Pielgrzymi z Rybnika i okolic już na trasie
- Jako młoda dziewczyna powiedziałam sobie, że wyjdę za mąż tylko za kogoś, kto pójdzie ze mną do Częstochowy, by tam wziąć ślub. I ktoś taki się znalazł - mówi pani Maria o swoim mężu Henryku. Małżeństwem zostali 40 lat temu, właśnie podczas pielgrzymki. - Dziś idziemy do Częstochowy by podziękować za te wszystkie wspólne lata - mówi pan Henryk, jeden z uczestników 77. Pieszej Rybnickiej Pielgrzymki do Częstochowy.
Ślub wzięli 8 sierpnia 1982 roku w sanktuarium na Jasnej Górze. - Miałam białą suknię, welon i buty na wysokim obcasie, a przyjaciółka zrobiła mi fryzurę. Ubrania przywieźli nam do Częstochowy znajomi, co wtedy nie było takie łatwe, bo trzeba było znaleźć kogoś kto miał samochód - wspomina pani Maria.
- Nasi rodzice nie szli z nami w tej pielgrzymce, dojechali do Częstochowy rano. Przebieraliśmy się w hotelu, a na mszy służyli zakonnicy - jeden z nich idzie dziś w tej pielgrzymce - dodaje pan Henryk, emeryt górniczy, który do Częstochowy idzie po 15-letniej przerwie. Pierwszy raz pielgrzymował w 1981 roku. Jego żona - emerytowana nauczycielka - ostatni raz szła na Jasną Górę kilka lat temu. Na pielgrzymce byli ponad 30 razy, a kiedyś zabierali z sobą piątkę dzieci.
- Próbowałam znaleźć chustę z tej pamiętnej pielgrzymki z 1982 roku, ale wtedy chyba nie było jeszcze chust. Był stan wojenny i dlatego tamta pielgrzymka zupełnie nie przypominała tej dzisiejszej, szliśmy wtedy trochę na własną rękę - opowiada pani Maria. - A w lasach stały wozy Służby Bezpieczeństwa - dodaje pan Henryk.
- Na postojach mówiło się, że jakaś para chce wziąć ślub na pielgrzymce, ale nikt nie wiedział, że to właśnie my - mówią małżonkowie ze Świerklan, którzy idą do Częstochowy, by podziękować za wspólne lata, ale też modlić się o pokój.
I to właśnie ta intencja 77. Pieszej Rybnickiej Pielgrzymki na Jasną Górę była dziś powtarzana najczęściej. Mówił o niej arcybiskup Wiktor Skworc, który rano (3 sierpnia) w bazylice św. Antoniego koncelebrował mszę świętą.
- Wojna w Ukrainie i wiszący w powietrzu konflikt globalny jest impulsem do tego, byśmy modlili się o pokój. Proszę by ta intencja wam towarzyszyła - mówił pielgrzymom.
- Mamy wśród rybniczan wielu uchodźców z Ukrainy. Nieście w swoich intencjach nasze miasto i jego nowych mieszkańców. Bądźcie pielgrzymami radości i pokoju - mówił z kolei prezydent miasta Piotr Kuczera.
Wśród pątniczych intencji powtarzały się też te o zdrowie. - Zawsze jest za co dziękować i o co prosić. Tym razem idę również w intencji znajomej, która choruje na raka - mówi pani Justyna z Rybnika, która do Częstochowy idzie po raz 11. Pierwszy raz będzie jej towarzyszyć 11-letnia córka Julia. - Każda pielgrzymka jest inna, czasami mamy lepszą, czasami gorszą kondycję. Kiedy jest upał idzie się trudno, ale i tak o wiele lepiej niż w deszczu - dodaje.
Pani Elżbieta z Paruszowca idzie do Częstochowy po raz 47. - Wciągnęłam całą rodzinę. Dziś idzie ze mną również moja córka z trójką dzieci. Dziesięcioletni wnuk Nikodem pierwszy raz szedł jeszcze w brzuchu swojej mamy - wspomina z uśmiechem pani Elżbieta, która idzie prosić o zdrowie. - Choruję, ale kiedy powiedziałam lekarzowi, że zamierzam pójść na pielgrzymkę, życzył mi tylko szerokiej drogi - mówi pątniczka, której zdarzyło się już, że ostatni etap pielgrzymki pokonywała boso lub w skarpetkach, ze względu na odciski i bolące stopy.
Wśród prawie tysiąca pątników 77. pielgrzymki jest też rybnicka rekordzistka. - Na Jasną Górę idę po raz 56, by podziękować Matce Boskiej za te wszystkie lata, bo być może to już ostatni raz… - mówi Krystyna Dziuba, 85-letnia rybniczanka, która po raz pierwszy do Częstochowy wyruszyła w 1957 roku.
Autor: Sabina Horzela-Piskula.
Czytaj także: Ks. Paweł Zieliński: Każda pielgrzymka jest inna