Wakacyjna miłość, która przetrwała ponad 50 lat
Poznali się na wczasach. Pani Danuta chciała zdobyć kartę pływacką, a pan Edward był ratownikiem. – Poprosił żebym na chwilę usiadła na pomoście – wspomina Danuta Zwolińska. – Jednym okiem patrzyłem na przyszłą żonę, a drugim na ludzi, którzy się kąpali – przyznaje pan Edward. Wczoraj małżonkowie z Chwałowic, pasjonaci żaglowania, świętowali Złote Gody w gronie 11 innych par z 50-letnim stażem.
Pani Danuta kartę pływacką zdobyła dopiero dwa miesiące po tamtym pamiętnym spotkaniu, już na basenie w Bydgoszczy, gdzie wtedy mieszkała. To właśnie w tym mieście państwo Zwolińscy wzięli ślub. Ona miała na sobie białą koronkową sukienkę z falbankami i buty na platformie, a do tego bukiet ulubionych różowych goździków, on, wtedy mieszkaniec Lipna, włożył ciemnofioletowy garnitur. – A do tego modne wtedy zamszowe buty. No i miałem długie włosy – dodaje pan Edward. Ślub cywilny brali 24 grudnia, kościelny – w Boże Narodzenie. – Śnieg zaczął padać, jak wyszliśmy od fotografa, ale od razu stopniał – wspomina pani Danusia i pokazuje zdjęcie ze ślubu oraz kolejne, z pierwszą córką oraz synkiem, który był wtedy pod sercem, w brzuchu mamy.
Danuta Zwolińska pracowała w szpitalu dziecięcym w Bydgoszczy jako salowa, najpierw na oddziale niemowlęcym potem dla starszych dzieci. Jej mąż był mechanikiem i lakiernikiem i to on pierwszy w 1986 roku przyjechał na Śląsk.
– Miałem dobrą pracę, ale brakowało nam mieszkania, stąd też decyzja o przeprowadzce – opowiada pan Edward, który znalazł pracę w kopalni Chwałowice i mieszkanie na tutejszych familokach. Mają czwórkę dzieci i 11 wnucząt.
Państwo Zwolińscy mówią, że w małżeństwie ważna jest wspólna pasja – ich połączyły żagle. Właśnie wrócili z Mazur.
– Mąż jest już kapitanem, a ja sternikiem morskim – mówi pani Danuta, która maluje też obrazy, a przed laty wystawiała swoje prace w tutejszym domu kultury.
– Od 2009 do 2022 roku całe sezony spędzałem na Mazurach, gdzie szkoliłem nowych żeglarzy. Miłość do żagli mam we krwi – od szóstego roku życia byłem w klubie, więc żona pasją do żagli zaraziła się ode mnie – opowiada Edward Zwoliński, który lubi też wędkować.
Małżonkowie przekonują, że w dobrym związku liczy się rozmowa i wyrozumiałość.
– Z małżeństwem jest jak z urządzeniem. Kiedy się zepsuje niewiele osób myśli dziś o tym, jak je naprawić, tylko wyrzuca się niesprawne sprzęty na śmieci i kupuje nowe, a w związku trzeba sobie zadać trud, by go naprawiać – radzi pan Edward.
Państwo Ucherowie z Popielowa znają się od dziecka.
– Od przedszkola – śmieje się pan Michał, który mieszkał po sąsiedzku, obok swojej przyszłej żony. – Nietrudno więc było się znaleźć – dodaje pani Jolanta.
Ślub brali w miesiącu z literką „r”. – To był ciepły październik – wspominają. On 50 lat był kierowcą w Transgórze, jeździł samochodami ciężarowymi i autobusami, ona krótko pracowała w Hucie Silesia. Mają trzech synów, ośmioro wnuków i jednego prawnuka.
– W małżeństwie nie zawsze świeci słońce, czasem musi przejść gwałtowna burza – mówi pan Michał, a jego żona dodaje, że liczy się wzajemne zrozumienie. – Czasem trzeba odpuścić. Razem można wszystko przeżyć – mówi pani Jolanta. Małżonkowie lubią zajmować się ogródkiem, a nudzić się im nie pozwala ich trzyletni wnuk.
W siedzibie Przygody Złote Gody świętowało wczoraj wspólnie 11 małżeńskich par.
– Patrzcie na kolejne dni z odwagą, uśmiechem, radością i w zdrowiu – mówił prezydent Piotr Kuczera do zebranych, wręczając małżonkom pamiątkowe medale za długoletnie pożycie nadane im przez Prezydenta RP.
A w prezencie dla złotych jubilatów wystąpił zespół Przygoda.
Jubilaci z półwiecznym stażem
11 małżeńskich par wzięło udział w kolejnej rybnickiej uroczystości Złotych Godów, która odbyła się 5 grudnia w siedzibie zespołu Przygoda. Jubilaci otrzymali pamiątkowe medale za długoletnie pożycie nadane im przez Prezydenta RP, które wręczył prezydent miasta Piotr Kuczera. Dla rybnickich małżonków, którzy przeżyli wspólnie 50 lat wystąpił zespół Przygoda.