Strona główna/Aktualności/Nasz wywiad działa/Iwona Mazur: Muszę studzić ambicje

Iwona Mazur: Muszę studzić ambicje

05.03.2025 Nasz wywiad działa

Choć nie jest na świeczniku, piastuje jedną z najważniejszych, po prezydencie, funkcji w mieście. Iwona Mazur, pierwsza kobieta na stanowisku skarbnika.

Zdj. Michał KoczyTo była wiosna 2023 roku, kiedy objęła pani funkcję skarbnika – prima aprilis, ale pewnie do śmiechu nie było, ta funkcja wiąże się z olbrzymią odpowiedzialnością...
Pamiętam mój pierwszy przelew, który musiałam podpisać, na 14 milionów złotych. Ogromne pieniądze. To było przerażające, ręka mi się trzęsła. Myślałam o tym, że gdy się pomylę w numerze rachunku bankowego, to nigdy nie spłacę takiego majątku. To jest duże obciążenie psychiczne, bo pomyłki skarbników są drogimi pomyłkami. A przecież ludzie nie są nieomylni…
Na szczęście mam świetny zespół, zbudowaliśmy dobre relacje. Mówię wprost, gdy coś jest źle, a jeżeli praca wykonana jest dobrze, a przeważnie tak jest, to też to potrafię docenić.

Często musi Pani studzić entuzjazm prezydenta Kuczery?
Tak. Pan prezydent jest bardzo ambitnym włodarzem, ma bardzo duże plany rozwojowe miasta. Generalnie potrzeb jest dużo, a z budżetem miasta jest tak, jak z budżetem domowym. Gdy patrzę na swój dom, to widzę mnóstwo rzeczy do zrobienia. Natomiast moją rolą jest studzenie ambitnych planów i powiedzenie, że w tym roku możemy sobie pozwolić na otynkowanie budynku, a w przyszłym wymienimy piec. A studzić trzeba wszędzie. Gdy rozmawiam z dyrektorem szkoły, to ona dla niego jest najważniejsza. Chciałby, by wszystko było tam wyremontowane. Z kolei dyrektorka ZGM-u dba o potrzeby mieszkaniowe i uważa, że to jest najważniejsza działka, i tak jest z każdą inną dziedziną. A pula pieniędzy jest jedna i trudno, by każdy z dyrektorów był zadowolony. Zawsze tych pieniędzy będzie za mało w stosunku do potrzeb w mieście. Ja patrzę na budżet miasta całościowo.

Lubi Pani żużel?
Nawet nie jestem w stanie powiedzieć, czy lubię, bo nigdy nie byłam na meczu żużlowym…

Sama dokumentacja dla remontu stadionu to 8 milionów, a inwestycja pochłonie setki milionów złotych…
Tak. Sam projekt jest bardzo drogi, a po jego wykonaniu pewnie powstanie kosztorys i poznamy koszty inwestycji. Prawdopodobnie będą podobne do kwoty budowy drogi Racibórz – Pszczyna. Bez finansowania zewnętrznego miasto samo nie zrealizuje takiej inwestycji. Natomiast czy to jest potrzebna inwestycja, trudno mi oceniać, bo kompletnie nie znam się na żużlu. Mam inne swoje ulubione inwestycje, takie jak Galeria Rzeczna, Zabytkowa Kopalnia „Ignacy”.

Jestem pierwszą kobietą skarbnikiem w Rybniku. Wychowanką Bogusława Paszendy, czyli pierwszego skarbnika. Był on moim zawodowym ojcem i dużym autorytetem. Pamiętam, że gdy objęłam stanowisko, powiedział mi, że to nie jest tylko praca, ale służba na rzecz naszych mieszkańców.

Jako skarbnik powinna Pani ich chyba nie lubić, bo to inwestycje, które nie generują zbyt dużych dochodów…
Ale miasto nie jest od tego, by generowało dochody. Miasto jest od tego, by służyło mieszkańcom. Chodzi o to, by odczytywać ich potrzeby i patrzeć perspektywicznie na rozwój długofalowy. Galeria Rzeczna, kopalnia Ignacy czy Edukatorium – każda z tych inwestycji jakieś dochody generuje, choć oczywiście koszt utrzymania tych obiektów jest większy. Natomiast droga Racibórz – Pszczyna generuje nam same koszty, czy z tego powodu nie powinniśmy jej budować? Uważam, że wszystkie te inwestycje są nam potrzebne.

Zadłużenie Rybnika w przeliczeniu na mieszkańca to ponad 3 tysiące złotych. Katowice mają mniejsze…
Często dyskutujemy o tym, czy miasto powinno się zadłużać. Tak jak w budżecie domowym, w którym mamy swoje wynagrodzenie za pracę i podstawowe wydatki – miasto ma określoną sumę dochodów i wydatków bieżących. Jeżeli mamy nadwyżkę środków, to możemy inwestować. W przypadku Rybnika nadwyżka operacyjna oscylowała wokół 50 milionów złotych, więc tyle moglibyśmy zainwestować. Z kolei plany rady miasta na wydatki inwestycyjne to pół miliarda złotych, więc nie ma innej możliwości jak wzięcie kredytu i inwestowanie albo rezygnacja z inwestycji. Rada i pan prezydent postanowili inwestować, i myślę, że to dobre działanie, ale oczywiście trzeba być ostrożnym i oceniać realne możliwości spłaty zadłużenia. Patrząc na mój budżet domowy, to gdybym 14 lat temu nie wzięła kredytu hipotetycznego, to dziś pewnie swojego domu nie mam.

Dochody miasta opierają się w dużej mierze na liczbie mieszkańców (ich podatkach), a prognozy demograficzne są złe. Z czego będziemy utrzymywać się w przyszłości?
Nowa ustawa o dochodach JST oparta jest o liczbę mieszkańców, o ich dochody, o liczbę firm i o to, aby te firmy przynosiły zysk. Dlatego ważne jest, by miasto się rozwijało, przyciągało mieszkańców o dobrym statusie społecznym, którzy generują dochody. Ważne, byśmy w mieście mieli nowe firmy. Stąd należy docenić bardzo korzystne działanie rady miasta, która podjęła uchwałę w sprawie zwolnień od podatku od nieruchomości, nowych inwestycji w mieście. To utrata dochodów w okresie krótkoterminowym, ale w dłuższej perspektywie wzrost dochodów i rozwój miasta.

To prawda, że skarbnik wszędzie widzi liczby?
[śmiech] Tak. Ostatnio mieliśmy szkolenie dla radnych i mówiłam o budżecie miasta, o tej „książce”, w której są same cyferki. Dla mnie to fascynująca książka, w której każda cyferka mówi o tym, co się dzieje w tym mieście. Jak się zapala światło w szkole podstawowej, to ja to widzę w budżecie miasta. Zamówienie dzieł Beksińskiego do Galerii Rzeczna, ma odzwierciedlenie w budżecie. Jednak na te cyferki trzeba patrzeć szerzej. Rolą skarbnika jest to, by przez pryzmat tych cyfr widzieć miasto i ludzi.

Rozmawiał Aleksander Król

Redaktor Naczelny
Aleksander Król
do góry