Małżeńscy medaliści w Przygodzie
Oboje są rybniczanami. – Zaczęłam studia w Krakowie i przyjechałam do Rybnika na pierwsze wakacje. Poszłam do klubu studenckiego Aligator przy ul. Wysokiej, gdzie z paczką swoich kolegów był też mój przyszły mąż. Miał na sobie różową koszulę, której nie zapomnę pewnie do końca życia. Miałam przed sobą jeszcze 4 lata studiów i spore grono przyjaciół i znajomych, ale już wtedy między nami zapłonęła jakaś iskra… – wspomina pani Urszula, która 53 lata temu została żoną Henryka Stefunyna. Wczoraj w siedzibie zespołu Przygoda para oficjalnie świętowała jednak Złote Gody. – Procedury z nadaniem medali przez prezydenta RP były dotąd dość długotrwałe – tłumaczy Janina Grabowska, kierowniczka Urzędu Stanu Cywilnego w Rybniku.

Ekonomistka Urszula Stefunyn pracowała w dwóch rybnickich bankach – najpierw w PBK, potem PKO, a jej mąż na kopalni Chwałowice, później na Rymerze, wreszcie na Krupińskim w Suszcu i przez 15 lat grał w piłkę nożną, a potem też trenował. – Lubiłem strzelać bramki, byłem środkowym napastnikiem. Zaczynałem w RKS-ie, bo wtedy jeszcze nie było ROW-u Rybnik, który powstał w 1964 roku. Z czasem żona się zbuntowała, bo wciąż nie było mnie w domu – mecze, obozy, wyjazdy… Nie chciała cały czas sama wychowywać córki – wspomina Henryk Stefunyn. Dziś wciąż ogląda mecze, ale ma też inną wielką pasję, która zaczęła się jeszcze w dzieciństwie.
– Wędkowania nauczył mnie ojciec. Dziś działam w kole Polskiego Związku Wędkarskiego, jestem też sędzią wędkarskim i jeżdżę na zawody. Wędkowanie mnie pasjonuje – mówi pan Henryk, którego rekordowe połowy to szczupak długości 1,05 m i karp ważący 18 kg.

Państwo Stefunyn mają jedną córkę i dwie wnuczki i cierpliwie czekają na prawnuki.
– Nadal jestem studentką, choć dziś już Uniwersytetu Trzeciego Wieku i od wielu już lat chodzę na zajęcia języka angielskiego – opowiada Urszula Stefunyn.
– A ja wciąż interesuję się piłką i kiedy patrzę na mecze, to czasami jeszcze noga mi się poderwie do strzału i zdarza mi się krzyknąć, kiedy piłkarz miał strzelić, a nie strzelił... – opowiada Henryk Stefunyn, który codziennie po śniadaniu siada też do czytania gazet. 21 października para będzie świętować 53. rocznicę ślubu.
Krystyna i Kazimierz Góreccy poznali się w Jastrzębiu. On pochodzi z okolic Częstochowy, ona z Przemyśla. Pan Kazimierz pracował na kopalni Borynia i był kolegą szwagra pani Krystyny.
– Zaprosił mnie na dansing i tak to się zaczęło – wspomina rybniczanka, która z przerwami pracowała w Hucie „Silesia”.
Ślub wzięli w Przemyślu. – Wesele było dość skromne, ale były druhny i zabawa z orkiestrą. 29 czerwca, kiedy braliśmy ślub cywilny i kościelny, była piękna pogoda – wspominają małżonkowie, którzy mają 2 córki, 2 wnuczki i 3 prawnuków.

Pani Krystyna z zawodu jest kaletnikiem i wciąż lubi robótki ręczne. – Kocham czytać i szydełkować – mówi. A pan Kazimierz jest pasjonatem jej kuchni. – Lubię dobrze zjeść, ale też spacery i wyprawy w góry – tłumaczy.
Państwo Góreccy byli w gronie 10 par, które wczoraj otrzymały medale za długoletnie pożycie małżeńskie przyznane im "z poślizgiem" przez prezydenta RP. Wręczył je jubilatom prezydent miasta Piotr Kuczera:
– Dzisiaj celebrujemy te 50 lat i wspominamy tamte czasy. Życzę państwu wiele radości i sił. Jest tak, że niestety nie wszyscy doczekali tej dzisiejszej uroczystości, ale myślę, że warto cieszyć się dobrymi wspomnieniami, które niosło życie, a państwu, którzy cały czas cieszą się swoją obecnością, życzę samych pogodnych i zdrowych dni. Niech to życie dalej tak pięknie płynie. I nie stawiajmy granic opatrzności, przecież przed wami kolejne jubileusze – 60, 65, 70 lat po ślubie – mówił prezydent.

Złoci jubilaci z medalami
8 października kolejne rybnickie pary świętowały Złote Gody, czyli jubileusze 50-lecia małżeństwa. W siedzibie zespołu Przygoda jubilaci otrzymali pamiątkowe medale za długoletnie pożycie nadane im przez prezydenta RP, które wręczył im prezydent miasta Piotr Kuczera. Były życzenia, słodki poczęstunek, upominki i gorąco oklaskiwany występ członków zespołu Przygoda.