586 tysięcy Ślązaków! Kohut: "Nie można nas wygumkować"
Dziś, we wtorek 11 kwietnia, po dwóch latach, GUS podał wstępne dane ze spisu powszechnego w 2021 roku. Okazuje się, że narodowość śląską zadeklarowało prawie 586 tys. osób (231,8 tys. osób wskazało narodowość śląską jako pierwszą, a 353,9 tys. osób jako drugą). O wynikach rozmawiamy z Łukaszem Kohutem, europosłem z Rybnika.
586 tysięcy zdeklarowanych Ślązaków robi wrażenie. Jednak trochę nas ubyło, jeśli weźmiemy pod uwagę spis z 2011 roku, gdy narodowość śląską zadeklarowało aż 847 tys. osób. Jak Pan to ocenia?
Nie do końca możemy to porównywać, bo przyjęto zupełnie inną metodologię - inny algorytm. Poza tym spis był elektroniczny, co dla wielu osób, zwłaszcza starszych stanowiło barierę.
Ja jestem bardzo zadowolony, że jako „Ślonsko Sztama” poinformowaliśmy ludzi, że można w ogóle zadeklarować narodowość śląską. Ten wynik, w trudnych czasach pandemii, jest bardzo dobry. Pokazaliśmy, że nie można nas wygumkować. Nawet gdy się dwa lata czeka na wyniki, to jednak ten sukces jest.
Na plus zaskoczyło mnie też to, że bardzo duży odsetek ludzi używa języka śląskiego. To zjawisko jest rosnące, proporcjonalnie do liczby bezwzględnej ludzi, którzy zadeklarowali tożsamość śląską. Ponad 80 procent osób porozumiewa się językiem śląskim w domach.
To są dobre dane, tylko żeby się teraz Polska nie bała tej mniejszości śląskiej, tylko, by dała nam narzędzia do tego, by tą śląską tożsamość rozwijać, bo ona nie jest w kontrze do czegoś czy kogoś. Ona jest po prostu inna. Chcemy czuć się w Polsce jak u siebie.
W spisie ponad 53 tysiące osób zadeklarowało, że w domach używa wyłącznie języka śląskiego. To jest bardzo ciekawy wynik…
Znam takie osoby, które tylko godają. Dla tych osób to jest trudne - mają trudności w szkołach, urzędach, u lekarza, czy na infolinii. To są osoby w pewien sposób wykluczone. Państwo powinno ułatwiać życie swoim obywatelom. To są osoby, które są autochtonami na Śląsku. To nie jest tak, że się tu przeprowadziły, załóżmy z Norwegii i mówią po norwesku, by zrobić komuś na złość. Oni są u siebie i państwo powinno wprowadzić takie przepisy, by te osoby były włączane we wszystkie możliwe aspekty życia publicznego. Tym bardziej jest potrzeba zalegalizowania języka śląskiego i odkłamania, że używanie ślonskiej godki to jest coś złego.
Zbliżają się wybory, językiem śląskim zaczyna się grać. To dobrze?
Uważam, że to dobrze, bo za każdym razem, gdy ta sprawa wychodzi na światło dzienne, gdy przyjeżdżają liderzy polityczni z Warszawy na Śląsk, to od tego tematu nie da się uciec. Mnie i innym śląskim działaczom udało się sprawę śląską wprowadzić do mainstreamu politycznego.
Ja wierzę w tę deklarację Tuska (red. Donald Tusk obiecał uznać język śląski za regionalny jeśli wygra wybory). Do tej pory wielu polityków Platformy mówiło o tym, ale pierwszy raz powiedział o tym lider. Mam takie poczucie, że cała opozycja demokratyczna: Platforma Obywatelska, Lewica, Hołownia i PSL w tej sprawie mówią jednym głosem. Nie mówię, że godajom już po śląsku, ale w tej sprawie mówią jednym głosem - śląski powinien być uznany za język regionalny. Pytanie, czy nie lepiej, od razu uznać Ślązaków za mniejszość etniczną, bo wtedy byłoby z automatu uznanie śląskiego za język mniejszości.
Natomiast to już jest kwestia politycznych negocjacji, politycznej siły. Mnie to cieszy, że ta sprawa jest tematem kampanii, bo pokazuje, że dla wielu ludzi na Śląsku jest to temat bardzo ważny. To nie jest oczywiście jakaś tam pierwsza potrzeba, bo żyjemy w czasach kryzysu gospodarczego, transformacji energetycznej, ale na pewno, dla wielu ludzi to sprawa ważna.
Dzięki panu język śląski wybrzmiał w Europie, planuje pan jeszcze jakieś działania wokół śląskiego w Parlamencie Europejskim w tej kadencji?
Jestem autorem programu „Śląsk w Europie”, w ramach którego mieliśmy już spotkanie i dyskusję z profesorem Adamem Bodnarem, profesor Małgorzatą Myśliwiec i Szczepanem Twardochem. Ostatnio zorganizowałem drugi odcinek z tego cyklu i sprawa śląska zyskała kolejnych, silnych sojuszników - redaktora Adama Michnika i doktor Hannę Machińską. Pokazałem też język śląski w praktyce - spektakl „Mianujom mie Hanka” mocno wybrzmiał w Parlamencie Europejskim. Zrobiliśmy już dużo dobrego klimatu wokół Śląska w Brukseli i chciałbym ten projekt kontynuować. Jeżeli dana mi będzie druga kadencja, to zamierzam wystawić kolejny śląski teatr - monodram „Byk” Szczepana Twardocha.
Natomiast do końca tej kadencji będę chciał pokazać nowoczesny Śląsk. Chcę pokazać, że Katowice już w przyszłym roku zostały Europejskim Miastem Nauki. Wbrew wszystkim Katowice są jednym z najważniejszych ośrodków akademickich, czyli przełamaliśmy tę „dupowatość” Kazimierza Kutza. Pokazujemy, że Śląsk ze swoimi uczelniami staje się europejskim centrum nauki. Dodatkowo walczę też o to, by miasta śląskie i zagłębiowskie stały się Europejską Stolica Kultury. Bo wysoka kultura na Śląsku ma się dobrze.
To też odkłamanie słów generała Kiszczaka, który powiedział kiedyś, że „ze Śląska to może być co najwyżej kiełbasa”. Cieszę się, że przez ciężką pracę w Brukseli i Strasburgu mogę te wszystkie dyskryminujące stereotypy przełamywać. Ten wynik spisu powszechnego jest także tego dowodem.
Rozmawiał Aleksander Król, redaktor naczelny Gazety Rybnickiej