Strona główna/Aktualności/Mistrzostwo świata z Rybnikiem w tle

Mistrzostwo świata z Rybnikiem w tle

17.09.2025 Sport

W sobotni wieczór w duńskim Vojens odbyła się 10. i ostatnia runda Indywidualnych Mistrzostw Świata na Żużlu, w czasie której decydujący o tytule mistrza świata pojedynek stoczyli wychowanek Stali Gorzów Bartosz Zmarzlik – lider klasyfikacji generalnej i jej wicelider Australijczyk Brady Kurtz, który jeszcze w ubiegłym roku był liderem drużyny Innpro ROW-u Rybnik.

 

30-letni Bartosz Zmarzlik w sobotę został po raz szósty mistrzem świata w jeździe na żużlu  Zdj. Wacław Troszka/TVP Sport  

Dla rybnickich kibiców czarnego sportu najważniejsza część sezonu skończyła się praktycznie 5 września, gdy ekstraligowa jeszcze drużyna Innpro ROW-u Rybnik przegrała wysoko na swoim torze pierwsze spotkanie dwumeczu ostatniej szansy ze Stalą Gorzów. Co prawda rybnicki zespół ma jeszcze przed sobą rewanż w Gorzowie (20 września), ale po dotychczasowych meczach rybnickich Rekinów, które wszystkie dotychczasowe spotkania wyjazdowe przegrały, trudno spodziewać się wygranej, a co dopiero zwycięstwa różnicą 13 pkt, bo to minimalna przewaga, która dałaby zwycięstwo w dwumeczu zespołowi z Rybnika.

Finał jakich mało

W sobotni wieczór większość sympatyków żużla w naszym kraju emocjonowała się finałowym pojedynkiem Zmarzlika z Kurtzem o tytuł mistrza świata. Zmarzlik nie wygrał Grand Prix w Vojens, ale obronił pierwsze miejsce w klasyfikacji generalnej i zdobył szósty tytuł mistrza świata i jako pierwszy żużlowiec w historii zgarnął 4 tytuły z rzędu.
Rywalizacja o ten tytuł już dawno nie był tak interesująca. Zmarzlik, pięciokrotny mistrz świata, walczył o swój 6. tytuł. Ta walka rozpoczęła się wręcz tradycyjnie wychowanek Stali Gorzów, reprezentujący od 2023 roku Motor Lublin wygrał pierwszą z 10 rund IMŚ w niemieckim Landshut. Równie tradycyjnie Zmarzlik nie wygrał drugiej rundy, czyli odbywającego się na Stadionie Narodowym Grand Prix Polski, bo tam jak dotąd na najwyższym stopniu podium stawali wyłącznie rywale polskich żużlowców. Niespodzianką było to, że tym razem Zmarzlik nie awansował nawet do wyścigu finałowego. Na drugim stopniu podium stanął za to w stolicy debiutujący w IMŚ Australijczyk Brady Kurtz, który już w Landshut pojechał w finale, ale zajął w nim ostatnie, czwarte miejsce. Trzecią rundę w Pradze i piątą w Manchesterze znów wygrał Polak i wydawało się, że pewnie zmierza po swój upragniony szósty tytuł, zwłaszcza, że kolejna, szósta runda miała się odbyć na jego macierzystym torze w Gorzowie Wlkp. Ale tam, 21 czerwca, już na dobre wkroczył do gry rudowłosy Australijczyk, który wygrał, pokonując w biegu finałowym Bartosza Zmarzlika. Kurtz rozpoczął w Gorzowie swoją zupełnie wyjątkową serię zwycięstw, bo już do końca cyklu wygrał wszystkie rundy, w sumie 5, za każdym razem pokonując w finale Zmarzlika, który czterokrotnie plasował się na drugim miejscu. Przed finałem cyklu w Vojens Polak miał już tylko 3 pkt przewagi nad Kurtzem i, by zdobyć tytuł, mógł nawet przegrać z Kurtzem w finale, ale musiał zająć drugie miejsce. I właśnie tak się stało.

W 2024 roku Brady Kurtz był zdecydowanym liderem drużyny Innpro ROW-u Rybnik, ktora po pamiętnym rewanżowym meczu w Bydgoszczy wywalczyła awans do PGE Ekstraligi Zdj. Wacław Troszka

Trudno się dziwić rozżaleniu Kurtza, który wygrał połowę, czyli 5 rund IMŚ, a przegrał tytuł ze Zmarzlikiem, który wygrał tylko 3 turnieje. W ten przykry dla siebie sposób Kurtz też zapisał się w historii speedway’a. Ale taka to już jest formuła i punktacja Grand Prix. W 2004 roku barwy RKM-u Rybnik reprezentował Anglik Mark Loram, który w 2000 roku został mistrzem świata nie wygrywając żadnego z 6 turniejów GP.
Na dobrą sprawę, trudno nie cieszyć się z wybuchu talentu Australijczyka, bo sport potrzebuje niespodzianek i nowych twarzy. Bez niego tegoroczne mistrzostwa byłyby zwyczajnie nudne. Zresztą deficyt sportowych niespodzianek i nowych twarzy to chyba największy minus obecnej formuły wyłaniania mistrza świata. Kolejny to brak faktycznych eliminacji, ale to temat na osobny artykuł.

W roku 2009 13-letni miniżużlowiec Brady Kurtz ścigał się w dwóch turniejach, które odbyły się na torze Rybek Rybnik w Chwałowicach Zdj. Wacław Troszka 

30-letni Bartosz Zmarzlik wyrównał rekord Nowozelandczyka Ivana Maugera, który swój 6. tytuł zdobył w 1979 roku na Stadionie Śląskim i Szweda Tonny Rickardssona, który po raz ostatni stanął na najwyższym stopniu podium IMŚ w roku 2005 po ostatniej, 9. rundzie cyklu turniejów Grand Prix. Każdy z tych trzech wielkich żużlowców w inny sposób zdobył swoje 6 tytułów indywidualnego mistrza świata. Zmarły w kwietniu 2018 roku Mauger wygrał 6 turniejów finałowych. Rickardsson to mistrz czasu przełomu. Swój pierwszy tytuł zdobył w 1994 roku wygrywając w tym samym duńskim Vojens ostatni jak dotąd jednodniowy finał IMŚ, a pięć kolejnych zwyciężając już w cyklu turniejów Grand Prix w latach 1998 – 2005. Nasz rekordzista Bartosz Zmarzlik wygrywał już tylko wieloturniejowe mistrzostwa świata.

Wątek rybnicki

Australijczyk Brady Kurtz, który 27 września będzie obchodzić swoje 29 urodziny, w sezonach 2023 i 2024 jeździł w rybnickiej drużynie Innpro ROW-u Rybnik. W ubiegłym roku był jej zdecydowanym liderem i walnie przyczynił się do jej awansu do PGE Ekstraligi. Część kibiców rybnickiego żużla ma jednak do niego żal, że jeszcze przed finałowymi meczami ubiegłorocznych rozgrywek z Polonią Bydgoszcz, związał się ze Spartą Wrocław, której barwy reprezentuje w tym sezonie. Wrocławski klub od lat wytransferowywuje z Rybnika najbardziej wartościowych zawodników, czego kolejnym przykładem jest też Brytyjczyk Dan Bewley, obecny reprezentant Sparty, który w sobotę w Vojens stanął na trzecim stopniu podium IMŚ.
Swoją drogą ciekawe, komu w tym roku kibicowali sympatycy rybnickiego ROW-u, Zmarzlikowi czy Kurtzowi? Sympatie na pewno były podzielone.

11-letni Bartuś Zmarzlik żużla uczył się m.in. na torze Rybek Rybnik w Chwałowicach Zdj. Wacław Troszka

Co ważne, i Zmarzlika, i Kurtza kibice żużla oglądali w Rybniku już wiele lat wcześniej, zanim Ci zaczęli walczyć o najważniejsze trofea w światowym żużlu. Wszystko za sprawą nieżyjącego już Andrzeja Skulskiego, który z gronem sprzymierzeńców stworzył miniżużlowy klub Rybki Rybnik i zbudował w dzielnicy Chwałowice, tuż obok kopalni o tej samej nazwie miniżużlowy tor i stadion. Malutki Bartuś, miniżużlowiec klubu Speedway Wawrów, mającego swój stadion 5 km od Gorzowa Wlkp. przyjeżdżał tu najpierw ze swoim rodzicami i starszym bratem Pawłem, który ścigał się z pierwszymi wychowankami Rybek: Mateuszem Chochlińskim, Mateuszem Liszką, Kamilem Cieślarem czy Łukaszem Piechą. Wkrótce sam wsiadł na motocykl i robił szybkie postępy. Z tego, co pamiętam do Chwałowic przyjeżdżał jednak dość rzadko, a to z powodu dość częstych urazów i złamań. W 2006 roku 11-letni wtedy Bartek Zmarzlik wygrał na torze Rybek w Chwałowicach towarzyski turniej o Złoty Kilofek dyrektora kopalni Chwałowice. Na podium wraz z nim stanęli Kamil Cieślar i Łukasz Piecha. Zmarzlik jest tylko o rok starszy od Kacpra Woryny, najwybitniejszego wychowanka Rybek, ale na minitorze ci dwaj żużlowcy nigdy się nie spotkali, bo wychowanek klubu z Wawrowa dość szybko przestał pojawiać się na minitorach, a z kolei Kacper swoje starty na małych torach rozpoczął nieco później. Na pewno jednak Zmarzlik i Woryna będą rywalizować ze sobą w przyszłorocznych mistrzostwach świata, bo rybniczanin wywalczył w tym sezonie awans do elitarnego grona 16 uczestników IMŚ.

Rudowłosy młokos z Australii

Na chwałowickim torze Rybek Rybnik ścigał się także jako dziecko Brady Kurtz. W 2009 roku miniżużlowy klub po raz pierwszy organizował trzydniowy Turniej o Złote Trofeum Miniżużla (ćwierćfinły, półfinały i finał), uznawany za nieoficjalne indywidualne mistrzostwa świata w miniżużlu. Złote Trofeum drugi raz z rzędu zdobył Duńczyk Mikkel Michelsen. Sporo kolorytu wnieśli wtedy do zaciętej rywalizacji młodzi Australijczycy m.in. Cameron Hips i Brady Kurtz choć nie udało im się awansować do finałowego turnieju. Andrzej Skulski , który zrealizował w swoim życiu wiele genialnych pomysłów, następnego dnia po finale Złotego Trofeum zorganizował na stadionie Rybek zawody drużynowe O Złotą Rybkę, czyli nieoficjalne drużynowe mistrzostwa świata w miniżużlu. Zwyciężyła w nich drużyna Szwecji. Duńczycy uplasowali się na miejscu drugim, a wesoła ekipa Australijczyków na trzecim. Któż mógł wtedy przypuszczać, że 13-letni wtedy Brady Kurtz 15-lat później będzie liderem żużlowej drużyny ROW-u Rybnik.

W 2006 roku Bartosz Zmarzlik wygrał w Rybniku - Chwałowicach turniej O Złoty Kilofek Dyrektora Kopalni Chwałowice. Drugie i trzecie miejsce zajęłi miniżużlowcy Rybek Rybnik Kamil Cieślar i Łukasz Piecha Zdj. Wacław Troszka

Ścigają się osobno

W 2009 roku polscy zawodnicy nie odegrali w Złotym Trofeum większej roli, ale dwa lata później, w roku 2011, gdy turniej ponownie odbył się w Chwałowicach już tak. Czwarte miejsce w finale zajął 15-letni rybniczanin Kacper Woryna i wtedy był to najlepszy wynik polskiego miniżużlowca w historii.
Ale ta rywalizacja z młodymi Duńczykami, Szwedami czy Australijczykami to już jednak historia. Kilka lat wstecz decyzją władz polskiego żużla polscy miniżużlowcy zmienili silniki dwuzaworowe, na których wciąż jeżdżą wspomniane nacje, na silniki czterozaworowe i w konsekwencji ścigają się już osobno. Franciszek Szczyrba i Wiktor Klecha, którzy w ubiegłym roku w barwach Rybek Rybnik wygrywali w polskim miniżużlu wszystko co było do wygrania, a obecnie reprezentują już barwy żużlowego ROW-u Rybnik, to pokolenie, które nie miało już okazji pościgać się na miniżużlowych torach ze Skandynawami i najlepszymi wśród nich Duńczykami, tak jak to się działo za czasów miniżużlowych karier Bartosza Zmarzlika, Szymona Woźniaka czy Kacpra Woryny. Franek Szczyrba w ubiegłym roku sięgnął co prawda po tytuły mistrza Europy, a dzień później i mistrza świata w miniżużlowej klasie 125 cm3, ale zawody te odbyły się na 400-metrowym torze żużlowym w Żarnowicy, a jego rywalami byli: Niemcy, Czesi, Słowacy, Ukraińcy, Łotysze, Anglicy i Francuzi oraz Fin, Holender i Rumun, czyli zawodnicy z krajów, w których miniżużel raczkuje.

 

Dziennikarz
Wacław Troszka
do góry