wiedzę w bardzo wielu dziedzinach, a jednocześnie talent literacki. Mam niekończący się podziw dla jej ciekawości świata, otwartości i odwagi nie tylko w życiu, ale też w myśleniu – mówiła Weronika Kostyrko.
W trakcie spotkania biografowie opowiadali też o pułapkach, w jakie wpadali pisząc o swoich bohaterach, o niewiadomych i pytaniach, jakie wciąż pozostają bez odpowiedzi i kłamstwach, które udawało się im obnażać.
– I to jest właśnie dla biografa "kręcące" – odkrywanie momentów, kiedy jego bohater kłamie. W moim przypadku odkrywanie tej autofikcji było bardzo motywujące – mówił Emil Marat o pisarzu Romanie Bratnym, autorze „Kolumbów”, który przez całe życie zmagał się z własnym mitem.

- Zażyłość z bohaterem nie pomaga w pisaniu, bo wpada się w pensjonarskie niemalże zasadzki, podważając to, co sobie wypracowaliśmy przez lata, czyli żeby być nieufnym, żeby trzymać się z boku, żeby weryfikować w dwóch źródłach. Z Boyem po prostu straciłam tę czujność… Mówiąc nieco żartobliwie, kiedy pisałam, przeszłam wszystkie fazy związku partnerskiego, od fascynacji bliską osobą i etapu patrzenia na nią przez różowe okulary, przez weryfikację faktów oraz pierwsze rozczarowania, że ta osoba okazała się nie do końca taka, jak sobie już założyliśmy czy przyzwyczailiśmy się o niej myśleć. Ale na szczęście jest ten ostatni etap, najwspanialszy, bo najdojrzalszy, gdy patrzymy na tę osobę świadomi tego, że ma ona niejedno na sumieniu, że nie jest taka, jak myśleliśmy, że nawet na jakimś etapie daliśmy się jej oszukać, ale przez to osoba ta jest nam bliższa, bardziej człowiecza. I mam nadzieję, że zawsze będę potrafiła przypominać sobie ten etap, bo on jest jednak takim najdojrzalszym etapem pisania biografii – mówiła Monika Śliwińska, która napisała o Tadeuszu Boyu-Żeleńskim, pisarzu, tłumaczu, literackim celebrycie, lekarzu, ale też rewolucjoniście obyczajowym.

Biografiści o biografiach na rybnickim festiwalu biografii
10 października w bibliotece głównej w Rybniku odbyło się spotkanie z udziałem autorów biografii nominowanych do 10. edycji Górnośląskiej Nagrody Literackiej „Juliusz”. Do Rybnika przyjechali Beata Guczalska, Weronika Kostyrko, Justyna Sobolewska, Monika Śliwińska i Emil Marat, a rozmowę poprowadziły Paulina Rzymanek i Elżbieta Janota.
Zobacz także
Finaliści "Juliusza" – biografia pierwsza: reżyser ukryty