400 dzieci w Rybniku w pieczy zastępczej! "Dzieci trafiające do rodzin zastępczych są jak migranci z Ukrainy"
Około 400 dzieci w Rybniku znajduje się w pieczy zastępczej. Jak mówię to radnym, czy urzędnikom, którzy nie pracują w opiece społecznej, to otwierają oczy ze zdumienia, mówią - jak to, przecież to jest średniej wielkości szkoła w mieście. A to liczba dzieci, które są poza rodzinami biologicznymi w samym tylko Rybniku. A Rybnik nie wyróżnia się w tym względzie niczym szczególnym, bo jak się popatrzy na dane wojewódzkie, to jesteśmy mniej więcej w połowie - mówił Piotr Masłowski, wiceprezydent Rybnika, otwierający dziś (18.11) konferencję "Piecza dla dziecka - radości i troski" w Zabytkowej Kopalni Ignacy w Niewiadomiu.
Piotr Masłowski, któremu temat pieczy zastępczej jest szczególnie bliski, bo nim został wiceprezydentem Rybnika pracował jako działacz organizacji pozarządowych także z rodzinami zastępczymi, podkreślał, że to obszar, który należy wzmacniać.
- Niestety obserwujemy zjawisko odwrotne. Gdy patrzę na Rybnik, ale nie są to dane dotyczące tylko Rybnika, rodzice prowadzący te rodziny są coraz starsi, jest problem z nowymi rodzinami zastępczymi, z narybkiem w tym obszarze, a jest to ogromne wyzwanie - mówił Piotr Masłowski, dodając, że rodziny zastępcze niezmiernie podziwia i szanuje.
Arkadiusz Andrzejewski, dyrektor Ośrodka Rodzinnej Pieczy Zastępczej w Rybniku tłumaczył, że w naszym mieście funkcjonuje 159 rodzin zastępczych, ta liczba jest zmienna.
- Tylko w Rybniku w rodzinach zastępczych mamy 305 dzieci - mówił Andrzejewski, dodając, że na terenie miasta działają jednostki wykonujące różne zadania, które dotyczą zarówno zapewnienia opieki dla dzieci, ale także pracy z rodziną zastępcza, a także w uzasadnionych przypadkach pozyskiwania kandydatach do na rodziców adopcyjnych.
- Tam gdzie jest to możliwe, bardzo ważnym obszarem jest czasem zamknięcie sytuacji całkowite i pozostawienie dziecka w bardzo stabilnym środowisku, czyli rodzinie adopcyjnej - mówił Andrzejewski.
Dziecko odrzucone może być z bogatego domu, w którym jest zimno jak w rodzinnym grobowcu
Danuta Hryniewicz, psycholog, pedagog, wieloletnia dyrektorka poradni Psychologiczno-Pedagogicznej w Raciborzu, która od lat zajmuje się z rodzinami zastępczymi oraz młodzieżą i dziećmi przebywającymi w pieczy zastępczej, podczas swojego wykładu tłumaczyła, że system związany z pieczą zastępczą w Polsce często nie koncentruje się na najważniejszych rzeczach.
- Gdybyśmy mieli prosto odpowiedzieć na pytanie, jakiej rodziny potrzebuje dziecko - to odpowiedzielibyśmy "dobrej". I kończymy wykład, bo wszyscy o tym wiedzą. Rzeczywiście, duża część dzieci tak funkcjonuje, bo przebywa w dobrych rodzinach, tzn. takich gdzie są dobre relacje. Nie chodzi o to, że jest mama, tata, babcia, ktoś tam jeszcze, ale chodzi o to, jakie są relacje - mówiła Danuta Hryniewicz.
Niestety nie jest to duża większość.
- Bezpieczne przywiązanie prezentuje około 60 procent dzieci. To są te dzieci, które wychowują się w tych dobrze funkcjonujących rodzinach. Ale pozostaje prawie 40 procent dzieci, które nie wychowują się w bezpiecznych rodzinach. Nie mają tej bezpiecznej bazy, z której mogą wyruszyć w świat - mówiła Hryniewicz.
Odnosząc się do słów wiceprezydenta Masłowskiego o 400 dzieciach w Rybniku przebywających w pieczy zastępczej, Danuta Hryniewicz zauważyła, że to wierzchołek góry lodowej.
- Bo dzieci potrzebujących pomocy, niekoniecznie przeniesionych do rodzin zastępczych jest dużo, dużo więcej - mówiła.
Tłumaczyła, że dziecko odrzucone, opuszczone może być w bardzo dobrej sytuacji materialnej, ale w jego domu może być zimno jak w rodzinnym grobowcu, gdzie dziecko nie dostaje tego jedzenia, które jest mu najbardziej potrzebne, czyli dotyku, który jest pierwszym najważniejszym zmysłem.
- Wtedy intelektualnie może się rozwijać, ale społecznie staje się niepełnosprawne. W tej sferze potrzebuje pomocy - tłumaczyła Hryniewicz.
Dzieci z pieczy jak migranci z Ukrainy
Porównała dzieci trafiające do pieczy zastępczej do migrantów z Ukrainy.
- Migracja to przeniesienie swojego życia w inne miejsce. I przeniesienie nie dlatego, że się tak chciało, że taką decyzję podjęliśmy. Szczególnie dzieci i młodzież nie decydują o tym, czy chcą migrować. Dzieci z rodzin niebezpiecznych - bo tak je nazywam - nie decydują o tym, że chcą się wyprowadzić od mamy i taty. One chcą żyć dalej w tej rodzinie (red. często ją idealizują mimo krzywd), tylko by ktoś im pomógł. Nie wybierają też momentu, kiedy to nastąpi, nie mają wpływu na miejsce swojego nowego pobytu. Na swoją dalszą historię. Przeżycia psychiczne u dzieci przenoszonych do pieczy są dokładnie takie same u dzieci migrantów z Ukrainy, które przyjeżdżają do Polski - mówiła Danuta Hryniewicz.
- Budowanie nowego życia w nowej rodzinie jest dokładnie takie, jak budowanie życia w nowym państwie. Jest trudne dla dziecka, które do tej pory miało jeden cel - przetrwać - dodała.
Konferencja "Piecza dla dziecka - radości i troski"
Konferencja organizowana przez Stowarzyszenie Rodzin Zastępczych "Serduchowo", Ośrodek Rodzinnej Pieczy Zastępczej w Rybniku, Zespół Obsługi Placówek Opiekuńczo-Wychowawczych i rybnicki OPS.
Czy powrot do rodziny biologicznej to na pewno dobry pomysł?
Hryniewicz mówiła o wyzwaniach i problemach, jakie stoją przed rodzicami zastępczymi, bo cała uwaga polskiego systemu pieczy zastępczej skupia się raczej na rodzinie biologicznej, a nie zastępczej. Bo głównym celem systemu jest powrót do rodziny biologicznej, czyli do reintegracji.
- A należałoby się zastanowić, czy powrót do rodziny biologicznej powinien być głównym priorytetem systemu opieki nad dziećmi - mówiła.
Przywołała badania brytyjskiego ministerstwa edukacji z 2017 roku, według których powrót do rodziny biologicznej wcale nie jest najlepszym wyjściem.
- Badania pokazują, że 46 proc. dzieci z reintegracji było dalej krzywdzonych przez członków rodziny biologicznej. W ciągu 6 miesięcy od powrotu 35 procent dzieci zostało ponownie odebranych. Co takie dzieci czuły? A gdy przez 4 lata monitorowano to okazało się, że liczba dzieci, które zostały ponownie odebrane to było 63 procent - wyliczała Hryniewicz.
Tłumaczyła, że w przypadku polskich dzieci, często wracają one do rodzin biologicznych, gdzie występuje problem z uzależnieniem. Nawet w 90 procentach!
- To jest reintegracja na niby. Szanse dostają rodzice, a nie dziecko. Ono dostaje szanse na następną traumę, by się ona pogłębiała - mówiła Hryniewicz.
Konferencja w Kopalni Ignacy została zorganizowana przez Stowarzyszenie Rodzin Zastępczych "Serduchowo", Ośrodek Rodzinnej Pieczy Zastępczej w Rybniku, Zespół Obsługi Placówek Opiekuńczo-Wychowawczych i rybnicki OPS.
Autor Aleksander Król