Drugie igrzyska Piotra Kuczery
Dla 29-letniego Piotra Kuczery, dżudoki Kejza Team Rybnik, igrzyska olimpijskie w Paryżu będą drugimi z rzędu. Będzie tam jedynym reprezentantem polskiego, męskiego dżudo.
Trudno nie być pod wrażeniem, skoro żaden inny polski dżudoka przepustki do Paryża wywalczyć nie zdołał. W przypadku Kuczery wyzwanie to okazało się jeszcze trudniejsze, bo przez dużą część okresu kwalifikacji olimpijskich leczył poważny uraz kolana. Gdy inni startowali i zbierali punkty do olimpijskiego rankingu, on zajmował się rehabilitacją i żmudnymi ćwiczeniami, wierząc, że zdąży wrócić na matę na tyle szybko, by nazbierać w turniejach punktów potrzebnych do kwalifikacji olimpijskiej. Zdążył. Łatwo nie było, ale m.in. dzięki dobrym występom w turniejach cyklu Grand Slam zdobył kwalifikację tzw. kontynentalną. Trudno jednak nie zauważyć, że system długich kwalifikacji olimpijskich jest bezlitosny dla zawodników, którym przydarzy się poważna kontuzja.
Kontuzja-niespodzianka
Poważna kontuzja lewego kolana była dla rybniczanina trudnym, ale i ważnym doświadczeniem. Nabawił się jej 1 września 2022 roku na zgrupowaniu poprzedzającym mistrzostwa świata. To był ostatni trening i ostatnia już walka treningowa. Rywal atakując uderzył nogą w jego kolano. Jak sam opowiada, to wcale nie było jakieś mocne uderzenie, ale noga w nienaturalny sposób wygięła się do środka. Był przekonany, że nic poważnego się nie stało. Późniejsza diagnoza mówiła jednak co innego: zerwane więzadła krzyżowe kolana. Wcześniej omijały go kontuzje, miał prawo czuć się jak superbohater, niezniszczalny. Okazało się, że to nieprawda. Czekała go kolejna walka, tyle że nie taka jak na macie – wielki wysiłek trwający ledwie kilka minut, ale długie tygodnie żmudnych ćwiczeń. Potem pierwsze treningi, z narastającym obciążeniem i wreszcie pierwszy start po kontuzji – pierwsza walka. Przegrał, ale wrócił na matę. W kolejnym turnieju w Mongolii już wygrywał i zajął w nim 5. miejsce. Mocno wspierał go klubowy trener i były zawodnik Artur Kejza, ale przede wszystkim żona Ania, była dżudoczka. W 2019 roku została mistrzynią Polski; odnosiła też sukcesy na arenie międzynarodowej. Jak mówi Piotr, jest jego psychologiem. Rozumie, wspiera, motywuje. Kontuzja miała jeden plus. Piotr więcej czasu spędzał w domu. Owszem, sporo czasu poświęcał na rehabilitację, lekkie treningi, badania, ale nie były to już dwutygodniowe nieobecności. Był na miejscu, a Ania była już wtedy w zaawansowanej ciąży.
Na początku listopada 2022 roku urodziła Janka, ich pierworodnego syna. Piotr jej towarzyszył, był przy porodzie. – Operację kolana miał miesiąc przed porodem, więc na szczęście mógł już wtedy chodzić. Ledwo zdjął ortezę, a już byliśmy na porodówce – wspomina Anna Kuczera. Wkrótce przeżyli wyjątkowe święta Bożego Narodzenia z własnym dzieciątkiem. Gdy Piotr wrócił do regularnych startów, Janek miał już trzy miesiące.
Przed igrzyskami
Zgodnie z tym, co zapowiadaliśmy w ostatnim wydaniu „Gazety Rybnickiej”, nasz olimpijczyk, dżudoka Kejza Team Piotr Kuczera jeszcze przed wylotem do Paryża, cieszył się z narodzin drugiego dziecka. W pierwszą niedzielę lipca, nieomal w południe jego żona Ania urodziła córeczkę Klarę. Poród, na szczęście dla Piotra, odbył się kilka dni po wyznaczonym przez lekarza terminie i dzięki temu, tak jak w przypadku pierworodnego syna Janka, mógł on asystować przy porodzie. Ania i Piotr zameldowali się na porodówce dosłownie kilka godzin po powrocie Piotra z Hiszpanii, z ostatniego przed igrzyskami międzynarodowego campu.
- Z lotniska na porodówkę! Dziewczyny na mnie poczekały! – taki wpis zamieścił na Facebooku szczęśliwy tata.
- Emocje, tak jak za pierwszym razem były duże choć w czasie porodu nikt o tym nie myślał. A gdy już było po wszystkim, zapanowała wielka radość. Klara przynajmniej na razie jest zupełnie inna niż Janek. Porównując ją do brata, to ma zdecydowanie więcej włosów, bo Janek miał ich niewiele – opowiada Piotr Kuczera.
Gdy Ania z Klarą przebywała w szpitalu, Piotr lekkie już codzienne treningi godził z opieką nad Jankiem, w czym pomagali mu oczywiście jego rodzice, z którymi Ania i Piotr mieszkają – Musiałem się wykazać… Ale ta wyjątkowa sytuacja miała swoje plusy, bo spędzałem z Jankiem bardzo dużo czasu – mówi Piotr Kuczera.
Tydzien później nasz olimpijczyk wyruszył do Cetniewa na ostatni obóz treningowy przed igrzyskami; po ostatnie szlify. W kolejny poniedziałek 22 lipca w siedzibie Polskiego Komitetu Olimpijskiego Piotr Kuczera złożył ślubowanie, a 27 lipca wsiadł do samolotu, który zabrał go do stolicy Francji.
Igrzyska bez róznicy czasu
W 2021 roku w czasie igrzysk w Tokio, by zobaczyć olimpijski debiut Piotra, trzeba było wstać w środku nocy. W przypadku Paryża przesunięcia czasowego już nie ma, obejrzenie przedpołudniowej transmisji nie będzie tak kłopotliwe.
– Przeżywam starty Piotrka bardziej niż kiedyś moje własne. Jasne, mówi mi, żeby się nie stresować, nie przejmować, ale to tak się nie da. Napięcie towarzyszy mi na długo przed samą walką. Dla całej rodziny każdy jego start to duże przeżycie. Z igrzyskami w Paryżu pewnie będzie tak samo – mówi Anna Kuczera.
– Bardzo dobrym i czułym! – odpowiada, gdy pytam, jakim ojcem jest Piotr. – Piotrek ma trudniejsze zadanie, bo często go nie ma. Po jego dłuższych nieobecnościach Janek musi się do niego na nowo przyzwyczaić. Czasem jest mu z tego powodu przykro. A Janek jest najszczęśliwszy, jak jest i tata, i mama, ale wiadomo, że nie zawsze jest to możliwe. Piotrek jest ojcem bardzo zaangażowanym i potrafi być bardzo czuły. Czasem aż jestem zazdrosna patrząc, ile buziaków daje małemu – opowiada Anna Kuczera. Janek Kuczera ma już rok i osiem miesięcy; ma już też własne kimono.
Okiem trenera
Na przełomie czerwca i lipca Piotr Kuczera była na campie olimpijskim w Hiszpanii, na którym spotkał swoich potencjalnych rywali z kategorii 100 kg.
– To były takie szachy na macie. Zawodnicy bardziej napinali się siłowo niż pokazywali swoje techniki. Piotr miał okazję poczuć ich siłę, poczuć, jak się czuje w uchwycie. Po tym campie powoli schodziliśmy już z dużych obciążeń treningowych. W lipcu Piotr był też na zgrupowaniu w Cetniewie, z czego bardzo się cieszę – mówi Artur Kejza, klubowy trener. Zwraca uwagę, że w Paryżu Piotr będzie w zupełnie innej sytuacji niż przed trzema laty w Tokio i nie chodzi tylko o olimpijskie doświadczenie i obycie.
– W Tokio był w bardzo trudnej sytuacji. Był tam bez trenera pozostawiony właściwie sam sobie. W Paryżu będę razem z nim, a nawet będzie tam z nami sparingpartner Piotra Kacper Szczurowski z Gliwic, który będzie z nim na miejscu trenować – informuje Artur Kejza.
Jak to w dżudo, bardzo ważne był losowanie i rywal, z którym rybniczanin z Golejowa zmierzy się w pierwszej walce. W Tokio, gdzie walczył jeszcze w niższej kategorii – 90 kg – tego szczęścia mu zabrakło i już w pierwszej walce trafił na mistrza Europy Gruzina Bekauriego, który – jak się okazało – wygrał rywalizację w tej kategorii i zdobył olimpijskie złoto. Cały olimpijski występ Piotra Kuczery trwał tam ledwie 2 minuty. – Nie chcemy, by w pierwszej walce trafił na kogoś z czołówki światowego rankingu, np. Gruzina Sulamanidze, bo to bardzo silni zawodnicy. Piotrek jest jak pociąg, musi się najpierw rozpędzić, a potem już ciężko go zatrzymać – mówił niedawno Artur Kejza. Cieszy się, że jego podopieczny za sprawą igrzysk w Tokio nie będzie już tak mocno jak za pierwszym razem przeżywać olimpijskiego ślubowania i kilku innych ceremoniałów poprzedzających olimpijski start.
Sam Piotr Kuczera zapowiada, że tym razem nie chodzi już o sam udział w igrzyskach, ale o jak najlepszy wynik. Marzy oczywiście o medalu, ale trudno nie brać pod uwagę faktu, że do tej pory na igrzyskach medale zdobyło tylko pięciu polskich dżudoków. Ale przecież do odważnych świat należy.
Najważniejszy czwartek w karierze
Turniej olimpijski w jego kategorii wagowej (100 kg) odbędzie się w czwartek 1 sierpnia. Podobnie jak w przypadku szermierki i Alicji Klasik, też jest bardzo elitarny, bo w kategorii 100 kg walczyć będzie jedynie 25 dżudoków z całego świata. O godz. 10 Piotr Kuczera stanie do swojej pierwszej walki. Jego rywalem będzie niżej notowany 30-letni reprezentant Chile Thomas Briceno, który tak jak Kuczera walczył wcześniej w kategorii 100 kg. Jeśli Kuczera tę walkę wygra, wówczas zmierzy się z liderem światowego rankingu, mistrzem świata 25-letnim Azerem Zelymem Kotsojewem, dla którego będzie to pierwsza walka w turnieju.
- Czas pokaże… Nad losowaniem nie ma się już co rozwodzić. Igrzyska rządzą się zresztą swoimi prawami. Liczy się dzień i ta konkretna chwila. Jutro wszystko będzie w naszych rękach. Będziemy walczyć z całych sił i z pełną wiarą w sukces bo, w to wierzymy! – mówi Artur Kejza, klubowy trener Piotra Kuczery.
Kejza podkreśla, że jego podopieczny jest bardzo dobrze przygotowany do jutrzejszego startu. Na miejscu towarzyszy mu zresztą sparingpartner Kacper Szczurowski, z którym Piotr Może trenować.
Azer Kotsojew, owszem jest zawodnikiem wybitnym; jego wyniki robią wrażenie, ale jego również można pokonać. W maju tego roku w Abu Dhabi wygrał mistrzostwa świata, ale miesiąc wcześniej mistrzostwa Europy zakończył na 5. miejscu.
- Każdy zawodnik ma plecy… Każdego można pokonać - mówi nasz dżudoka, olimpijczyk Piotr Kuczera.
Kto by pomyślał
Piotr miał 10 lat, gdy przyszedł na pierwszy trening do pawilonu dżudo, sąsiadującego z pływalnią przy ul. Powstańców Śl. Wcześniej w czasie ferii zimowych zobaczył, jak jego kolega Adrian Wala chodzi na rękach, robi tzw. gwiazdę i generalnie jest bardzo sprawny.
To mu zaimponowało. Okazało się, że chłopak chodzi na dżudo. Nieco później w szkole podstawowej w Golejowie wuefista Artur Fajkis, będący też trenerem sekcji szermierczej RMKS-u, namawiał Piotrka z czwartej klasy, by spróbował swych sił w szermierce, ale ten zgodnie z prawdą odpowiedział, że trenuje już dżudo. Kilka dni temu Artur Fajkis i Piotr Kuczera spotkali się w Paryżu, gdzie trwają igrzyska olimpijskie. Piotr Kuczera wystąpi w czwartek, 1 sierpnia w turnieju dżudo, zaś trener Artur Fajkis towarzyszył najlepszej szpadzistce RMKS-u 20-letniej Alicji Klasik, która ma za sobą udany, medalowy debiut w IO (brązowy medal turnieju drużynowego szpadzistek).