Alicja Knast. Mosty kultury - między Rybnikiem a Pragą
Nawigowanie w sferze kultury jest jak wiosłowanie kajakiem: potrzebne są i historia i sztuka, aby dopełniać się w prowadzeniu dyskusji na temat regionu – mówi nam Alicja Knast, dyrektorka Galerii Narodowej w Pradze, tegoroczna laureatka Honorowej Złotej Lampki Górniczej.

Czy w I LO im. Powstańców Śląskich był ktoś lub coś, co wpłynęło na Pani wrażliwość i późniejsze wybory zawodowe? A może inspiracji należy szukać gdzie indziej?
Końcowe lata 80. na Górnym Śląsku i nauka w liceum Powstańców Śląskich były zapowiedzią nadchodzącej zmiany, ale też studnią beznadziei z braku jasnych perspektyw i kierunków, w jakich będzie podążać świat… Było mi bardzo trudno zrozumieć, dlaczego podręczniki do historii i języka polskiego musimy wymieniać na inne w środku roku szkolnego klasy maturalnej. To wstrząsnęło moim światem; wówczas nikt nie był w stanie nam wyjaśnić, dlaczego te stare nie są już aktualne. Nauczyciele byli posłańcami czegoś, co wówczas rozumiałam jako prawdę: wiedzy obiektywnej, nie do podważenia, bazującej na faktach. Dość długo przechodziłam kryzys „niewiary” w autorytety. Może na pozór wydaje się to negatywnym i rebelianckim doświadczeniem, ale z czasem przerodziło się w potrzebę szukania odpowiedzi samemu i niepolegania na ślepej akceptacji świata zastanego.
Śląsk to miejsce spotkania kultur. Czy bycie Ślązaczką jakoś ułatwiło Pani pracę w Galerii Narodowej w Pradze?
Mało wiemy w Polsce o Republice Czeskiej. Na Górnym Śląsku jest podobnie w tej kwestii, mimo że jesteśmy sąsiadami. Nasza wiedza opiera się najczęściej na weekendowych podróżach do Pragi, śladami wyznaczonymi przez wspaniałe skądinąd książki Mariusza Szczygła i Mariusza Surosza. Nie byłam wyjątkiem, więc przed objęciem stanowiska czytałam wszystko, co wydawało mi się wówczas pomocne. Ale wpływ Wielkiej Wojny i industrializacji na współczesność jest punktem, który łączy losy wielu rodzin na Śląsku po obu stronach granicy i Morawach, łącznie z moją, więc zrozumienie specyfiki regionu śląsko-morawskiego nie było już dla mnie większym problemem. Nie zapomnę, jak podczas rozmowy kwalifikacyjnej pozwoliłam sobie na wzmiankę, że gdyby nie Wielka Wojna, to byłabym dzisiaj Czeszką, a to dlatego, że moja prababcia urodziła się w Orlovej (karvinsko), ale rodzina przeniosła się za pracą na terytorium Polski. Z późniejszych relacji członków jury wiem, że było to ciepło przyjęte.
Co daje większą satysfakcję a co jest trudniejsze (nie licząc języka) – bycie dyrektorką Muzeum Śląskiego, czy Galerii Narodowej w Pradze?
Praca w NGP jest niezwykle satysfakcjonująca z uwagi na kolekcję sztuki na światowym poziomie i zespół, ale brak dostatecznych finansów na utrzymanie tak ogromnej instytucji potrafi czasem być frustrujący. W Muzeum Śląskim z kolei trudnością było przekonanie otoczenia do skokowej zmiany jaka musiała nastąpić pomiędzy budynkiem na Korfantego a budynkiem w Strefie Kultury. Tam również miałam szczęście pracować ze wspaniałym zespołem, ale już kolekcja wciąż wymaga jeszcze dużo pracy, aby była reprezentatywna dla regionu.
Czy w Pani ocenie Rybnik nie jest zbyt małym ośrodkiem na funkcjonowanie kilku instytucji muzealnych (Ratusz, Edukatorium, kopalnia Ignacy) i Galerii Sztuki „Rzeczna”?
Jest to właśnie model czeski! W każdym mieście czasem nawet o wiele mniejszym niż Rybnik jest i muzeum z silną agendą edukacyjną skupioną wokół historii lokalnej, i galeria sztuki współczesnej. Nawigowanie w sferze kultury jest jak wiosłowanie kajakiem: potrzebne są i historia, i sztuka; aby się nawzajem dopełniać w prowadzeniu dyskusji na temat regionu.
Co zrobiłaby Pani, by przyciągnąć do Galerii Rzecznej widzów?
To jest praca na wiele lat. W Czechach za komuny tego typu instytucje funkcjonowały i nie były zamykane w 1989, ale stopniowo ewoluowały. Dzisiaj mają swoją publiczność, inną od tej, którą mają muzea historyczne. Nie można wymagać, aby w przypadku Rybnika ten trend był inny. Rolę sztuki i potrzebę kontaktu z nią widać zawsze mocno w sytuacjach kryzysowych, np. w czasach pandemii COVID-19. Młodsze pokolenia mają już zupełnie inny sposób podejścia do spędzania wolnego czasu i dbania o swój rozwój, więc nie widzę potrzeby, żeby się o to martwić. Młode pokolenie chce żyć świadomie i krytycznie, a to zapewnia kontakt ze sztuką. Istotne jest inwestowanie w dobry program i najwybitniejszych artystów.
Czy jest szansa na współpracę galerii z niedużego miasta Rybnika z Galerią Narodową w Pradze?
Z pewnością jest – potrzebny jest jedynie temat! Np. Muzeum Okręgowe w Lesznie, w którym przebywał Jan Amos Komeński, zwróciło się do Galerii w Pradze z prośbą o wypożyczenie dzieł na wystawę inaugurującą otwarcie nowej ekspozycji stałej. I powodem bynajmniej nie było, że szefową jest Polka.

Podobno konsultowano z Panią „Wystawę Wiek Pary” w Zabytkowej Kopalni „Ignacy”. Może ona konkurować z innymi narracyjnymi wystawami w Polsce?
Konsultowałam ogólne założenia instytucjonalne i rozwiązania wystawiennicze i uważam, że jest to jedno z niewielu miejsc w Polsce, których skala, poziom autentyczności i interpretacja ułatwia zrozumienie procesów industrializacyjnych i rozwoju technologii parowej. Nie jestem zwolennikiem traktowania obiektów postindustrialnych jako produktu turystycznego. Kiedy żyją świadkowie i użytkownicy poprzedniego wcielenia kopalni to zrobienie z miejsca atrakcji jest naturalnym odruchem. Ale już dla tych, którzy nie mają takich doświadczeń, to autentyzm miejsca staje się największą wartością. Jestem przekonana, że reinterpretacja miejsca właśnie za pomocą pracy z lokalną społecznością i artystami, przy wykorzystaniu specyfiki miejsca daje miejscu nowy punkt odniesienia dla lokalnej społeczności. Turyści docenią to miejsce i tak za jego autentyzm.
Czy postać Juliusza Rogera to dobry punkt wyjścia dla nowego muzeum czy nowej wystawy w Rybniku, które ma powstać w części dawnego szpitala Juliusz? Czy taka ekspozycja ma szansę okazać się hitem? Jeśli tak, to jak powinna wyglądać, by tak się stało?
Postać Juliusza Rogera jest niezwykle inspirująca z wielu względów, szczególnie jego filantropii i ciekawości świata. Bardzo nam brak takich opowieści… Udane narracje to takie, z którymi jesteśmy w stanie się zidentyfikować, zrozumieć przez pryzmat własnych doświadczeń. To dlatego Muzeum Powstania Warszawskiego jest uważane za ogromny sukces: opowiada ono losy członków rodzin warszawskich w Warszawie. Nie ma możliwości, aby temat nie rezonował. Wracając do Pańskiego pytania – w opowieści o Juliuszu Rogerze wystarczy nieustannie uświadamiać, co zawdzięczamy temu człowiekowi i narracja będzie miała swoje zręby.
Gdyby mogła Pani stworzyć muzeum w Rybniku, ale tylko z jednym tematem – o czym by ono było?
O etosie współpracy w ramach lokalnej społeczności. Może się to wydawać na pozór trudne do uzasadnienia – nikt tak nie myśli w Rybniku o tym mieście, ale ja z trochę dalszej perspektywy widzę, że bez niej nie powstałoby w przeszłości wiele inicjatyw. Inaczej się nie da, jeśli miasto ma 27 dzielnic. Rybniczanie nie dostrzegają, że i dawne i dzisiejsze prosperity miasta opierają się na konsensusie i na myśleniu o dobru wspólnym.
Czeski Śląsk, inaczej niż Górny Śląsk, nie dopomina się aż tak o uwagę stolicy. Ta czeska cisza jest lepsza od naszego hałasu dla śląskiej kultury?
Tak, to prawda. Czeski Śląsk ma się dobrze i ceni sobie swoją niezależność; nie oczekuje zrozumienia. Jest odwrotnie: to Pradze zależy i politycznie, i gospodarczo na Ostrawie. Prawdę mówiąc, jest to bardzo ciekawe zjawisko.
Czy zdarza się Pani mówić kolegom w Pradze albo gdzieś w Europie: „Tego nie zrozumiecie, bo to typowo śląskie”?
Staram się tego nie mówić, ale często tak myślę…
Czy jest jakiś śląski malarz, którego prace chciałaby Pani pokazać w Pradze?
Szkoda byłoby skupiać się na jednym nazwisku. Śląska awangarda, jej związek ze środowiskiem muzycznym i bezkompromisowość to jest temat, który warto byłoby pokazać w Pradze.
Gdy wraca Pani do Rybnika, co jest dla Pani najważniejsze? Ma tu Pani swoje ulubione miejsca?
Park na Kozich Górkach… To jest po prostu magia.
Alicja Knast jest dyrektorką Galerii Narodowej w Pradze. Wcześniej, w latach 2014-2020 była dyrektorką Muzeum Śląskiego w Katowicach. Menadżerka kultury została laureatką tegorocznej Honorowej Złotej Lampki Górniczej, nagrody przyznawana ludziom kultury szczególnie zasłużonym dla miasta i regionu (nagroda towarzyszy Rybnickim Dniom Literatury od 1985 roku).
Rozmawiał Aleksander Król

Zobacz także