Samuel mówi "mam guza w brzuszku ale pan doktor mi go wyciągnie i będę zdrowy"
- Samuel zawsze lubił nowe przeżycia, wycieczki i poznawanie nowych ludzi. Wszędzie ze mną chodził i w każdym sklepie czy urzędzie chętnie i głośno się witał "Dzień dobly!" a później dziękował "dziękujemy wszystkim!", co rozśmieszało urzędników i sprzedawczynie. Był bardzo towarzyski przed chorobą i teraz znowu zaczyna się otwierać. Tylko teraz wita się po hiszpańsku "Hola!" i po hiszpańsku dziękuje "Gràcies!". Chętnie podłapuje słówka - mówi mama chłopczyka z Rybnika walczącego ze złośliwym nowotworem. Dzielny 2-latek od kilku dni jest w szpitalu w Barcelonie. Dziś (31.01) pobrano mu szpik. Malec potrzebuje naszej pomocy.
- Samuel mówi "mam guza w brzuszku ale pan doktor mi go wyciągnie i będę zdrowy" - wspominają Dominika i Adam, rodzice 2-letniego Samuela Jurczyka-Szostaka.
Ich szczęśliwy świat zawalił się w pewną „zwykłą sobotę”. Nie podejrzewali niczego złego, gdy synkowi spuchła nóżka.
- Nie bolała, jak zwykle biegał po domu i rozrabiał. Jednak wygląd nóżki wzbudził nasz niepokój i zdecydowaliśmy jeszcze tego samego dnia pojechać do szpitala. Tam lekarz wyczuł pod palcami guza w brzuszku Samuelka. Skierował nas na SOR. A potem przyszła diagnoza… - wspominają rodzice Samuela.
U chłopczyka zdiagnozowano nowotwór - złośliwą neuroblastomę o wysokim czynniku ryzyka. Jak wspominają rodzice dziecka pierwsze dni na oddziale hematologii w Polsce to ogrom bólu i przerażenia.
- Samuel schudł, wypadają mu włoski i prosi, że chce już wrócić do domu. Boimy się skutków ubocznych leczenia. Jesteśmy przerażeni wizją uszkodzonego serduszka, wątroby, tarczycy, a nawet śmierci, jeżeli Samuel nie wytrzyma intensywnego leczenia w Polsce - informowali rodzice malca, dodając, że leczenie w Barcelonie daje szanse na normalne życie dla Samuelka. Bo terapia jest dostosowana indywidualnie do pacjenta. - Samuelek może nie przeżyć autoprzeszczepu i megachemii, które proponują lekarze w Polsce - tłumaczyli rodzice chłopca.
Nie chcieli czekać, aż dziecko będzie w tak złym stanie, że jedynym ratunkiem będzie leczenie za granicą. Postanowili zadziałać wcześniej, dlatego uruchomili zbiórkę na leczenie syna w Barcelonie.
Od kilku dni Samuelek wraz z rodzicami jest w szpitalu w Barcelonie.
- Na badania zostały już także wysłane próbki guza znajdującego się w brzuszku Samuelka. Tak naprawdę czekamy na diagnozę... Boimy się. A z drugiej strony widzimy, że jesteśmy w naprawdę bezpiecznym miejscu. Jedyne, co blokuje nas przed pełnym leczeniem to kwota ponad 2 milionów złotych. Jednak jest w nas nadzieja i wola walki. Dlatego jeszcze raz - błagamy o pomoc - mówią rodzice małego rybniczanina.
Możemy pomóc małemu rybniczanowi biorąc udział w zbiórce TUTAJ