Stulatki z jednej klasy
Swoje 100. urodziny świętuje dziś Marta Szulik z domu Pieczka z dzielnicy Popielów. W kwietniu setne urodziny obchodziła jej koleżanka z klasy, mieszkająca nadal w Popielowie Klara Tomiczek.
Pani Marta niedawno przeszła operację zaćmy, ale generalnie cieszy się względnie dobrym zdrowiem. Jej dwaj synowie Andrzej i Piotr wspominają, że mama zawsze była osobą bardzo pogodną, i tak jest do dnia dzisiejszego. Tylko trochę denerwują ją fizyczne ograniczenia, które w tak sędziwym wieku są czymś zupełnie naturalnym.
Stulatka z synem Piotrem nadal mieszka w domu, który przy ul. Konarskiego wybudował jej ojciec Józef Pieczka, a do którego jej rodzice z trzyletnią córeczką wprowadzili się w 1925 roku. Po sąsiedzku mieszka jej pierworodny, urodzony w 1946 roku, syn Andrzej. Nieco dalej, ale też w Rybniku trzeci syn Lucjan.
Po sąsiedzku mieszkał też kiedyś jej przyszły mąż Walter Szulik. Tak się poznali. - Miałam tylko jednego kawalera, a potem męża - wspomina. Pobrali się w czasie II wojny światowej w 1940 roku. Dwa tygodnie po ślubie Walter, jak wielu Ślązaków został wcielony do Wehrmachtu. Walczył na różnych frontach; trafił też na Krym, gdzie w czasie oblężenia Sewastopola dostał się do radzieckiej niewoli. Udało mu się jednak uciec i w 1945 roku wrócił do Popielowa. Niewiele brakowało, a niedaleko domu zastrzeliliby go czerwonoarmiści, pilnujący magazynu amunicji znajdującego się na tzw. Żabiku (część Popielowa). W trudnych latach powojennych, ze względu na złe traktowanie przez nową władzę ludową, imię Walter zamienił na Wojciecha. Został pracownikiem biurowym, pracując w księgowości kopalń Jankowice i Marcel, a na koniec zawodowej kariery w rybnickim Przedsiębiorstwie Robót Górniczych. Zmarł w 1979 roku, więc pani Marta owdowiała w wieku 57 lat.
Nasza stulatka pracowała tylko w czasach panieńskich i to w pobliskim sklepie spożywczym. Później zajmowała się już domem i wychowaniem dzieci.
Gdy trzy lata temu trafiła do szpitala na operację przepukliny, w czasie lekarskiego wywiadu zaskoczyła lekarzy stwierdzeniem, że nigdy nie piła żadnego alkoholu i nie paliła papierosów. Zaznaczyła też, że obu tych używek nigdy nawet nie spróbowała. W kuchni preferowała warzywa, stroniąc od mięsa, którego ewentualnie zjadała „jak na lekarstwo”.
W jej domu nigdy nie brakowało chleba, bo piekarnia była przy domu i tak jest do dnia dzisiejszego. Początek tym piekarniczym tradycjom dał jej ojciec Józef Pieczka, który w prowizorycznej jeszcze piekarni piekł chleb i wypiekał przynoszone przez sąsiadów kołocze. Pieczeniem chleba zajmował się też w niemieckim wojsku, wcielony również do Wehrmachtu, jego syn, a brat naszej jubilatki - Gerard. Gdy wrócił z wojny wybudował przy domu piekarnię z prawdziwego (na tamte czasy) zdarzenia. obecnie rodzinną piekarnię prowadzi jego wnuk Kazimierz Pieczka.
Dzisiaj z urodzinowymi życzeniami, bukietem kwiatów i z koszem ze smakołykami zjawił się u Marty Szulik, obchodzącej 100. urodziny jej dalszy sąsiad, prezydent Rybnika Piotr Kuczera. Rozmowa, w czasie której, m.in. wspominano najstarszych mieszkańców Popielowa, zakończyła się wspólnym oglądaniem rodzinnego albumu ze zdjęciami z czasów jej młodości.
Wacław Troszka