Od 100 lat oprawiają obrazy rybniczan
Oprawiali obrazy dla sławnego polskiego malarza Dudy-Gracza. Ich rama zdobi pejzaż w Pałacu Prezydenckim w Warszawie, bo „włoską listwę” zamówił w Rybniku prezydent RP Aleksander Kwaśniewski. Rodzina Bielowskich od 100 lat oprawia obrazy i lustra oraz szkli okna rybniczan…
23 czerwca 1921 na dworcu kolejowym w Rybniku doszło do potężnej eksplozji dynamitu, w wyniku której zniszczeniu uległo wiele budynków w mieście. „Wielkie okna wystawowe sklepów przy rynku są potłuczone” - donosił wówczas „Sztandar Polski”.
- Czy to zdarzenie miało wpływ na decyzję mojego dziadka Brunona i babci Agnieszki o założeniu firmy szklarskiej, trudno powiedzieć, ale prawdą jest, że na początku XX wieku, w czasie powstań śląskich, a potem wojny wiele szyb „leciało” w Rybniku - zauważa Krystian Bielowski, który zanim przekazał pałeczkę młodszemu pokoleniu, przez kilka dekad przy ulicy Jana III Sobieskiego 7 wraz z żoną Jadwigą prowadził firmę Silver Top, zajmującą się oprawą obrazów, luster i usługami szklarskimi.
Niezależnie od tego, czym kierowali się dziadkowie pana Krystiana, ich szyld „Szklarstwo” na kamienicy przy ówczesnej ulicy Piłsudskiego (w trakcie wojny ulica zmieniła nazwę na Bismarckstrasse, po wojnie Stalina, a obecnie Powstańców Śląskich 5), gdzie początkowo mieściła się firma Bielowskich, pojawił się jakoś na przełomie września i października 1923 roku. Pod tym samym adresem babcia Agnieszka prowadziła sklep z artykułami spożywczymi i cygarami.
- Dziadkowie oprócz szklenia i oprawy obrazów zaczynali od czyszczenia szyb wystawowych. Przed wojną na „rybnickim deptaku” nie brakowało eleganckich witryn. Firmy zlecały mycie szyb. To był dość dobry interes, a oprócz pracy i poświęconego czasu nie wymagał wielu środków - wystarczyło wiaderko z wodą i drabina - uśmiecha się pan Krystian, pokazując pożółkły rachunek z 1941 roku wystawiony znanemu rybnickiemu fotografowi Kojzarowi, który u Bielowskich ramował swoje prace.
W archiwach rodzinnej firmy zachował się też firmowy druk z międzywojnia reklamujący działalność Bielowskich w odrodzonej Polsce: „Pierwsza rybnicka instytucja do czyszczenia szyb, szklarnia i wykonywanie wszelkich robót wchodzących w ramowanie obrazów, itp., sprzedaż szyb wszelkich rozmiarów, luster, listwy, kitu”.
- Ta formułka znajduje się m.in. na kosztorysie za szkło dla miejskiego zakładu budowlanego. Dziadek wykonywał wszelkie roboty związane ze szkłem. W owym czasie nie było maszyn, wszystko robiło się ręcznie - zauważa pan Krystian.
A roboty nie brakowało. Przez Rybnik przesuwały się fronty II wojny światowej. Do szklenia wykorzystywali fachowców zarówno Niemcy, jak i Rosjanie. - Ojciec był na robotach w Niemczech. Zabrano go, gdy Berlin bombardowano - wspomina.
Po wojnie Bielowscy bardziej koncentrowali się na oprawie obrazów. Łatwo nie było, bo o ile „za Hitlera” mogli prowadzić swój mały biznes, władze komunistyczne rzucały kłody pod nogi. - Dziadek zmarł w 1947. Ojciec Konrad starał się o otwarcie swojego rzemiosła, ale nie otrzymywał pozwolenia ze względu na - jak to władze komunistyczne wpisywały - „brak kwalifikacji obywatelskich” - mówi pan Krystian.
Dopiero w czerwcu 1950 roku jego ojciec dostał upragnione pozwolenie na działalność, która trwa do dnia dzisiejszego, tyle że nieco bliżej rynku - w 1990 roku pan Krystian kupił kamienicę przy ul. Sobieskiego 7, gdzie synowa prowadzi obecnie „Marina Art”. Zaopatrują się tu artyści i plastycy, nierzadko zostawiając swoje prace.
- Wielu malarzy amatorów przynosi nam swoje obrazy, które bierzemy w komis. Prace są różnorodne - portrety, kwiaty i pejzaże - mówi pani Jadwiga Bielowska. Do drzwi Bielowskich pukają nie tylko „amatorzy”.
- Naszym najbardziej znanym klientem był malarz Duda-Gracz, który oprawiał u nas swoje obrazy. A w Pałacu Prezydenckim w Warszawie też „wisi coś naszego”. Za czasów prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego zamówiono u nas „włoską listwę” - wspominają małżonkowie.
- Dlaczego prezydent RP zamawiał w Rybniku, a nie w Warszawie? - dopytujemy.
- W tych czasach na pewno mieliśmy największy wybór w Polsce. Można było przebierać w ponad 1000 ram! Jeździłem po całej Europie i zwoziłem wszystko, co było możliwe. Z włoskich fabryk przywoziliśmy cenne materiały - wspomina pan Krystian. Oczywiście, nie od razu pojechał na Zachód... Przez 10 lat nie miał paszportu, mimo że był zawodnikiem rajdowym, dwukrotnym mistrzem Polski w 1972 i 1974 roku.
- Miałem startować w Rajdzie Monte Carlo. W Warszawie były przygotowane dla mnie już dwa samochody, ale donoszono na mnie i nie dostałem paszportu. Takie były czasy. Zrezygnowałem z rajdów, bo zdobywanie kolejnej szarfy mistrzowskiej w Polsce, ryzykując życie, nie miało sensu. Zająłem się interesem - wspomina stare dzieje Krystian Bielowski, którego pilotem rajdowym był nasz redakcyjny kolega, śp. Zenon Keller.
Bielowscy jeździli też dużo po Polsce, z oprawionymi przez siebie obrazami. - Pamiętam lata, gdy sprzedawało się dużo „świętości”. Ze świętymi obrazami jeździliśmy pod kościoły w całym ówczesnym województwie opolskim. Przez wiele lat wystawialiśmy też swoje wyroby na Wystawach Mebli w Dobrodzieniu i Kalwarii Zebrzydowskiej. Zwerbowaliśmy w ten sposób dużo klientów z tamtych terenów. Przyjeżdżają do nas też klienci z Krakowa i Warszawy - jak raz zajrzą i porównają ceny, to już zawsze wracają - mówi pani Jadwiga.
Nie brakuje też takich, którzy nic nie kupują, a do ich sklepu na ulicy Sobieskiego przychodzą po prostu oglądać, trochę jak do muzeum. Nic dziwnego - na ścianach można zobaczyć kopie Kossaka, portret Wiedźmina w akwareli młodego artysty Miłosza Nosiadka albo rybnicką bazylikę wykonaną przez Anetę Gajos.
Bielowscy, tak jak na początku wieku, także szklą. Ich zakład szklarski, w którym dowodzi pan Tomasz, syn pana Krystiana, znajduje się na ulicy Cegielnianej.
- Co ciekawe, ostatnio szklimy coraz więcej starych, drewnianych okien. Ludzie zaczęli je odnawiać. Dużo rzeczy robiliśmy w Rybniku. W Teatrze Ziemi Rybnickiej są nasze lustra, a w Zabytkowej Kopalni „Ignacy” tablice informacyjne ze szkła - mówi pan Tomasz Bielowski.