Rybniczanie zrobili tysiąc okopowych świec
Wczoraj grupa rybniczan razem z kilkoma Ukrainkami zrobiła blisko tysiąc świec okopowych, które trafią do ukraińskich żołnierzy broniących swojej ojczyzny.
Akcję zaproponowali wolontariusze Polski 2050 okręgu rybnickiego. W całe przedsięwzięcie, które rozpoczęło się od gromadzenia materiałów potrzebnych do produkcji świec okopowych, czyli: puszek po konserwach, parafiny, świec bądź ich resztek i kartonu zaangażowało się kilka rybnickich szkół, restauracji, Bractwo Kurkowe Miasta Rybnika i duża grupa rybniczan.
Patent jest prosty - w puszce najpierw umieszcza się jak najciaśniej zwinięty karton, wkładając w środek kartonowy knot. Potem puszkę zalewa się roztopionym woskiem lub parafiną. Tak zrobiona świeca okopowa pali się przez kilka godzin dając nie tylko światło, ale też ciepło.
- Karton dostarczyła jedna z rybnickich firm, największy problem był z woskiem i parafiną. Zaapelowaliśmy więc m.in. za pośrednictwem mediów społecznościowych o przynoszenie świec, a nawet ich resztek i niedopałków. 25 kg parafiny ufundowało Bractwo Kurkowe, firma kurierska dostarczyła nam parafinę, którą w Polsce kupiła przez internet znajoma ze Stanów Zjednoczonych. Puszki i świece gromadzono w szkołach, ale też znajomi znosili je nam do domów. Nie licząc świec i świeczek, których zebraliśmy najwięcej, samej parafiny mieliśmy około 100 kg. Z jednego kilograma można zrobić cztery, pięć świec okopowych, w zależności od wielkości puszki, a puszek zebraliśmy ponad tysiąc - mówi Agata Golińska.
Sama produkcja świec odbyła się w budynku przy ul. Białych, w pomieszczeniach, które na co dzień użytkuje Rybnicka Rada Kobiet, na bieżąco pomagająca ukraińskim uchodźcom. W kilkugodzinnej akcji wzięło udział blisko 40 osób. Byli wśród nich członkowie Polska 2050, ale też mieszkańcy, którzy dowiedzieli się o akcji i przyszli pomóc. Byli też przedstawiciele bractwa kurkowego i Młodzieżowej Rady Miasta, a także kilka ukraińskich kobiet.
- Chociaż tak możemy pomóc naszym żołnierzom, którzy bronią naszej Ukrainy. Takie wsparcie jest dla nich bardzo ważne - powiedziała nam Olga Kotyk, która z dwójką synów przyjechała do Rybnika w marcu, dołączając do męża, który pracuje tu już blisko trzy lata.
Wąskim gardłem w tej ochotniczej produkcji okazały się mało wydajne kuchenki elektryczne, przy użyciu których topiono w garnkach zebrane świece. Dlatego wczoraj udało się zalać tylko około jednej czwartej przygotowanych puszek z kartonowym wkładem. Produkcja zostanie dokończona w najbliższych dniach.
Rybnickie świece trafią oczywiście na front w Ukrainie, prawdopodobnie w okolice Donbasu. Organizatorzy akcji zadbali już o dobry kanał przerzutowy.