Rybnik niczym Amazonia
- Rybnik nie kojarzy mi się ze smogiem, ale z wodą i rybami, a dla mnie ryby to Amazonia. Dlatego przyjechałam tu z wielką ciekawością - mówiła Beata Pawlikowska, pisarka, dziennikarka i podróżniczka podczas Dnia Środowiska, jaki odbył się 5 czerwca w rybnickiej bibliotece. A jej ciekawych, nie tylko proekologicznych opowieści wysłuchało spore grono osób.
Pierwszy uczestnik pojawił się w bibliotece już po 14.00 choć spotkanie zaplanowano na godzinę 17.00. By posłuchać podróżniczki i autorki wielu książek, przyjechali nie tylko z Rybnika, ale z całego województwa. Dystans, jaki musieli pokonać, trudno nawet porównać z tym, dzielącym Koszalin od reszty świata.
- Z perspektywy małego pokoiku w mieszkaniu na ósmym piętrze w bloku w Koszalinie, reszta świata nie istniała. Była gdzieś tam… Abstrakcyjna i nienamacalna - mówiła Beata Pawlikowska.
To właśnie w swoim małym pokoiku, w bloku na ósmym piętrze, po raz pierwszy zobaczyła pożółkłe czasopisma o podróżach, ze zdjęciami Indian i egzotycznych roślin. - Chciałam sprawdzić, czy takie miejsca naprawdę istnieją - mówiła. Dziś już wie, że tak, a po raz pierwszy przekonała się o tym ponad 30 lat temu. Na swoją pierwszą podróż - do Meksyku i Hondurasu - oszczędzała przez półtora roku.
- Rok później pojechałam do Ameryki Południowej i przez pierwsze 8-9 lat jeździłam tylko tam, do dżungli Amazońskiej. Kiedy wracałam do Polski, mimo trudu, zmęczenia, a nieraz i łez, jakie tam wylałam, marzyłam tylko o jednym - znów tam wrócić - opowiadała podróżniczka w bibliotece.
Brownie z czerwonej fasoli
Beata Pawlikowska w Dniu Środowiska mówiła uczestnikom spotkania o marnowaniu wody, której na naszej planecie jest coraz mniej, o zaletach bycia wegetarianinem i pysznym „czekoladowym” brownie, które przygotowuje z … czerwonej fasoli. Zwróciła też uwagę na luksusy, których praktycznie już nie dostrzegamy, jak woda w kranach czy prąd w gniazdkach.
- Czasem organizuję wyprawy do dżungli i kiedy trafiamy do małej brazylijskiej wioski, której mieszkańcy myją się w rzece, nie mają łazienek i kuchni i śpią w hamakach, Polacy nie przestają się dziwić, że ci skromnie żyjący Brazylijczycy, którzy niczego nie mają, mogą być tacy pogodni i uśmiechnięci. Myślę że każdy przedstawiciel naszej cywilizacji powinien pojechać do takiej wioski, by zobaczyć jak można funkcjonować i docenić w jakim luksusie żyjemy na co dzień - mówiła.
Zamiast hungarystyki podróżowanie
Chciała studiować hungarystykę w Budapeszcie, ale dostała się na ten kierunek w Warszawie, więc go nie skończyła, podobnie, jak anglistyki. Postawiła na podróże. Dziś nie liczy nawet, ile ma ich na swoim koncie.
- Ważne jest co zobaczyłam w danym kraju, co tam przeżyłam i przywiozłam w sobie. Pierwszy raz wyruszyłam do Ameryki Południowej ponad 30 lat temu i od tamtej pory, co najmniej raz w roku jestem w dżungli Amazońskiej. Byłam we wszystkich krajach Ameryki Południowej, Środkowej i Północnej; w niektórych wiele razy, ale nigdy nie byłam w Hiszpanii. Dziś jestem pierwszy raz w Rybniku, wiec jutro być może po raz pierwszy będę właśnie w tym kraju - mówiła Beata Pawlikowska w rozmowie z Arkadiuszem Żabką.
Podróżuje w pojedynkę. To zaleta, a nie powód do obaw. - Kiedy jesteśmy z drugą osobą mamy nieustanną potrzebę, by się o wszystkim wzajemnie informować. Podróżuję samotnie, by usłyszeć niesamowite głosy przyrody, ale też - własne myśli i emocje, z których najczęściej nie zdajemy sobie sprawy. Kiedy ciągle z kimś rozmawiamy lub oglądamy coś w telewizji czy telefonie nie mamy czasu by się zatrzymać i wsłuchać w to, co jest w nas i co jest istotą naszego człowieczeństwa - przekonuje Beata Pawlikowska.
Pisanie - pasja z dzieciństwa
- Byłam bardzo samotnym dzieckiem. Zaczęłam więc pisać, by rozładować i uwolnić wszystkie emocje, które były we mnie, a którymi nie mogłam się podzielić z innymi. W szkole podstawowej pisałam wiersze, a potem poetyckie opowiadania, za które dostawałam pierwsze nagrody na konkursach literackich. Nigdy nie przestałam pisać i robię to do dziś - mówi autorka wielu książek podróżniczych, motywacyjnych, kulinarnych i językowych.
Właścicielka pięciu kotów o oryginalnych imionach, gdyby nie robiła tego co robi, tworzyłaby muzykę lub śpiewałaby w zespole kubańskim muzykę son.
Najpiękniejsze miejsce na Ziemi
Gdy była nastolatką sporządziła listę wymarzonych miejsc, do których musi dotrzeć. Znalazły się na niej Meksyk, Peru, Nowy York oraz Tahiti. Jednak to ostatnie odwiedziła dopiero dwa lat temu.
- Podróż na Tahiti odkładałam z roku na rok. W przewodnikach przeczytałam, że ta wyspa Polinezji Francuskiej z pięknymi plażami jest idealnym miejscem dla nowożeńców. Pomyślałam, że to nie dla mnie, bo nie lubię takich miejsc - wolę przygodę, wolę kiedy bywa trudno. 30 lat czekałam, by zrealizować to marzenie i wreszcie uznałam, że pora je spełnić, choć oczywiście byłam przekonana, że nie będzie mi się tam podobało. Wybrałam w sumie pięć wysp, w tym Bora-Bora, które słynie z domków dla bogaczy, co dodatkowo mnie zniechęcało, ale muszę przyznać, że odkryłam najpiękniejsze miejsce na Ziemi. To maleńka wysepka, gdzie woda ma tak nieprawdopodobnie turkusowy kolor, że wydaje się sztucznie zabarwiona - mówi Pawlikowska, która dziś marzy o tym, by wrócić do Tahiti.
Pawlikowska radzi też by w podróżach unikać miast i zachęca by wybrać się do… lasu.
- W Japonii kąpiele leśne przepisywane są przez lekarzy. Na czym polegają? Wystarczy iść przez las i chłonąć wszystko, co w nim jest - zapachy i dźwięki. Las jest miejscem terapeutycznym - mówiła bohaterka Dnia Środowiska, zorganizowanego wspólnie przez bibliotekę i rybnickie Wodociągi przy wsparciu programu StratKIT+.
A uczestnicy spotkania wrócili do domów z sadzonkami sosen i autografami Beaty Pawlikowskiej, po które trzeba było ustawić się w długiej kolejce.
Rybnik niczym Amazonia
Beata Pawlikowska pisarka, dziennikarka i podróżniczka była gościem specjalnym Dnia Środowiska, który odbył się 5 czerwca w rybnickiej bibliotece. Opowiadała o podróżach do dżungli Amazońskiej i o swoich książkach, które oczywiście można było kupić w bibliotece i zdobyć autograf autorki. Liczne grono uczestników spotkania dowiedziało się też dlaczego Beata Pawlikowska czekała aż 30 lat by odwiedzić Tahiti, jakie imiona mają jej koty i czym są kąpiele leśne. Chętni wrócili do domów z sadzonkami sosen.