Strona główna/Aktualności/Biznes/Do Kubusia po ostatnią zabawkę na święta. Rybnicki (..)

Do Kubusia po ostatnią zabawkę na święta. Rybnicki sklep kończy działalność

20.12.2022 Biznes

Już wkrótce nie kupimy klocków, samochodzików i lalek w popularnym „Kubusiu”. Działający na ulicy kościelnej od lat 90. sklep z zabawkami i artykułami papierniczymi zostanie zamknięty po wyprzedaniu całego towaru. Powód? Coraz większe koszty i mniejsza liczba klientów.

Kubuś działał na ulicy Kościelnej od lat 90. Zdj. Aleksander Król

Każdy kto wchodzi do sklepu z kolorowym napisem „Kubuś” na witrynie, nie kryje żalu i wylicza, ile zabawek tu kupił. Każdy życzy powodzenia właścicielowi.

- Rodzice założyli ten sklep 32 lata temu, ja przejąłem go 6 lat temu. Pierwsze 4 lata były w porządku, ale ostatnie dwa, od czasu gdy zaczęła się pandemia, to już bardzo słabo - mówi Adam Grzelka.

Tłumaczy, że w związku z epidemią państwo zamykało galerie handlowe, ale zapomniało dodać, że normalne sklepy są otwarte. - Wiele osób mówiło, że myślało, że mamy zamknięte w tym czasie - wspomina.

Sklep zostanie zlikwidowany. Zdj. Aleksander Król

Wiele osób zaczęło robić zakupy w internecie i tak już zostało. Ale ciągle ubywający klienci to niejedyny problem. W ostatnim czasie przedsiębiorcom mocno rosną koszty…

Kiedyś półki w Kubusiu uginały się pod ciężarem kolorowych klocków, gier i lalek w kilku pomieszczeniach. W ostatnim czasie ograniczono przestrzeń sklepu. Ale rachunki za prąd i tak są zbyt wysokie. Właściciel rozkłada ręce. - Dalej nie da rady - mówi.

- W wakacje odłączyłem sobie ciepłą wodę bo jest ogrzewana prądem. Zamiast sześciu są teraz trzy komputery. Ograniczyłem też przestrzeń sklepu. Wszystko na nic. Dwa lata temu płaciłem za prąd około 700 złotych, a w tej chwili 1300 1400 złotych, mimo wszelkich oszczędności - wylicza Adam Grzelka.

Właściciel wyprzedaje towar.

Przedsiębiorcom rosną też koszty pracy. Właściciel Kubusia był zmuszony zredukować liczbę pracowników - kiedyś sprzedawało tu 5 osób, teraz poza właścicielem zabawki sprzedaje jeszcze jedna osoba, zatrudniona na pół etatu.

- A gdy patrzę na ilość paragonów sprzed pandemii i porównuję z dniem obecnym, to pasuję. Od dwóch lat nie mam dochodu, trzeba z czegoś żyć - mówi.

Sytuację pogorszyła wszechobecna drożyzna.

- Każdy rachuje, czy kupić masło, czy coś innego. Zabawka to ostatnia potrzeba - zauważa.

Adam Grzelka dziękuje mieszkańcom, którzy dowiedzieli się o likwidacji sklepu i przyszli po jakiś ostatni prezent na święta. Zachęca, by robić zakupy lokalnie w innych, działających jeszcze w Rybniku sklepach, by pomóc im przetrwać.

Aleksander Król

do góry