Kocham zwierzęta - nie strzelam w sylwestra!
- To trudny czas dla zwierząt, nie tylko tych, które mają swoich właścicieli, ale również przebywających w schroniskach, a przede wszystkim tych dziko żyjących. Dla nich to prawdziwy Armagedon! Warto więc zadać sobie pytanie, czy sylwestrowa zabawa z hukiem petard jest tego warta - mówi o konsekwencjach noworocznej nocy, miłośniczka zwierząt Izabela Kozieł, prezeska rybnickiej Fundacji Pet Patrol. I przekonuje: - Jeżeli kochamy zwierzęta, nie strzelajmy!
O rozsądek apeluje też Paulina Sobczuk z Nadleśnictwa Rybnik: - Zwierzęta, zarówno domowe, jak i te dziko żyjące narażone są na stres związany z nagłymi, głośnymi wybuchami i rozbłyskami na niebie. Właściciele udomowionych zwierząt bardzo często zostają z nimi podczas nocy sylwestrowej, by zapewnić im komfort i je uspokoić. Niestety w lesie jest to niemożliwe - mówi.
I dodaje: - Od dłuższego czasu apeluje się o niestrzelanie w sylwestra, argumentując, że wpływa to stresogennie na psy czy koty, zapominając np. o sarnach, dzikach czy lisach. Jest ich bardzo wiele i nie ma możliwości, aby ktoś do nich podszedł i je uspokoił. A spłoszone zwierzęta mogą wybiec na drogi lub posesje prywatne.
Zdezorientowane, przerażone i ogłuszone - tak niektóre zwierzęta spędzają sylwestrową noc.
- Czy nie lepiej przywitać Nowy Rok w inny sposób? Bez petard i fajerwerków? Powinno się z tym skończyć, bo to niepotrzebne i kosztowne, a przede wszystkim stresujące dla zwierząt, które nie wiedzą, co się dzieje - podkreśla Izabela Kozieł z rybnickiego Pet Patrolu.
Co niezrozumiałe, na odpalanie fajerwerków często decydują się też właściciele zwierząt.
- Strzelają, bo ich psy czy koty się nie boją, więc nie widzą problemu i nie myślą o tym, że inne zwierzęta mogą cierpieć, a nawet ginąć, w tym wiele ptaków, które w panice uderzają w drzewa czy budynki - zauważa prezeska rybnickiej fundacji.
Oszczędźmy więc zwierzętom stresu, a sobie pieniędzy puszczanych z hukiem i dymem!