Strona główna/Aktualności/Kultura i rozrywka/Kamila Tarabura: Przede wszystkim jestem Ślązaczką

Kamila Tarabura: Przede wszystkim jestem Ślązaczką

12.03.2023 Kultura i rozrywka

Wracała do Rybnika, by kręcić tu studenckie etiudy. Teraz wróci, by w rodzinnym mieście wyreżyserować swój pierwszy pełnometrażowy film. - Scenariusz, który napisałam wspólnie z aktorką Kasią Warnke, inspirowany jest reportażem „Mokradełko” Katarzyny Surmiak-Domańskiej - zdradza Kamila Tarabura. To jej czas. Jesienią na Netflixie pojawi się jej pierwszy autorski serial.

Kamila Tarabura. Zdj. Robert Pałka

- To film o trzech kobietach - dwie wracają w swoje rodzinne strony, by rozprawić się z trudną przeszłością. Trzecia jest matką jednej z nich. Film ma się nazywać „Jedźmy, nikt nie woła”, a zagra w nim m.in. Kasia Warnke, z którą napisałam scenariusz - opowiada o swoim pełnometrażowym debiucie.

Zdjęcia mają ruszyć 15 sierpnia i częściowo będą realizowane w Rybniku, bo - jak mówi Kamila Tarabura - nasze miasto ma ogromny potencjał, a niektóre plenery wprost zachwycają. Jednak swoją historię osadziła na Śląsku nie tylko dla urokliwych widoków.

- Przede wszystkim jestem Ślązaczką. Jestem dumna ze swojego pochodzenia. Często spotykam wśród członków ekip filmowych ludzi ze Śląska. Od razu się rozpoznajemy, bo Ślązacy są kreatywni, sprawczy i szybcy w działaniu - podkreśla rybniczanka.

Scena pierwsza. Szkoła

Zaczęło się już pod koniec gimnazjum. - Pasję do robienia filmów dzieliłam z przyjacielem z klasy Robertem Mańką. Robiliśmy krótkie filmy i zgłaszaliśmy je na amatorskie festiwale, a niektóre zdobywały nawet nagrody. Wybierałam się na studia medyczne, ale im bliżej było do podjęcia tej decyzji, tym bardziej chciałam spróbować pójść za tym, co obojgu nam dawało tak wiele radości - wspomina absolwentka klasy biologiczno-chemicznej I LO „Powstańców”.

- Jeżeli ma się z kim dzielić swoją pasję, łatwiej o motywację. Razem się napędzaliśmy i gdyby nie Robert, pewnie nie związałabym z filmem swojej przyszłości, a tak trafiłam do Warszawskiej Szkoły Filmowej, a Robert, który planował stomatologię - do Łódzkiej Szkoły Filmowej na fotografię - opowiada niedoszła pani doktor.

Scena druga. Studio Munka

Przyznaje, że najtrudniej było po studiach, kiedy brakowało doświad­czenia, by robić filmy pełnometrażowe.

- Powstaje próżnia, którą trzeba jakoś wypełnić, by się utrzymać. Robiłam więc reklamy i teledyski, co było w pewnym stopniu rozczarowujące, bo idąc na studia marzy się o tym, by robić filmy. Oczywiście każdy plan, również ten reklamowy, uczy, jak pracować z ekipą i jak szybko podejmować decyzję, co w tym zawodzie jest bardzo cenną umiejętnością - opowiada Kamila.

Przełomem dla Kamili okazał się krótkometrażowy film "Chodźmy w noc", który znalazł się nawet na oscarowej longliście. Zdj. Weronika Ławniczak

Kto wie, jak potoczyłyby się jej losy, gdyby nie krótkometrażowy film „Chodźmy w noc”, który zrealizowała w Studio Munka. Umożliwia ono młodym twórcom profesjonalną realizację pierwszego filmu. To był przełom.

Scena trzecia. Festiwal filmowy

W 2020 roku jej „Chodźmy w noc”, czyli historia nastoletniej Krysi, która poznaje ekscentryczną Majkę i razem ruszają w podróż, przyniósł Kamili Taraburze nagrodę w kategorii „Najlepszy aktorski film krótkometrażowy” na Międzynarodowym Warszawskim Festiwalu Filmowym.

- To jedyny festiwal w Polsce klasy A. Był pierwszym, na którym pokazałam swój film i od razu dostałam nagrodę. Dała mi ona ogromną satysfakcję, ale też zapewniła miejsce na oscarowej longliście. Dzięki temu nauczyłam się, jak wygląda kolejny etap pracy nad filmem czyli promocja. Bo wymyślić i nakręcić, to jedno, a kampania, która sprawi, że film dotrze do zagranicznych dziennikarzy i członków Akademii - to drugie. Udzielałam więc mnóstwa wywiadów w dwóch strefach czasowych. To była cenna lekcja, której nie uczą w szkole filmowej - opowiada rybniczanka.

Film „Chodźmy w noc” reprezentuje nurt „coming of age”, kina poświęconego młodym ludziom i ich dorastaniu. - Jest bogaty w warstwę psychologiczną. Młody bohater ma całą paletę skrajnych emocji - opowiada reżyserka. „Chodźmy w noc” spodobał się festiwalowym jurorom, ale też widzom. Wśród nich była też osoba, która zaproponowała Kamili pracę nad młodzieżowym serialem dla Netflixa.

Scena czwarta. Polskie Wybrzeże

Sześcioodcinkowy serial opowiada o nastolatce w spektrum autyzmu, która jedzie nad polskie morze ze swoim przyjacielem. Mają nakręcić film, który zapewni im miejsce w wymarzonej szkole filmowej. Na horyzoncie pojawia się jednak chłopak z obozu sportowego.

- To serial o przyjaźni, pasji i dorastaniu. O bliskości. Główna bohaterka jest superprzebojową, pełną pasji, sprawczą nastolatką. Mam nadzieję, że taka właśnie - sprawcza bohaterka - okaże się inspirująca dla innych kobiet ze spektrum autyzmu - opowiada Kamila Tarabura, która chciała zerwać z filmowym stereotypem autystycznego genialnego i dziwnego chłopca.

To jej pierwszy autorski serial - współtworzyła scenariusz i wyreżyserowała cztery odcinki, a do pozostałych zaprosiła Katarzynę Warzechę, którą poznała w Szkole Wajdy.

- Jestem prawdopodobnie najmłodszą osobą, która pracowała dla polskiego Netflixa jako reżyser, i pierwszą, która zadebiutowała w ten sposób - mówi Kamila. Zdj. Nicola Mia Grzegorzek

- Ten serial to moje dziecko, zainspirowane luźno moim dorastaniem i pewnymi wakacjami nad morzem. Polskie Wybrzeże zostało w nim pięknie sfotografowane przez operatora Tomka Naumiuka - opowiada rybniczanka.

Mówi, że praca na planie była wyczerpująca, ale bardzo twórcza. - Jestem prawdopodobnie najmłodszą osobą, która pracowała dla polskiego Netflixa jako reżyser, i pierwszą, która zadebiutowała w ten sposób. To ogromny kredyt zaufania - mówi.

Scena piąta. Oscarowa noc

Kamila Tarabura ma za sobą współpracę z cenioną reżyserką Agnieszką Holland przy kampanii społecznej na temat uchodźców. Wspólnie wyreżyserowały spot o kryzysie humanitarnym na polsko-białoruskiej granicy. Teraz razem przygotowują kolejny projekt.

- Praca z panią Agnieszką jest dla mnie wyjątkową okazją, by obserwować prawdziwe mistrzostwo. Podziwiam ją w każdym elemencie - to, jak angażuje się w dany projekt i jak sprawnie wszystko organizuje. Ma w sobie niezliczone pokłady energii, ale też jasną wizję tego, nad czym pracuje - opowiada Tarabura.

Kamila ceni też filmy Andrzeja Wajdy, bo były na wskroś nowoczesne i wyprzedzały epokę. - One się nie starzeją - „Człowiek z marmuru” z Krystyną Jandą spełnia dziś wszystkie wymogi feminizmu; to przecież bohaterka totalna. Filmy Wajdy były dynamiczne i fascynujące, a bohaterzy - charyzmatyczni. Jego filmy były mistrzostwem wizualnym i artystycznym - ocenia rybniczanka, ale film, który ją ukształtował, to „American Beauty” Sama Mendesa.

Dziś trzyma kciuki za Oscara dla filmu „IO” Jerzego Skolimowskiego, ale też dla aktora Paula Mescala:

- Film „Aftersun” debiutującej reżyserki Charlotte Wells, w którym zagrał ojca nastolatki, zrobił na mnie ogromne wrażenie. Zachęcam do jego obejrzenia. Jest niesamowicie intymnie, ale i esencjonalnie opowiedziany. To świetny film, podobnie jak „Tar” z rolą Cate Blanchett - ocenia.

Z przyznaniem Orłów - polskich nagród filmowych - miałaby większy dylemat. - „Silent Twins” Agnieszki Smoczyńskiej, „IO”, ale też „Chleb i sól”, urzekający w swojej prostocie i poezji - wylicza swoich faworytów.

Scena szósta. Sala kinowa

- Interesują mnie relacje rodzinne, śledzenie tego, czym jest bliskość w rodzinie i w przyjaźni - mówi o tematach, które chciałaby poruszać.

Lubi każdy etap tworzenia filmu - zarówno wymyślanie historii, kręcenie, jak i montaż. 

- Lubię zmienność tych procesów - to, że jednego dnia siedzę w pokoju ze scenarzystką w intymnym procesie tworzenia, a drugiego na planie muszę zawiadywać grupą 60 osób - opowiada.

Mówi, że jest dosyć upartą, ale i otwartą reżyserką, bo ceni sobie zdanie ludzi, z którymi pracuje.

- Chciałabym robić filmy, które dają nadzieję. Takie, w których bohater napotykając na trudności jest w stanie o siebie zawalczyć. I właśnie to chcę robić w kinie - mówi nasza bohaterka.

Dziennikarz
Sabina Horzela-Piskula

Zobacz także

Kamila Tarabura: "Przychodzą do mnie kobiety, które chcą coś zmienić po zobaczeniu filmu"
Kamila Tarabura: "Przychodzą do mnie kobiety, które chcą coś zmienić po zobaczeniu filmu"

Kamila Tarabura: "Przychodzą do mnie kobiety, które chcą coś zmienić po zobaczeniu filmu"

Filmowcy w Rybniku
Filmowcy w Rybniku

Filmowcy w Rybniku

„Absolutni debiutanci”, czyli rybniczanka na Netflixie
„Absolutni debiutanci”, czyli rybniczanka na Netflixie

„Absolutni debiutanci”, czyli rybniczanka na Netflixie

Rybniczanka Kamila Tarabura: - „Zielona granica” powstała z potrzeby serca!
Rybniczanka Kamila Tarabura: - „Zielona granica” powstała z potrzeby serca!

Rybniczanka Kamila Tarabura: - „Zielona granica” powstała z potrzeby serca!

do góry