35 lat samorządu. Z prezydentem Kuczerą o samorządzie
"35 lat temu zaczynaliśmy z carte blanche. Punkt wyjścia był „zerowy”, nauka płynęła z samorządów Europy Zachodniej. Wszyscy nawiązywali współpracę z miastami partnerskimi, by podglądać, jak samorządy funkcjonują w Niemczech, we Francji. Dziś nasz samorząd jest silny, jego struktury są jasne i czytelne" - mówi Piotr Kuczera, prezydent Rybnika.
Samorządy zlikwidowane w czasach PRL-u na rzecz centralizacji otrzymały w 1990 roku dużą niezależność. Czym różni się dzisiejszy samorząd od tego sprzed 35 lat?
35 lat temu zaczynaliśmy z carte blanche. Punkt wyjścia był „zerowy”, nauka płynęła z samorządów Europy Zachodniej. Wszyscy nawiązywali współpracę z miastami partnerskimi, by podglądać, jak samorządy funkcjonują w Niemczech, we Francji. Dziś nasz samorząd jest silny, jego struktury są jasne i czytelne. Trzystopniowy samorząd z marszałkiem, starostą oraz wójtem, burmistrzem czy prezydentem ma swoje silne miejsce w administracji i jest tym drugim, ważnym filarem, obok administracji rządowej, której symbolem jest wojewoda jako przedstawiciel rządu w terenie.
Są momenty, kiedy czuje Pan, że coś nie działa w samorządzie?
W funkcjonowaniu samorządów pomagało zawsze czytelne prawo i jasna perspektywa finansowa, która daje możliwość planowania.
Dziś z tymi dwoma obszarami są kłopoty, a szczególną bolączką, nierozwiązaną przez żaden z rządów, jest finansowanie oświaty. Samorządy dokładają do niej 40 mld zł. W Rybniku ponad 50 proc. wydatków oświatowych pochodzi z budżetu miasta. Nie tak to miało wyglądać. Mieliśmy utrzymywać „materię”, czyli budynki, a subwencja miała starczać na pensje nauczycieli. Dlatego toczą się rozmowy z ministerstwami, bo obecny model finansowania oświaty nie jest możliwy do utrzymania. Pokazała to choćby ostatnia podwyżka dla nauczycieli. Rybnik otrzymał 3,9 mln na podwyżki, a realny ich koszt to 14 mln zł. To dziś największy problem. Zaś największym plusem samorządu jest skuteczne pozyskiwanie pieniędzy europejskich. W tym samorządy się wyspecjalizowały. Gdyby nie tzw. zawieszenie wypłat z Unii z powodu braku praworządności w kraju, to wszystkie unijne projekty byłyby dziś bardziej zaawansowane. Samorządy planują już kolejną perspektywę. Problemem wielu gmin jest to, że Unia zakłada, że pewne potrzeby zostały zaspokojone. Dobrym przykładem jest zagospodarowanie odpadów poprzez spalarnię czy biogazownię. Dla urzędnika europejskiego, który wychował się w świecie, gdzie te instalacje są czymś oczywistym, nasze problemy nie są zrozumiałe.
Jeden z dyrektorów Banku Światowego pytał mnie, dlaczego mówię o parkingach wielopoziomowych, jak za 10 lat nie będzie aut. Taka narracja jest dla nas zaskoczeniem, a w większych miastach z powodu zapychania się centrów widać trend odchodzenia od tego środka transportu i przechodzenia na komunikację publiczną.
Najtrudniejsza decyzja, jaką Pan podjął będąc samorządowcem?
Potężne konsekwencje dla miasta miała decyzja o budowie drogi Racibórz – Pszczyna w momencie, gdy nie mieliśmy jeszcze decyzji środowiskowej, wykupów i finansowania. A ja stanąłem już wtedy przed mieszkańcami ulicy Jagodowej i powiedziałem, że na pewno wybudujemy tę drogę. To było moje ryzyko. Jeden dziennikarz powiedział mi wtedy: „to będzie największa pana klęska albo największy sukces”. Dziś już nie pamiętamy tamtych emocji. Budujemy kolejne 5 km trasy przy znikomym zainteresowaniu mediów. Drugą kwestią był parking wielopoziomowy. W lokalnym radiu nasłuchałem się, że to niepotrzebna inwestycja, a dziś słyszę pytania, jak załatwić abonamenty.
Na początku uśmiechy wywoływało też hasło od Rybnickiego Okręgu Węglowego do Rybnickiego Okręgu Wodorowego, ale dziś, gdy Politechnika tworzy wydział o specjalizacji wodorowej i buduje infrastrukturę za ponad 20 mln zł, tego śmiechu jest mniej. Trzeba iść za swoją intuicją.
Demografia będzie wyzwaniem dla samorządu?
Jest wyzwaniem dla całej Polski, na szczęście Rybnik na tle innych miast wypada nieźle. Z demografią związany jest temat otwarcia na osoby innej narodowości, które mogą do nas zawitać właśnie w celu uzupełnienia braków na rynku pracy. Wyzwaniem będzie też to, co nazywam „solidarnością w Unii”, bo my nie do końca czujemy, że stajemy się jednym z bogatszych państw Europy. Obserwuję reakcję samorządowców z Francji czy Niemiec, gdy widzą naszą infrastrukturę, która jest nowocześniejsza, bo nowsza. Lubimy narzekać, ale ostatnie 35 lat pokazało, że Polska bardzo się rozwinęła w miasteczkach, miastach i w metropoliach.
Rozmawiał Aleksander Król
.jpg)