Niech zalśni Rybnik w pełnym słońcu kolorami całej ziemi
A może krótka podróż w czasie? Spacer przedwojenną ulicą Garten Strasse, rzut oka na kamienicę Emila Pragera, kolacja w Schloss Restaurant. - Pewnie żyło się trudniej, ale Rybnik był wtedy wyjątkowo piękny. Chciałabym choć na chwilę przenieść się do tamtych czasów - mówi z uśmiechem Aneta Gajos, która znalazła na to sposób i z chęcią zabierze nas do Rybnika sprzed stu lat, ale również do miasta z czasów PRL-u. Rybniczanka jest jednak przewodniczką nietypową. Pokazuje nam miasto widziane oczami utalentowanej graficzki i wrażliwej akwarelistki. Takiego Rybnika jeszcze nie widzieliście!
- Kilka lat temu wpadłam na pomysł stworzenia serii grafik przedstawiających dawny Rybnik, by pokazać, jak zmieniło się nasze miasto na przestrzeni lat. Powstały na podstawie zdjęć i pocztówek, które udostępniło mi rybnickie muzeum. Wybrałam te miejsca, które chciałam pokazać mieszkańcom oraz turystom, zapraszając ich do nietypowego spaceru ulicami dawnego miasta - mówi rybniczanka o autorskim projekcie „Rybnik w rycinach”, czyli 35 pracach z motywami miasta - od rynku przez szpital Juliusz po kopalnię Hoym.
Wykonane zostały techniką suchorytu, czyli tzw. suchą igłą.
- To klasyczna technika graficzna, która polega na rytowaniu metalową igłą w płytce metalowej lub pleksi, którą potem smaruje się farbą drukarską, poleruje i odbija na namoczonym papierze bawełnianym. Większość grafik „Rybnik w rycinach” jest czarno-białych i w kolorze sepii - opowiada.
Mimo upływu czasu projekt wciąż żyje, bo rybniczanka dostaje kolejne zdjęcia dawnych ulic i kamienic od pasjonatów historii, byłych mieszkańców czy właścicieli. - Mają sentyment do konkretnego miejsca i proszą, by stworzyć dla nich konkretną grafikę - opowiada. Aneta Gajos jest specjalistką od akwareli, więc niektórym suchym rycinom postanowiła nadać wyjątkowy charakter. I je… pokolorowała.
Jej pomysł
Zrządził przypadek, a właściwie błąd.
- Źle wyczyściłam płytkę i przy odbiciu grafika wyszła nieciekawa. Chciałam ją wyrzucić do kosza, ale bardzo tego nie lubię, więc postanowiłam… pomalować ją akwarelą, a efekt okazał się niezwykły. Potem bawiłam się z kolejnymi barwami, bo ten sam motyw w różnej kolorystyce daje bardzo różny odbiór - mówi Aneta Gajos.
Technika suchorytu połączonego z akwarelą okazała się nowatorskim rozwiązaniem, którym zachwycili się inni.
- Francuski miesięcznik artystyczny poprosił mnie o rozmowę i opisanie tej techniki, ilustrując wywiad rycinami z dawnego Rybnika - mówi z dumą rybniczanka.
Jej prace spodobały się też artystom z Tajlandii. - Zaproponowali mi przedstawienie w tej technice swojego miasta Hua Hin - opowiada rybniczanka.
Mówi, że tworzenie suchorytów z motywem architektury wymaga sporo czasu, a samo rycie w płytce - wytrwałości. - Lubię „szybkie” techniki, dlatego tak uwielbiam akwarelę, która „sama się maluje”, więc to zaskakujące, że czasochłonny suchoryt tak mi się spodobał. Może to forma medytacji? - zastanawia się Aneta Gajos.
Przekonuje, że Rybnik jest wdzięcznym obiektem malarskim.
- Tworząc, czuję się jeszcze bardziej związana z tym miejscem. Kiedyś te prace opowiedzą, jak widziałam swoje miasto, a teraz sztuką zapraszam do odwiedzenia Rybnika - mówi.
Jej Rybnik
To może pora na grafiki współczesnego Rybnika? - Wciąż jestem o nie pytana, ale jest tyle pięknych zdjęć dzisiejszego miasta, że nie warto ich reinterpretować. Nie chcę też być odtwórcza - mówi.
Postanowiła więc pokazać Rybnik z czasów PRL-u. Tak powstał jej najnowszy cykl „Rybnik w grafikach”. - Moim zdaniem PRL nie był szarobury - mówi rybniczanka.
- Pewnie spoglądam na tamte lata przez różowe okulary, jak każde dziecko PRL-u, ale wspominam je z sentymentem - smak pomarańczy na święta, kolorowe stroje mojej babci, oszczędności w SKO, szkolne mundurki i tarcze - z wyjątkiem… zupy mlecznej - mówi z uśmiechem.
Artystka stworzyła dotąd 30 głównie chabrowych suchorytów upiększonych akwarelą.
Przedstawiają m.in. Teatr Ziemi Rybnickiej, który w 1964 roku otworzył płk Ziętek, plac Wolności z autobusami, które 1 Maja ustępowały miejsca pochodom, I LO „Powstańców”, spod którego wyjeżdża czerwony maluch czy kultowy Okrąglak z zaparkowaną przed nim nyską.
- Okazała rotunda była czymś, czego wcześniej w mieście nie było. Nadal zachwyca, choć Okrąglak musiałby się oczyścić z reklam, bo sama bryła jest piękna, co starałam się pokazać na grafice. Tym bardziej cieszę się, że TZR i Okrąglak trafiły na listę zabytków - mówi Aneta Gajos, którą zachwyca rybnicki deptak i architektura jego kamienic.
Mówi, że miasto ją inspiruje, bo odzwierciedla przeszłość i nowoczesność. - Staram się uchwycić nastrój miasta - mówi i już zastanawia się nad kolejną serią o Rybniku. Być może będzie to miasto przyszłości?
Jej portret
Aneta Gajos była tłumaczką i nauczycielką języka angielskiego, pracowała też jako oligofrenopedagog i arteterapeuta w szkole specjalnej. Od dwóch lat utrzymuje się ze sztuki, a za szkołą w jej obecnych realiach nie tęskni. Tworzy przede wszystkim w akwareli. - To cudownie wszechstronne medium - mówi. Jest założycielką polskiego oddziału Międzynarodowego Stowarzyszenia Akwarelistów, które na całym świecie organizuje festiwale, wystawy i konkursy akwareli. To właśnie ona wiosną zaprosiła do Rybnika artystów z kilku krajów do udziału w Międzynarodowym Festiwalu Sztuki Kobiecej FINEness.
- W przyszłym roku odbędzie się kolejna edycja festiwalu, organizowana ponownie z kopalnią Ignacy i Marina Art, rodzinną firmą zaopatrującą plastyków - mówi artystka i instruktorka sitodruku, która prowadzi też kameralne warsztaty akwarelowe i graficzne. Od września mają się one odbywać cyklicznie, właśnie w Marina Art.
- Dla dorosłych i młodzieży, amatorów i artystów, tych, którzy chcą się artystycznie rozwijać, i tych, którzy szukają twórczego relaksu. Chcemy wyjść ze sztuką na ulice. Stworzyć nową przestrzeń dla spotkań z artystami - mówi Aneta Gajos, która w czasie wakacji prowadzi w rybnickiej bibliotece warsztaty artystyczne dla dzieci.
Uczy m.in. malowania gorącym woskiem i sitodruku na torbach ekologicznych. - Sztuka jest magicznym światem, do którego każdy może wkroczyć, bo artysta drzemie w każdym z nas, trzeba go tylko obudzić. Jako dziecko lubiliśmy kreatywne, twórcze zabawy, a potem… dorośliśmy. Warto znów odnaleźć tę pasję w sobie - mówi. Tak jak ona.
Jej akwarele
- Akwarela urzeka energią. Może dawać efekty, którym nie dorównuje żadne inne malarskie medium - mówi Aneta Gajos o swojej ulubionej technice.
Wykorzystuje ją głównie do malowania motywów kwiatowych. Najbardziej ceni w akwareli jej zdolność „samomalowania”, ale wbrew pozorom to niełatwa technika. Nie toleruje pomyłek.
Dwa lata temu rybniczanka rozpoczęła kolejne projekty, których bohaterką jest kobieta, delikatna i silna zarazem. Przedstawia je wykorzystując akwarelę, linoryt i line art, czyli grafikę liniową. Prace z tego cyklu pokazywała na festiwalu FINEness, do którego zaprosiła też artystki z Iranu, by w ten sposób okazać solidarność z kobietami z tego kraju. Rybnicka artystka ceni akwarelę również ze względów praktycznych - farby łatwo spakować do walizki i wyruszyć w plener. To ważne, gdy często jest się zapraszanym na festiwale na całym świecie.
Jej podróże
Malowała już w Rangun w Mjanmie (dawna Birma), na Bali w Indonezji, w New Delhi w Indiach, w Izmirze w Turcji, a ostatnio w Santa Cruz w Portugalii. - Jestem oczarowana pięknem tego miejsca, potęgą oceanu i kolorami natury. Inspirujące były plenery przy plaży - mówi o Santa Cruz i tamtejszych międzynarodowych spotkaniach akwarelowych, w których brała udział.
- Tamtejszy region Torres Vedras tworzy największą kolekcję sztuki współczesnej. Co roku zaprasza 15 artystów z całego świata, którzy zostawiają tam kilka swoich prac. Cieszę się, że również moje akwarele stały się częścią tej kolekcji - mówi.
Rybniczanka dużo podróżuje. - I za każdym razem przywożę z sobą torbę inspiracji - mówi.
Chciałaby wrócić do Mjanmy, krainy 1000 pagód, i na Bali, gdzie uczestniczyła w niezwykle bogatym kulturowo festiwalu.
- Tajlandia mnie oczarowała, również pod względem odbioru sztuki. Jest tam wielu kolekcjonerów, a nawet w niezamożnych domach na ścianach wisi sporo obrazów - opowiada.
Właśnie za granicą jej prace sprzedają się najlepiej. - Po wystawach artyści nie mają czego zabierać, bo niemal wszystko się wyprzedaje. Prace kupują miłośnicy sztuki, kolekcjonerzy i biznesmeni. W tamtejszych hotelach wiszą doskonałe obrazy, w naszych - plakaty. Kiedy jakiś region czy miasto zaprasza do siebie artystów, zapewnia im pobyt, a ci w zamian zostawiają kilka swoich prac organizatorom i sponsorom - tłumaczy rybniczanka, która zimą wybiera się do Tajlandii.
Zawsze jednak chętnie wraca do Rybnika, również tego w wersji akwarelowej…
