Ani i Piotra święta z Dzieciątkiem
Dla Ani i Piotra Kuczerów, naszych wybitnych dżudoków, tegoroczne święta Bożego Narodzenia są wyjątkowe - pierwsze z własnym Dzieciątkiem.
9 listopada w rybnickim szpitalu Ania urodziła ich pierworodnego syna - 3,42 kg i 55 cm. Piotr towarzyszył żonie w czasie porodu. Jego wsparcie i silne ramię bardzo się Ani przydały, bo pierwsze bóle pojawiły się około godz. 23 i wtedy trafiła na salę porodową, a szczęśliwych narodzin syna doczekali się dopiero o 10.50 dnia następnego.
- To zupełnie nowe i wyjątkowe doświadczenie. Patrzę na mojego syna i po części widzę siebie, bo ma moje uszy. Ale jest też trochę podobny do Ani - mówi Piotr Kuczera, doświadczony dżudoka i początkujący tata.
Szybko zdecydowali, że chłopak będzie miał na imię Jan. Odziedziczył je po dziadku swego taty, który zmarł w lipcu tego roku.
- W czasie ciąży dużo czytałam, by do roli matki jak najlepiej się przygotować. Teraz działam już intuicyjnie, bo na ogół wiem i czuję, co powinnam zrobić. Z Jasiem praktycznie codziennie pojawiają się jakieś nowości, więc jeśli mam wątpliwości, pytam kogoś z rodziny bądź zaglądam na specjalistyczne portale internetowe - opowiada Ania, początkująca mama.
Jak mówi, jej program dnia jest całkowicie uzależniony od maleństwa. Maluch na ogół przesypia noce, choć nie jest to regułą.
- Gdy pośpimy z Jasiem do godziny piątej, to mogę uznać, że dobrze przespaliśmy noc. Mieszkamy w domu rodziców Piotra, więc mogę liczyć i na niego, i na moją teściową, teścia, a nawet siostrę Piotra. Nie wyobrażam sobie, jak by to było, gdybym była z dzieckiem zupełnie sama. Piotr w roli ojca spisuje się naprawdę dobrze. Mimo że jest wielkim mężczyzną, potrafi być dla naszego syna delikatny i czuły. Gdy na przykład zmienia mu pampersa, dużo do niego mówi, co najwyraźniej Jasia uspokaja. Naprawdę Piotr ma z nim świetny kontakt - opowiada Ania.
Maluch nie ma jeszcze miesiąca, karmi go „na żądanie”, więc za wcześnie, by mówić o jakimś regularnym porządku dnia i planowaniu czasu wolnego. Jego mama czasem relaksuje się, biorąc kąpiel, a czasem zdąży zobaczyć odcinek ulubionego serialu.
Piotr łączy rolę męża i ojca z rehabilitacją i pierwszymi treningami. We wrześniu, w ostatniej sparingowej walce przed mistrzostwami świata, pierwszymi dla niego w nowej kategorii wagowej (100 kg), do których się intensywnie przygotowywał i z którymi wiązał spore nadzieje, nabawił się poważnej kontuzji kolana. Uraz pokrzyżował jego ambitne plany i okazał się trudnym dla 27-letniego sportowca doświadczeniem.
- To moja pierwsza tak poważna kontuzja w karierze. I tak się długo uchowałem, no ale ta świadomość w niczym mi nie pomaga. Dwa razy w tygodniu jeżdżę na zabiegi rehabilitacyjne do Katowic i dwa razy w tygodniu mój fizjoterapeuta Robert Słupik odwiedza mnie w domu. Wznowiłem już treningi i praktycznie codziennie popołudniami trenuję, oczywiście na ile na tym etapie rehabilitacji jest to możliwe - opowiada. Obowiązkami małżonkowie dzielą się w zależności od potrzeb i bieżącej sytuacji.
- Nie ukrywam, że oglądając mistrzostwa świata i walki w mojej kategorii wagowej, byłem trochę przybity. Bardzo chciałbym tam być i walczyć. Nie będę gdybał, co by było, gdyby nie ta kontuzja, bo w sporcie takie gdybanie nie ma większego sensu - mówi Piotr. Rehabilitacja przebiega zgodnie z planem i na początku grudnia czekają go kolejne konsultacje u jego lekarza prowadzącego - Grzegorza Hajduka z Galen Rehabilitacja w Bieruniu.
Początkującym rodzicom życzymy szczęścia i spokoju oraz udanych świąt Bożego Narodzenia!
Wacław Troszka