Strona główna/Aktualności/Kultura i rozrywka/Dawni rybniczanie oczami Małgorzaty Płoszaj

Dawni rybniczanie oczami Małgorzaty Płoszaj

18.10.2025 Kultura i rozrywka

– Gdy nadchodziła burza, mamy wmawiały bojącym się dzieciom, że to tylko „wielkie beczki kulają u Müllera”, a na komin browaru, z którego dzisiaj został już tylko kikut, wchodzili różni podchmieleni szaleńcy. Najczęściej zakładali się o beczkę piwa, ale wdrapywano się nie tylko na komin, o czym wiemy dzięki panu Szymonowi, który przesłał mi fantastyczne zdjęcie – widać na nim wspinających się na chłodnię browaru dwóch akrobatów-szaleńców – opowiada Małgorzata Płoszaj. Zdjęcie to znalazło się w jej drugiej książce „Bogaci i biedni. Opowieści o rybnickich Żydach”, której premiera miała miejsce wczoraj wieczorem w rybnickiej bibliotece.

Małgorzata Płoszaj w rozmowie z Adrianem Karpetą w rybnickiej bibliotece podczas premiery książki "Bogaci i biedni. Opowieści o rybnickich Żydach". Zdj. PiMBP Rybnik

Nie ma wątpliwości, że właściciele browaru, to ci bogaci. Majątek wypracowali: Zygfryd Müller, jego ojciec Hermann i dziadek Jacob, założyciel rybnickiego browaru. Dziś pamiątki po nim należą do rzadkości.

– Przeglądam w miarę regularnie wszystkie serwisy aukcyjne, niestety jest tego naprawdę niewiele. Mam deskę z krzesła z browaru Müllera, bardzo pogryzioną przez korniki skrzynkę z browaru Müllera, parę butelek, jakieś pocztówki – mówiła Małgorzata Płoszaj.

Przyznała też, że lubi piwo i chętnie wybrałaby się z kilkoma bohaterami swojej książki na kufel złotego trunku, choć nie wiadomo, jaki smak miał ten produkowany w Rybniku.

– Mieliśmy trzy browary, a w pewnym momencie nawet pięć. Piwo z browaru zamkowego jako jedyne z Górnego Śląska, zostało wysłane, bodaj w 1871 roku na międzynarodową wystawę do Wiednia, gdzie zdobyło jakieś nagrody. Więc piwo z browaru zamkowego musiało być dobre – mówiła rybniczanka, której pasja do śledzenia przeszłości miała swój początek wiele lat temu.

W rozmowie z dziennikarzem Adrianem Karpetą Małgosia opowiadała o tym, jak zaczęła się interesować tematyką żydowską i przeszłością mieszkańców naszego miasta. Mówiła o internetowych znajomych z Zapomnianego Rybnika i wielu innych, którzy pomagają jej w codziennej detektywistycznej pracy oraz o swoim blogu „Szuflada Małgosi”.

– Szymborska też miała swoją szufladę, w której gromadziła różne zapiski. A skoro ona mogła… – mówiła z uśmiechem o tym, skąd wziął się pomysł na nazwę bloga.

Przypomniała też swoją pierwszą książkę „Piękni i młodzi”, która doczekała się dodruku, ale najwięcej miejsca poświęciła oczywiście biednym i bogatym, bohaterom swojej najnowszej książki, której nie byłoby, gdyby nie projekt # Rybniczanie centrum handlowego Focus.

Na premierę książki przyszło wielu czytelników, którzy zachęcali rybniczankę, by nie poprzestawała na dwóch książkach. Zdj. PiMBP

Czytelnicy usłyszeli też o przyjaźni z Jayem Kupermanem, jedynym Żydem mieszkający przed wojną w Rybniku, którego poznała w 2009 roku, o introwertycznym Zygfrydzie Müllerze i charakternym Maksie Richterze, który zarządzał browarniczym biznesem czy Rudolfie Straussie, właścicielu garbarni, Rudku, jak nazywa go Małgosia. I nie chce o nim mówić wyłącznie źle, choć na piwo by z nim nie poszła. – Bo musiałabym za nie zapłacić – mówi z uśmiechem.

Z książki, którą można kupić m.in. w Orbicie, Zabytkowej Kopalni „Ignacy” czy Gryfnie, dowiemy się też o Siegfridzie Schlesingerze, który przez ponad 35 lat handlował kaszmirem, aksamitem, jedwabiem, wyrobami wełnianymi i adamaszkiem czy Isidorze Rosenbaumie, który eksperymentował z układaniem loków na głowach swoich córek, po to by rybniczanki mogły chodzić z perfekcyjnie ułożonymi falami, nabłyszczonymi brylantyną. Nigdy byśmy ich nie poznali, gdyby nie Małgorzata Płoszaj. – Jestem z ciebie dumny! – mówił córce Mieczysław Ochwat, któremu Małgosia dedykowała „Bogatych i biednych”. 

– To opiekunka pamięci naszej przeszłości, naszej tożsamości. Bez przeszłości, nie ma teraźniejszości i nie ma przyszłości – mówiła Aleksandra Klich, dyrektorka rybnickiej biblioteki.

- Każde drzewo ma swoje korzenie, a drzewo bez korzeni usycha. My też mamy swoje korzenie - mówiła Małgosia Płoszaj. Zdj. PiMBP

A opowieściom Małgosi przysłuchiwało się wielu jej wiernych czytelników i sympatyków, również uczestników spacerów po mieście, którzy z podziwem podchodzą do jej pasji, zaangażowania i talentu do snucia opowieści. A rybniczanka radziła nam, byśmy spisywali historie, które opowiadają nasi rodzice i dziadkowie.

– Kiedy jesteśmy młodzi, one nas nie interesują, a potem żałujemy. Każde drzewo ma swoje korzenie, a drzewo bez korzeni usycha. My też mamy swoje korzenie, więc powinniśmy coś o nich wiedzieć, ja niestety wiem więcej o Maksie Richterze niż o moim pradziadku z Torunia – mówiła.

Literatura to życie.... Zdj. PiMBP

Byli już piękni i młodzi, są biedni i bogaci, a będą?

– Żydzi rybniccy są już przeze mnie zaopiekowani, ale jest kolejna rybnicka społeczność, która woła o głos – ewangelicy. Michał Cieślar, który napisał dzieje parafii ewangelicko-augsburskiej w Rybniku, jedynie kilkanaście stron poświęcił interesującym mnie czasom niemieckim - XIX i przełomowi XIX i XX wieku...

Tymczasem, pierwszy dyrektor szpitala psychiatrycznego, dr Zander był ewangelikiem, drugi dyrektor tej placówki von Kunowski, również. Dwóch fotografów w Rybniku Otto Schwittay i Otto Liebeck też było ewangelikami, podobnie, jak dyrektor naczelny szpitala Spółki Brackiej czy dr Boretius ze szpitala Juliusza. Więc to o nich i wielu innych trzeba byłoby napisać... – mówiła Małgorzata Płoszaj, autorka dwóch książek, kto wie, może z apatytem na kolejne? 

Dziennikarz
Sabina Horzela-Piskula

Zobacz także

Rybniczanie - bogaci, biedni, niezapomniani
Rybniczanie - bogaci, biedni, niezapomniani

Rybniczanie - bogaci, biedni, niezapomniani

Skwer Adolfa Ryszki w Rybniku nabiera kształtu
Skwer Adolfa Ryszki w Rybniku nabiera kształtu

Skwer Adolfa Ryszki w Rybniku nabiera kształtu

Rybnicki browar wrócił na swoje miejsce
Rybnicki browar wrócił na swoje miejsce

Rybnicki browar wrócił na swoje miejsce

do góry