Znane rybniczanki o Rybniku
To był prawdziwie kobiecy wieczór. Z okazji Dnia Kobiet rybnicka biblioteka gościła panie, które swoje życie i karierę związały z naszym miastem. Architektka Marlena Wolnik, biochemiczka Anna Sokół i literaturoznawczyni Monika Glosowitz opowiadały o codziennym życiu w Rybniku, o tym, jakie daje możliwości, i dlaczego właśnie tutaj postanowiły budować swoją przyszłość. Nie zabrakło chwili na oddech – dosłownie i w przenośni – dzięki sesji relaksacyjnej z Elwirą Zembrzuską. Na zakończenie reżyserka Kamila Tarabura opowiedziała o swojej pracy nad nagradzanymi filmami i drodze, która ją do tego doprowadziła.
Mieszkały w Irlandii, USA, Hiszpanii, Holandii i Niemczech, a mimo to wróciły do Rybnika – miasta liczącego około 130 tys. mieszkańców. Wielu zastanawia się, dlaczego, a one zgodnie odpowiadają: rodzina, przyjaciele, bliskość zarówno miasta, jak i natury.
– Razem z mężem spisaliśmy na kartce argumenty za powrotem. To była bardzo krótka lista, ale za to bardzo wartościowa, bo wymieniliśmy rodzinę i przyjaciół. Jesteśmy bardzo śląscy, chcemy się opiekować rodzicami, chcemy być blisko. Bardzo się cieszymy, że po 19 latach wróciliśmy do Rybnika. To był dobry wybór i nie żałuję tego – mówiła Anna Sokół, doktor nauk biochemii, która do Rybnika wróciła z Niemiec.
Kobiety dyskutowały o plusach i minusach mieszkania w Rybniku. Wśród zalet wymieniały łatwość komunikacji (zarówno z Katowicami, jak i z Warszawą), żużel, bliskość lasów oraz własne "morze". Wśród minusów pojawiły się z kolei ograniczona liczba miejsc w żłobkach oraz brak przestrzeni do aktywizacji społeczności w wielu dzielnicach.
– Mimo wielu plusów jest mnóstwo minusów. Ale to są nasze minusy. To jest nasz smog, to są nasze rzeczy, które chcemy poprawić i to jest też przywiązanie. Z dziada pradziada jestem rybniczanką wiięc te historie dziadków, pradziadków jakoś nas określają. Mówi się, że pamięć o ludziach sprawia, że oni trwają, a ja myślę, że trwa to dlatego, że mamy tą historię, do której się możemy odwołać – podsumowała Marlena Wolnik, architektka, która zaprojektowała m.in. nagradzany budynek Centrum Aktywności Lokalnej w Kłokociniu.
Po pierwszej rozmowie nadszedł czas na spotkanie z kolejną rybniczanką – Kamilą Taraburą. Reżyserka opowiedziała o swoich początkach w filmowym świecie. Wspominała, jak angażowała znajomych ze szkolnej ławki w pierwsze produkcje. Później, gdy studiowała w Warszawskiej Szkole Filmowej, często wracała do Rybnika by kręcić filmy.
– Warszawska szkoła filmowa była ciekawym miejscem i do dzisiaj jest, bo bardzo mocno stawia na praktykę. Na pierwszym roku musieliśmy zrobić pięć dwuminutowych etiud. Na każdą realizację etiudy wracałam do Rybnika żeby kręcić. Warszawa była dla mnie przerażająca w tamtym momencie. Nie miałam odwagi, by zapytać aktorów żeby zagrali w mojej etiudzie, więc prosiłam mojego tatę albo moją mamę – wspominała Kamila.
Te "domowe produkcje" okazały się strzałem w dziesiątkę.
– Co zabawne, one były najlepsze na roku. Maciej Ślesicki, który był dyrektorem i założycielem tej szkoły, mówił do aktorów: "patrzcie na tego gościa i uczcie się, jak się gra" – opowiadała z uśmiechem reżyserka.
Rybnik jest wciąż obecny w produkcjach Tarabury. Wiele scen do filmu "Rzeczy niezbędne" było nagrywanych w naszym mieście. Reżyserka chciała nakręcić jedną z nich w rybnickiej bibliotece, jednak z powodu ograniczeń finansowych musiała znaleźć inne miejsce.
– Rybnik ma parę miejsc, które są bardzo filmowe z mojego punktu widzenia. Kręciliśmy z widokiem na elektrownię, byliśmy też na dokumentacji w bibliotece, ale się nie udało. Ten widok przez panoramiczne okno to była wymarzona biblioteka dla filmu. Niestety, z przyczyn finansowych musieliśmy nagrać scenę w bibliotece gdzieś pod Warszawą – mówiła rybniczanka.
Kamila Tarabura opowiadała o pracy reżyserki, procesie tworzenia scenariuszy i życiu na planie filmowym. Podkreśliła, jak ważne w jej zawodzie są wytrwałość i determinacja. W pracy kieruje się radą reżysera Darrena Aronofsky'ego.
– Gdy spotkałam go na festiwalu, spytał czym się zajmuję. Powiedziałam, że chcę być reżyserką, a on trochę się przeraził i powiedział: "dam ci radę" i powtórzył trzy razy: "wytrwałość, wytrwałość, wytrwałość".
Mówiła również o współpracy z aktorką Katarzyną Warnke przy pisaniu scenariusza do filmu "Rzeczy niezbędne" oraz o mentoringu ze strony Agnieszki Holland.
– Agnieszka jest wspaniałą opiekunką artystyczną. Nie jest taką dominującą, jak niekiedy są różni profesorowie, którzy po prostu modelują studentów pod swoją wizję kina i coś narzucają. Agnieszka po prostu zadaje odpowiednie pytania: "dlaczego ta scena tutaj?" – podsumowała Tarabura.
Zachęcamy do obejrzenia galerii zdjęć z wydarzenia.
