Dorota Tkocz kierowniczka służby drogowej. Jej brygady łatają rybnickie ulice
Dziury powstałe w czasie trwającej jeszcze zimy na rybnickich ulicach są częstym tematem rozmów zmotoryzowanych rybniczan. Nic dziwnego, bo jazda po Rybniku wymaga teraz od kierowców wyjątkowej uwagi i nie lada refleksu.
Głównym powodem tak dużych zniszczeń jest kapryśna aura i częste zmiany temperatury z plusowej na minusową, bo wtedy zamarzająca woda rozsadza asfaltową nawierzchnię. Dla Rybnickich Służb Komunalnych luty okazał się szczytem sezonu łatania dziur, choć na dobrą sprawę trwa on dla miejskich drogowców przez cały rok.
„Kierownikiem tego odcinka” w RSK jest Dorota Tkocz, majster służby drogowej. Pracuje tu od 12 lat, więc ma spore doświadczenie, także w odbieraniu telefonów od mieszkańców domagających się odśnieżenia ich ulicy. Przyznaje, że tak „dziurawej” zimy nie pamięta. Wyrwy w jezdniach ulic powstają właściwie lawinowo.
Łatają na dwie zmiany
Jak informuje Dorota Tkocz, aktualnie łataniem dziur zajmuje się w RSK siedem, na ogół czteroosobowych, brygad. Pracują na dwie zmiany. Informacje o dziurach docierają tu różną drogą, m.in. zgłaszają je mieszkańcy poprzez miejską aplikacje Halo! Rybnik. Przeglądu ulic dokonuje też co jakiś czas osobiście.
Sposobów na dziurę w jezdni jest kilka. W czasie mrozów, gdy otaczarnie nie produkują asfaltu, drogowcy używają workowanego asfaltu na zimno, którym zwyczajnie wypełniają dziurę i ubijają zagęszczarką.
- To jednak rozwiązanie tymczasowe, bo z czasem koła samochodów rozjeżdżają to tymczasowe wypełnienie. Podobnie wygląda sprawa z asfaltem z recyklingu. Sfrezowany z jezdni asfalt trafia do recyklera, ale gorąca masa, którą otrzymujemy, nie ma tak dobrych parametrów jak asfalt z otaczarni, bo zawartość lepiszcza jest w niej mniejsza - wyjaśnia Dorota Tkocz.
Odpowiadając na wątpliwości mieszkańców, którzy często pytają o sens łatania dziur w czasie deszczu, wyjaśnia, że nawet gdy pada, wypełnienie głębokiej, niebezpiecznej dla kół dziury asfaltem na zimno czy zwykłym kruszywem jest lepszym rozwiązanie niż pozostawienie wyrwy w jezdni.
Co asfalt, to asfalt
RSK w efekcie przetargu korzystają obecnie z asfaltu produkowanego przez wytwórnię mas bitumicznych funkcjonującą w Kłokocinie. Kiedyś regułą było, że tzw. otaczarnie zimą stały i nie produkowały asfaltu, ale od kilku lat, gdy zimy są łagodne, to się zmienia. Dla ekip naprawiających nawierzchnie dróg ma to zasadnicze znaczenie, bo świeży asfalt pozwala na położenie dużych fragmentów nowej nawierzchni.
To w przeciwieństwie do zimnego asfaltu rozwiązanie bardzo trwałe. Takie spore fragmenty nowej nawierzchni drogowcy RSK ułożyli w lutym m.in. na pl. Armii Krajowej przed komendą policji.
Frezowanie zamiast łatania
Rzadziej stosowanym rozwiązaniem jest frezowanie całej jezdni. Zastosowano je m.in. na ul. Hetmańskiej w Niedobczycach, gdzie jezdnia była dziurawa jak ser szwajcarski. Jak tłumaczy Dorota Tkocz, po sfrezowanej na całej szerokości jezdni jeździ się znacznie lepiej niż po dziurawej. Od początku roku do 23 lutego drogowcy z RSK załatali 1.432 dziury o łącznej powierzchni 2.204 m2.