Strona główna/Aktualności/Kultura i rozrywka/Dziadek do orzechów, Marek do dzieła!

Dziadek do orzechów, Marek do dzieła!

15.12.2024 Kultura i rozrywka

Zawsze zaczyna się podobnie. – Siadam nad pustą kartką papieru ze świadomością, że już niebawem zobaczę, co z tego wyniknie. Jest więc ekscytacja, ale i obawy, czy nie wymyślę czegoś, co nie trafi do widzów. Współpracuję ze specjalistami od gry aktorskiej, tańca, muzyki, światła, kostiumów… i nie chcę niczego popsuć – mówi rybniczanin Marek Żyła, który 21 grudnia wieczorem będzie już wiedział, czy po raz kolejny udało mu się zamienić pustą kartkę w oklaskiwany spektakl świąteczny. Wtedy będzie już po premierze „Dziadka do orzechów”. 

– W teatrze lubię się pośmiać - mówi Marek Żyła. Zdj. Wacław Troszka/Arch.GR

Znając Marka Żyłę, byłego kabareciarza, który od 2016 roku prowadzi swój autorski teatr lalek, smutno nie będzie.

– W teatrze lubię się pośmiać, dlatego chcę, by inni też się uśmiechali, tym bardziej że przed świętami mamy sporo na głowie – tu okna do umycia, tam gotowanie, więc nasz spektakl ma zapewnić całym rodzinom mądrą rozrywkę. Oczywiście zawsze mam obawy, czy widownia wejdzie do naszego świata i polubi te postaci, czy może nagle jakieś dziecko zawoła: Mamo, chcę do domu! – opowiada Marek Żyła, autor scenariusza i reżyser spektaklu „Dziadek do orzechów”.

To kolejna po „Opowieści wigilijnej” z 2021 roku i „Alicji w Krainie Czarów” z 2022 wspólna produkcja Teatru Lalek Marka Żyły, Teatru Ziemi Rybnickiej i działającego przy nim Studia Tańca Vivero, prowadzonego przez Izabelę Barską-Kaczmarczyk. Poprzednie okazały się sukcesem. 

Dziadek po rybnicku 

To jedna z piękniejszych świątecznych opowieści, znana z książki i baletu z muzyką Piotra Czajkowskiego. – Lubię się inspirować i wyciągać z opowieści najciekawsze elementy. Nie chcę jej odwzorowywać „jeden do jednego”, ale na nowo ożywiać tamten świat – mówi Marek Żyła. Rybnicki „Dziadek do orzechów” nie będzie baletem, choć na scenie zobaczymy ponad 20 tancerzy Vivero wyłonionych w castingu, który Żyła zorganizował po raz pierwszy. I przyznaje, że wybór był trudny. 

– Rybniccy tancerze mają wielki potencjał i są bardzo zaangażowani. Nie będzie to jednak teatr tańca, bo spektakl opiera się na słowie – mówi.

Sobotnia próba z udziałem tancerek Vivero, Izabeli Barskiej-Kaczmarczyk, autorki choreografii do spektaklu i reżysera-lalkarza Marka Żyły. Zdj. Piotr Bukartyk/TZR

Oczywiście nie zabraknie Myszy, Ołowianych Żołnierzyków, legendy o orzechu Krakatuka czy głównej bohaterki Klary. – To forma retrospekcji. Klara wraca do miejsca, w którym bawiła się jako dziecko, do spotkania z ojcem chrzestnym, który kiedyś robił dla niej zabawki  – opowiada autor scenariusza, zdradzając, że trafimy do miejsca, w którym Myszy rządzą, a Dziadek do orzechów musi opuścić swoją krainę. W spektaklu wystąpi 27 osób, w tym dwie zawodowe aktorki: Magdalena Lamża i Anna Gajda, które pierwsze sceniczne kroki stawiały w nieistniejącym już młodzieżowym teatrze Tara-Bum, prowadzonym w Rybniku przez reżyserkę Izabelę Karwot. Z tą pierwszą Marek jeszcze nie pracował, druga zagrała w „Opowieści wigilijnej”.

– To aktorki, które wywodzą się stąd, skończyły szkoły teatralne i grają dziś w różnych teatrach i projektach, ale chcą się angażować w nasze produkcje  – mówi.

Anna Gajda w "Opowieści Wigilijnej". Zdj. Piotr Bukartyk/TZR

Jak zwykle spory nacisk kładzie na kostiumy, które przygotuje kostiumografka Ilona Niespodziany, a muzyczne wyzwanie rzuci Czajkowskiemu rybniczanin Tomasz Manderla, który część muzyki znów będzie miksować na żywo podczas spektaklu.

– Będzie mógł reagować na zachowanie widowni i dostosowywać muzykę do ich emocji, a nad ciekawymi rozwiązaniami ze światłem, które będzie grać w spektaklu ważną rolę, pracuje oświetleniowy magik, Tomek Porębski. Jestem przekonany, że kilka strojów zrobi duże wrażenie na dzieciach i choć jest z nimi sporo pracy, warto się natrudzić – opowiada o kulisach pracy.

Zaczęło się od „Opowieści wigilijnej” w 2021 (na zdj.), a przed nami najnowsza wspólna produkcja Teatru Lalek Marka Żyły, TZR i Studia Tańca Vivero. Zdj. Arch.GR

Stara się, by każdy kolejny spektakl różnił się od poprzedniego, z każdym więc wyzwanie rośnie.

– Musiałem połączyć słowo z ruchem i gestem, znaleźć dialogi między aktorami i tancerzami. Wyzwaniem jest też koncepcja scenografii, która nie będzie statyczna – to tancerze będą stanowili scenografię. Dlatego właśnie pracuję z profesjonalistami, dla których teatr to zawód albo wielka pasja, którzy wiedzą, że próba jest ukoronowaniem pracy, którą muszą wykonać w domu, a sam spektakl jest nagrodą. A ja muszę tylko im nie przeszkadzać – mówi.

Podkreśla, że nie czuje się scenarzystą, aktorem ani tym bardziej reżyserem. – Daję wolną rękę osobom, które ze mną pracują. Pozwalam im dołożyć coś swojego, uczę się od nich i opieram się na ich talentach. I kiedy te klocki zaczynają do siebie pasować, a kolejne sceny – układać, dodaje mi to poweru do pracy – mówi rybniczanin.

W spektaklu pojawią się też postaci, których w „Dziadku do orzechów” nie ma.  – To lalki, które czasem przejmują funkcję narratora i dyskutując ze wszystkimi, burzą nieco atmosferę – tłumaczy Marek Żyła. 

– Lalki czasem przejmują funkcję narratora i dyskutując ze wszystkimi, burzą nieco atmosferę – mówi z uśmiechem Marek Żyła. Zdj. Piotr Bukartyk/TZR

Myszy i ludzie 

– Mogę zdradzić, że jedną z lalek będzie Szczur. Postać dosyć komiczna, z dystansem do siebie i świata – zdradza lalkarz-satyryk. Co ciekawe, granie scen z lalką bywa dla aktorów wyzwaniem:

– Na początku pojawia się wahanie: z kim mam rozmawiać? Z tobą czy z lalką? Trzeba to sobie ułożyć w głowie, zwłaszcza jeśli ktoś na co dzień grywa raczej poważne role i nagle musi rozmawiać ze… szmatką i gałgankiem. Jednak kiedy już się przełamie, zaczynają się świetne dialogi z lalką, za którą wreszcie mogę się schować, co lubię najbardziej. Ciągle niestety pokutuje opinia, że teatr lalek to teatrzyk dla dzieci z kukiełeczkami, które grają bajeczki. A przecież lalka może być równorzędnym partnerem scenicznym – ocenia Marek Żyła.

Zależy mu też na tym, by spektakl trafiał nie tylko do młodego widza. – Chcę by dzieci, młodzież, dorośli i seniorzy wyszli ze spektaklu zadowoleni, bo wtedy będą o nim rozmawiać, a być może obudzą w sobie potrzebę zobaczenia innych, trudniejszych spektakli? – zastanawia się Marek Żyła.

Rybniczanin dba też o kontakt widzów z aktorami i lalkami i po każdym spektaklu w foyer teatru publiczność tłumnie korzysta z tej możliwości.

A po każdym spektaklu w foyer teatru... Zdj. Piotr Bukartyk/TZR

– Dla widzów ważne jest to, że mogą się spotkać z postacią, którą jeszcze przed chwilą widzieli na scenie, porozmawiać z nią, zrobić sobie zdjęcie. Spędzamy z nimi sporo czasu – mówi. Pewnie tym razem będzie podobnie.

– No chyba że podczas spektaklu nas wygwizdają lub obrzucą pomidorami, choć przy okazji świąt to raczej… makówkami – śmieje się Marek Żyła.

 

Dziennikarz
Sabina Horzela-Piskula

Zobacz także

Marek Żyła: Lalka mnie słucha, zazwyczaj…
Marek Żyła: Lalka mnie słucha, zazwyczaj…

Marek Żyła: Lalka mnie słucha, zazwyczaj…

Alicja w krainie lalek
Alicja w krainie lalek

Alicja w krainie lalek

do góry