Strona główna/Aktualności/Historia/Marek Szołtysek. Problemy z kadłubkiem

Marek Szołtysek. Problemy z kadłubkiem

19.06.2025 Jeżech z Rybnika

Przed ostatnim Bożym Narodzeniem przy ulicy Wielopolskiej w Rybniku kupowałem w nadleśnictwie choinkę na święta. Przy okazji namówiono mnie tam na kupno kadłubka, czyli budki lęgowej dla ptaków. Dałem się przekonać i teraz nie brakuje mi problemów, ale rybnickich ptaków to nie interesuje. Z ptasiego dobrodzieja stałem się „usmoloną” ofiarą.

Proekologiczne działania sprawiają czasami problemy. Dotyczy to nie tylko wielkich projektów europejskich czy globalnych, ale także domowych. Zdj. Marek SzołtysekOkoło ćwierć wieku temu w ogródku przed moim domem, zaraz koło furtki, posadziłem drzewo. Ta lipa wówczas była taka mała, że przywiozłem ją na rowerze. Jednak czas leci, dzieci rosną i drzewa też. Na tej więc wielkiej lipie postanowiłem przymocować wspomniany kadłubek, nazywany również po śląsku kadubkiym. Zrobiłem to już w lutym.

Ta nowa, pachnąca drewnem budka lęgowa była dedykowana dla tych ptaków, których koło mojego domu jest najwięcej. Mając to na uwadze wybrałem kadłubek z odpowiedniej wielkości otworem. A jakich ptaków jest u mnie najwięcej? Są to szpoki, zwane też po śląsku skworcami albo szkworcami. Kadłubek więc był z „otworem szpakowym”. Wiem, te ptaki mi zawsze na początku lata zżerają wiśnie w ogrodzie, a jesienią winogrona. Wtedy ich za to nienawidzę, ale zawsze im potem wybaczam, bo po prostu z powodu wyglądu szpoki mi się podobają. W dzieciństwie też się z dziadkiem bawiłem w ptaki, przykładowo w „Patrz kos, dziób go w nos!” – więc ptasi sentyment mam ugruntowany. Zatem kadłubek na mojej lipie zawisł.

Początkowo nikt z ptaków nie interesował się nim, bo widocznie jeszcze nie był to ten czas. Ptaki bowiem mieszkają na drzewach, natomiast kadłubki są im potrzebne do lęgu czy też - jak się dawno temu na Śląsku mawiało – do „ploniynio sie”. Na przełomie kwietnia i maja jednak lokatorzy się pokazali – co obserwowałem przez kuchenne okno. Najpierw badawczo się rozglądali i zaczęli mościć swój kadłubek sianem, piórami czy nawet kawałkami foliowych torebek. Kiedy zostały zniesione jajka, tego nie wiem, ale o wykluciu się małych szpaczków dowiedzieliśmy się bardzo szybko. W kadłubku był odtąd wielki hałas od świtu do zmierzchu, a rodzice przynosili im jedzenie. Specjalnie tak zaparkowałem samochód, by się w nim schować i przez uchylone okno to wszystko obserwować oraz robić zdjęcia. Otóż młody szpaczek czy więcej szpaczków – tego nie jestem w stanie policzyć – siedziały w kadłubku i dopiero jak ktoś z rodziców nadlatywał, to tuż przed przylotem „zaświergolił” i wtedy młody wystawił dziób przez dziurę i dostał robaka czy coś w tym rodzaju.

Właściwie te młode ptaki zachowywały się jak moje dzieci. Gdy się bowiem przyjedzie z zakupów, to one zaraz się zlatują, żeby pomaszkecić. Wracając jednak do szpoków, to muszę przyznać, że ci lokatorzy już mi trochę zaczynają brzydnąć. Dlaczego? Bo jest takie stare powiedzonko, że „ptaki nie kalają własnego gniazda”. I to jest święta prawda. Ptaki robią kupy poza gniazdo a w tym przypadku poza kadłubek. Zatem cała moja budka lęgowa jest obsmolona. Do tego jeszcze obfitość ptasich odchodów jest pod kadłubkiem na pniu i pod drzewem. A jak już wspomniałem, to drzewo jest koło furtki – więc muszę jeszcze poczekać jak te młode szpoczki nauczą się fruwać i ostatecznie odfruną, a kadłubek opustoszeje. Nastanie wtedy święty spokój. Wtedy okolice furtki do mojej posesji będę musiał wyczyścić i zdezynfekować. Bo tak to czasami jest, że chcemy zrobić jakiś „ekologiczny czy zielony ład”, a wyjdzie nam haziel. Jaki haziel? Tak po śląsku mówi się na ubikację.

Publicysta
Marek Szołtysek

Zobacz także

Marek Szołtysek. Bąkorze
Marek Szołtysek. Bąkorze

Marek Szołtysek. Bąkorze

Marek Szołtysek: Kołocz uratowany
Marek Szołtysek: Kołocz uratowany

Marek Szołtysek: Kołocz uratowany

Marek Szołtysek: Wielkanocne zwierzęta
Marek Szołtysek: Wielkanocne zwierzęta

Marek Szołtysek: Wielkanocne zwierzęta

do góry